129.TYLKO BEZ COFANIA!
HEINZ JANISCH
„PAN JAROMIR I ARCYZŁODZIEJ”
(TŁ. JOANNA BORYCKA-ZAKRZEWSKA)
BONA, KRAKÓW 2013
ILUSTROWAŁA UTE KRAUSE
Olej na desce 118x161 cm.
Stu sześćdziesięciu ośmiu chłopców
i siedemdziesiąt osiem dziewcząt. W zależności od eksperta
siedemdziesiąt osiem do osiemdziesięciu dziecięcych zabaw.
Dzieci rzucające orzechami. Dzieci
rzucające kamyki, piłki. Dzieci chodzące na szczudłach. Dzieci
puszczające bańki. Dzieci stojące na głowie. Dzieci robiące
fikołki. Dzieci ujeżdżające płot....
"Zabawy dziecięce" |
To wszystko i wiele, wiele więcej
widać na obrazie „Zabawy dziecięce” Bruegla Starszego.
I wszystkie te dzieci naraz nagle
zniknęły.
Do tej pory mieszkały na obrazie w
wiedeńskim muzeum, ale teraz obrazu już nie ma na ścianie.
Leciutki, migotanie kamery, ułamek sekundy i obraz znika. Żadnego
alarmu. Żadnych śladów włamania. Po prostu puste miejsce na
muzealnej ścianie.
Oczywiście taką sprawą nie może się
zająć nikt inny, tylko lord Huber – starszy pan, poruszający się
o lasce, niepozorny i dystyngowany, o nienagannych manierach. Ludzie
mijają go na ulicy i nawet nie przypuszczają, że w jego lasce
ukryty jest telefon, szkoło powiększające, dyktafon i mnóstwo
innych potrzebnych detektywowi rekwizytów. Bo lord Huber jest
detektywem w stanie spoczynku, którego hobby to tropienie, węszenie,
szukanie, rozwiązywanie zagadek...
U jego boku ponownie występuje Pan
Jaromir – pies równie dystyngowany, uczący się angielskiego, co
dzień czytający angielską prasę i posiadający niezwykły zmysł
obserwacji. Co prawda wątpi on w swoje zdolności detektywistyczne i
uważa, że lord Huber świetnie poradziłby sobie sam, w rozwiązaniu
nawet najbardziej zagmatwanej zagadki, lecz w istocie jest inaczej –
to Pan Jaromir potrafi stać się niewidoczny, Pan Jaromir potrafi
wejść pod kanapę i tam czekać na rozwój wypadków, Pan Jaromir
potrafi przyczaić się przy tylnym wyjściu i to Pan Jaromir w końcu
może wziąć udział w przedstawieniu cyrkowym w dziecięcym cyrku
Kusta.
Znów się dzieje – dzieje się niby
niespiesznie, niby leniwie, niby ospale i powoli. Ale każde
zdarzenie jest tu ważne i ma znaczenie – nawet poranne śniadanie
– pod skorupką jajka na miękko może się przecież kryć
wiadomość od tajnego współpracownika Ferdynanda!
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że
to nie jest pierwsza tego typu kradzież – już wcześniej, w
Paryżu iw Londynie, ginęły obrazy – tak samo bezszelestnie i tak
samo bezśladowo. I znajdowały się po jakimś czasie – zupełnie
nienaruszone, tylko w innym miejscu...
Kolejny raz świetna intryga, kolejny
raz mam ochotę ukłonić się lordowi Huberowi i Panu Jaromirowi z
szacunkiem i nie śmiałabym nigdy, ale tak naprawdę to chciałabym
ich uściskać.
„Powinienem znów potrenować
chodzenie do tyłu – pomyślał Pan Jaromir. - Każdy dobry
detektyw powinien umieć wycofać się szybko i bezszelestnie.”
[s.63]
A my Panie Jaromirze apelujemy –
tylko bez wycofywania! Na szczęście w Rzymie ze skarbca zniknął
stary manuskrypt dotyczący aniołów... I myślę, że Pan i lord
Huber już jesteście w drodze do Włoch!
Utknęliśmy na pierwszej części. Tomek nie mógł się połapać, kto pies, kto pan... Będzie drugie podejście. Może już dorósł.
OdpowiedzUsuń