118.WCALE NIE BANAŁ

AGATA BARANOWSKA
„O ZAJĄCU, KTÓRY SZUKAŁ SWOJEGO MIEJSCA”
ILUSTRATORNIA, WARSZAWA 2010
ILUSTROWAŁA AGATA BARANOWSKA

[Za książkę serdecznie dziękujemy autorce]

Prążkowany pluszowy zając siedzi w oknie sklepu z zabawkami. Wygląda i zagarnia czarnymi, guzikowymi oczami świat. I wypatruje. Wciąż wypatruje tego jednego, jedynego dziecka, które przyjdzie do sklepu, spośród wszystkich innych zabawek wybierze właśnie jego i nada mu imię. Bo imię jest najważniejsze. To znak, że się jest przez kogoś kochanym.
Zając czeka. Inne zabawki odchodzą, następne przychodzą, mijając się w drzwiach z tymi, co już mają imiona. A Zając trwa niezmiennie bez ruchu. W końcu jego cierpliwość wypada ze sklepu i toczy się gdzieś w świat. A on idzie za nią. Bo wierzy, że jeśli nie weźmie sprawy w swoje łapki, to na wystawie zestarzeje się bez imienia.
Szuka w miejsce czekania.
Ta historia jest bardzo przewrotna. I gdzieś zauważyłam czytelnicze wołanie – jaki jest morał? jaki sens tej historii? Dlaczego Zając podróżuje i naraża się na uśmieszki świata, na samotność i na zwątpienie, podczas gdy mógł zaczekać jeszcze tylko chwilkę, jeszcze tylko mały momencik?
To nie jest książka o tym, że gdyby zaczekał, to wszystko mogłoby się potoczyć inaczej, choć w jej międzylinijkowych nurtach płynie też takie motto.
Dla mnie to książka o tym, że każdy krok, który się podejmuje, zdziera nam buty, ale też ubogaca. Że nawet, jeśli w końcu okrążymy ziemię i wylądujemy dokładnie w tym samy miejscu, to przecież mamy za sobą ogon kuli ziemskiej. Że jeśli wydaje nam się, że te kroki, które zrobiliśmy do przodu, były tak naprawdę krokami w tył, to możemy spojrzeć na swoje oczy – w nich odbija się przecież wszystko to, co zobaczyliśmy.
Zając znajduje swoje przeznaczenie, bo od przeznaczenia się nie ucieknie. Ale jest władny nadać sobie sam swoje imię. Ma do tego dużo siły i pełne prawo, bo podczas podróży odnalazł siebie.
To może brzmi banalnie i może takie historie rosną na każdym drzewie. Ale „O Zającu, który szukał swojego miejsca” nie jest banalne. Bo jest piękne. A piękno nigdy nie jest zwyczajne i pospolite.

To książka piękna słowem, poetyckim, trochę przykurzonym i staroświeckim. I książka piękna obrazem – namalowanym z sercem, z cała paletą odcieni ciepła. Z myślą o spokoju dziecięcego kącika. Warto go tam otworzyć i poczytać, odciąć się od codzienności i nabrać z tych kremowych kartek sił i wiary, że codzienność też ma swoje znaczenie.  







Komentarze