Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2013

29.NIEDOCENIANE CZYLI MIĘDZY DESZCZEM A WIATREM

Obraz
 WOJCIECH BONOWICZ „BAJKI MISIA FISIA” ZNAK, KRAKÓW 2012 ILUSTROWAŁ BARTEK „FISZ” WAGLEWSKI Zimno. Od dwóch dni pada. Wczoraj spacerujemy szybko – tak jak nie lubimy, tylko haust świeżego powietrza, pod fioletowym parasolem, kilogram jabłek i chleb i do domu. Dziś nie wychodzimy, bo wieje okrutnie. Obserwujemy deszcz zza szyby. Przebieramy się kilka razy. Pieczemy muffinki z płatkami owsianymi. I korzystamy bez ograniczeń z dzisiejszego  Międzynarodowego Dnia Przytulania. A jak przytulanie to misie. Fisza wielbię za jego poezję, którą wyśpiewuje w rytmie hip-hop. Za: „Kiedy Ciebie nie ma, moje piórko Jestem wielki ciężki słoń Kiedy Ciebie nie ma, moje piórko w głowie mam kapustę zamiast ognia” - słuchałam tego kilka lat temu w kółko i wciąż, gdy moje piórko było daleko... I dlatego Miś Fiś był wciąż w mojej głowie – dlatego, że został narysowany przez Bartka. Ale długo nie gościł u mnie w domu. Bo rysunki rysunkami, a słowo słowem... A gdy Miś Fiś ujrzał świat

28.ZAMIGOTAŁO...

Obraz
ROBERTO PIUMINI „MIGOTNIK” (TŁ.EWA NICEWICZ-STASZOWSKA) BONA, KRAKÓW 2012 ILUSTROWAŁA KATARZYNA PARTYKA Był kiedyś, daleko w tureckim mieście malarz Sakumat, który malował tak, że „czym dłużej ktoś przyglądał się jego pracom, tym bardziej jego ciało, umykając przez furtkę oczu, przenosiło się w barwne i przepełnione spokojem przestrzenie.” [s.10] Pewnego dnia przybył do niego posłaniec z Nactumalu, od burbana Ganuana, który uprzejmie prosił artystę, by stawił się w jego pałacu – ma bowiem do niego nietypową prośbę. Sakumat najpierw wzbraniał się przez podróżą, ale w końcu pojechał do odległego Nactumalu, głównie powodowany ciekawością. Burban przyjął go z honorami i obiecał olbrzymie bogactwo – w zamian Sakumat miał zrobić to, co umiał najlepiej – malować. W pałacu mieszkał bowiem syn Ganuana, Madurer, niespełna jedenastoletni, który z powodu dziwnej, acz nieuleczalnej choroby, nie mógł wychodzić ze swoich komnat. Szkodziło mu światło słoneczne, kurz, powietrze. Jego

27.O RYTUAŁACH

Obraz
„POCZYTAJ MI MAMO. KSIĘGA 1” NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2010 TOM ZAWIERA: Danuta Wawiłow Daktyle (il. Edward Lutczyn) Sławomir Grabowski i Marek Nejman Noc kota Filemona (il. Julitta Karwowska-Wnuczak) Janina Porazińska Niebieska dziewczynka (il. Zdzisław Witwicki) Helena Bechlerowa Kolczatek (il. Danuta Przymanowska-Rudzińska) Sławomir Grabowski i Marek Nejman Wilczy apetyt (il. Julitta Karwowska-Wnuczak) Danuta Wawiłow Chcę mieć przyjaciela (il. Zbigniew Rychlicki) Sławomir Grabowski i Marek Nejman Cień pradziadka (il. Julitta Karwowska-Wnuczak) Helena Bechlerowa Przygoda na balkonie (il. Maria Orłowska-Gabryś) Joanna Papuzińska Agnieszka opowiada bajkę (il. Anna Stylo-Ginter) Helena Bechlerowa Zaczarowana fontanna (il. Elżbieta Gaudasińska) Rytuały są jak małe znaki drogowe. Mówią do Dziecka o tym, co się zaraz wydarzy. Bo w życiu jest tak, że trzeba mieć trochę niespodziewanego i zaskakującego, żeby się nie nudzić. Ale też jest tak, że trzeba mieć coś stałego, żeb

26.CICHO SZA...

Obraz
JEROEN VAN HAELE „MORZE CICHE” (TŁ.JADWIGA JĘDRYAS) NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2007 ILUSTROWAŁA SABIEN CLEMENT Morze nigdy nie jest ciche. Szumi falami, chlupocze uderzając od brzeg, wyje sztormem, krzyczy głosami mew. Jest hałaśliwe, ciągle gada, ciągle jest w ruchu. Czasem można je złapać do dużej muszli, żeby potem przytknąć do ucha i przenieść się na plażę. Ale jest jedna sytuacja, w której może jest ciche. Milczy wtedy, gdy uszy są zamknięte. E milio ma dziesięć lat i mówi o sobie "Urodziłem się za wcześnie. Zbyt wcześnie rano. Lepiej się urodzić wieczorem, wtedy się i słyszy i umie mówić, w południe tylko się słyszy, a jak rodzi się wieczorem, umie się wszystko". Jest niesłyszący i nie mówi, bo wstydzi się swojego głosu, którego nie może kontrolować. Nie wie, czy brzmi jak szum fal, czy jak skrzeczenie mew, czy jak kamyki, stukające o siebie, uciekając spod butów. Emilio nie jest szczęśliwy. Jest zły, smutny, zamknięty w sobie, czuje się gorszy

