112.NASZA NIEPODLEGŁA

BRONISŁAWA OSTROWSKA
„BOHATERSKI MIŚ”
ZYSK I S-KA, POZNAŃ 2011
ILUSTROWAŁA OLGA RESZELSKA

[Zysk i S-ka nie boi się mocnych tematów, nawet gdy czytelnik niepełnoletni]

Naszą lekturę „niepodległą” wypatrzyłam w internecie za późno. I w naszej skrzynce pocztowej pojawiła się, gdy już flagi zwinięte leżały na dnie szafy, a kurz, poderwany wcześniej do nieba butami uczestników parad, znów osiadł na bruku.
Ale na tę historię nigdy nie jest za późno.
A rzecz jest o pluszowym misiu. O takim, któremu lustro przepowiedziało czyny wielkie. O takim, który został kupiony przez Halę i Stasia – dwójkę dzieci, dla których Ojczyzna to wielka wartość, które uczyły go historii, a na szyi zawiesiły tabliczkę z adresem, datą urodzenia i nazwiskiem „Miś Niedźwiedzki”. O takim, który się urodził w 500 rocznicę bitwy pod Grunwaldem. O takim, który rodząca się wojnę obserwował najpierw z okien domu, a potem trafem dziwnym – jednym, drugim, dziesiątym, pojawiał się w miejscach, gdzie toczyła się walka, w samolocie i do balonie zwiadowczym, w okopach i nawet na biurku Piłsudskiego. Po jednej i po drugiej stronie linii frontu. U „naszych” i u „wroga”. A wszystko dlatego, że jego sprężynka, umieszczona w samym środku, tam, gdzie serce, mruczała po polsku.
Słyszę tę historię uszami wyobraźni – bo dla mnie to tekst idealny na piękne, listopadowe słuchowisko, na monodram na deskach jakiegoś dziecięcego teatru, na akademie ku czci...
Dawno nie czytałam tak pięknie, po polsku, napisanej książki – językiem pełnym emocji, pełnym obrazów, pełnym czerwieni krwi, pełnym odblasku ognia, pełnym niepokoju, a potem wybuchu wielkiej radości. To historia dla „Dzieci od lat 10 do 100”, więc nie ma tu rozrywanych odłamkami ran, albo umierających w lazaretach. Ale jest prawda, więc Ostrowska nie twierdzi, że nie ma bólu. Ale jest śmierć, są mogiły, są krzyże, co płaczą nad tymi, co wolnej Polski nie dotrwali, jest strach i niepokój, jest czteroletnia dziewczynka, która siedzi obok nieżywej swojej mamy...
Ale jest również to zadziwnienie, że wróg to też człowiek i że on, ten po drugiej stronie, może też nie chciał iść na wojnę... a jeśli tak to po co, dla kogo, dla czego jest ta wojna? I jest też taka odpowiedź, że dla Polski, bo ona najważniejsza.
Trudno to będzie tłumaczyć za kilka lat mojej córce. Trudno będzie jakiemukolwiek dziecku, bo każde z nich jest teraz kosmopolitą, nawet jeśli jest patriotą. Trudno mi samej zrozumieć. I tylko po omacku chodzę po czyichś wspomnieniach, po tomach historycznych, po filmach. Z przestrachem patrzę na tę przeszłość, która raz po raz wybucha jakąś wojną, jakąś bombą. Na broń, co dorasta, dojrzewa i zmienia się – na bagnety, które urodziły karabiny. Z otwartymi ustami zaglądam w przeszłość i też nie rozumiem „po co?”, ale nie rozumiem globalnie, idei wojny nie rozumiem...
Miś też nie, nie może pojąć kto wypija te hektolitry krwi tych, co padają od kul, od bomb, od pocisków.
Ale to Miś Niedźwiedzki, patriota, który uczył się u skauta i wie, kim był Zawisza Czarny. Zastanawia się chwilę i wie już z niezłomną pewnością.
„Wiem, że każda kropla tej świętej za Sprawę przelanej krwi, to było nowe życie, wsączane w żyły obumarłej Ojczyzny, że bez tego straszliwego żywego zdroju nie mogłaby powstać Polska spod mogiły.” [s.100]

Swoją drogą – zachwycałam się jakiś czas temu „Ottem”, nie wiedząc, że tu, w Polsce, też mamy podobnego misia.










[Dziękujemy Zyskowi i S-ce za zyskowne prezenty do spółki z uśmiechem]

Komentarze