25.INSTRUKCJA

Obraz
KATARZYNA ROJKOWSKA „NAUCZ MAŁE DZIECKO MYŚLEĆ I CZUĆ. ZABAWA W CZYTANIE, MATEMATYKĘ I MYZUKĘ OD 1. DO 5. ROKU ŻYCIA” AHA!, ŁÓDŹ 2009 W dzisiejszych czasach macierzyństwo/ojcostwo stało się proste do granic możliwości (choć nie nazywam go prostym w ogóle). Mamy pieluchy jednorazowe, a do nich mokre chusteczki, smoczki silikonowe, bujaczki i przewijaki. Nasi Rodzice mieli jeden rodzaj smoczków, spirytus do pępka i jako krzyk mody torbę na dziecko; babcie prosty stół do przewijania, a ich babcie własne ramiona i ewentualnie kawałek materiału, żeby nosić malca przywiązanego do pleców. Owszem, teraz jesteśmy otoczeni pomocą, ale też chyba bardziej upośledzeni – jak przewinąć dziecko bez przewijaka? Jak uśpić bez płyty z kołysankami? Jak uspokoić bez kawałka silikonu w kształcie sutka? Przy okazji tej książki zaczęliśmy z Mężem rozmawiać na ten temat. I doszliśmy kolejny raz do wniosku, że wszystko, co potrzebne do wychowania szczęśliwego Dziecka, mamy w sobie – w instynkcie,

24.NIEDZIELA WRÓŻEBNA

Obraz
CLAIRE GAUDRIOT, SOPHIE DE MULLENHEIM „MAŁA WRÓŻKA AMELKA. DETEKTYW Z BAKI” OPOWIADA NATALIA USENKO PAPILON, POZNAŃ 2011 Zbiór zawiera: W krainie chochlików Szkoła wróżek Nocne strachy Tajemnica robota Sekret ślimaków Na tropie Dudusia Zaginione cukierki Zimowe śledztwo a my dodatkowo przeczytałyśmy: Czarodziejskie drzewo Sekret Wróżki Zębuszki Ta książka przywodzi na myśl słowo ciepły. Jak ogromny puchaty koc, którym można nakryć się razem z głową, a pod nim odprawiać czary, jeść lody waniliowe - nawet zimą i urządzać przyjęcia dla misiów. Jak filiżanka absolutnie słodkiej czekolady. Jak kot, który Ci siada na zmarzniętych po wizycie na lodowisku nogach... Jest bardzo, bardzo kolorowa, ale dzięki temu przykuwała uwagę mojej córki. Jest bardzo, bardzo prosta, ale zabawna i można ją czytać zimowymi wieczorami dla odprężenia. Zdecydowanie nie jest literaturą wysokich lotów. Leci raczej nisko, ale my ją złapałyśmy i wcale nie zamierzam jej pusz

23.PRZEZ ZASPY I ŚNIEGI

Obraz
HANS CHRISTIAN ANDERSEN „KRÓLOWA ŚNIEGU” (TŁ. FRANCISZEK MIRANDOLA) M, KRAKÓW 2012 ILUSTROWAŁ VLADYSLAV YERKO Majka nie chciała słuchać tej baśni. Próbowałam kilka razy. Ale zawsze wyrywała się z moich rąk, zaczynała płakać. Wiele lat temu przeczytałam, że Andersen nie pisał dla Dzieci i może coś w tym jest – w tym uciekaniu Majki od Kaja i Gerdy, w tym, że patrzyła na obrazy jak urzeczona, a gdy tylko dokładałam słowa, jej oczy się zamykały i zaczynała wierzgać nogami... To jest przede wszystkim „Królowa śniegu” do patrzenia. Bardziej niż tekst moje oczy kradły ilustracje – a właściwie obrazy. Pełne szczegółów, pełne znaczeń, pełne symboli. Szczęka brzęknęła mi o ziemię, gdy zobaczyłam pierwszą planszę, a gdy się już pozbierałam, stało się to znów przy następnej. I znów, i znów, i znów... Autorem ilustracji jest Vladyslav Yerko. Wśród nagród za jego ilustracje do tej książki jest Grand Prize Ukraińskiej Książki Roku 2000 i amerykańska nagroda Anderson House Fun

22.JAK PACHNIE NASZ OGRÓD?

Obraz
KĘSTUTIS KASPARAVICIUS „ FLORIAN OGRODNIK” (TŁ. ALINA KUZBORSKA) LIBRONE, 2010 ILUSTROWAŁ AUTOR Floriana spotkałam w markecie, gdy maszerowałam chyba po czekoladę, z Brzuchem jeszcze, w którym lewitowała Majka. Stał sobie na półeczce z przecenami, za jakąś kwotę śmieszną dość. W pierwszej chwili zainteresowało mnie nazwisko autora. Podeszłam więc do misia, zajrzałam do środka, dłonie przykleiły mi się do książki, a na ustach wykwitł uśmiech. Ilustracje, które stworzył sam autor zaczarowały mnie! Zaczadziły, zamroczyły... Są piękne, mimo że stonowane i brak w nich koloru różowego (a jeśli już to brudny), a i niebieski pojawia się rzadko... Ale hipnotyzują, nie dają o sobie zapomnieć, są magiczne! Majka była tego samego zdania, bo gdy czytałyśmy „Floriana Ogrodnika” wpatrywała się w miśka dość uważnie, zastygała, zamieniona w posąg tak samo, jak ja. Historia jest o Misiogrodzie, w którym mieszka Florian (jest jeszcze śpiewaczka, piekarz, a nawet włóczęga). Z dziada prapr

21.W SAMYM ŚRODKU POKÓJ

Obraz
J.PATRICK LEWIS „DOM” (TŁ. MAŁGORZATA PASICKA) BONA, KRAKÓW 2012 ILUSTROWAŁ ROBERTO INNOCENTI Postawiłam DOM przed Majką. Otworzyłam jego drzwi. A ona weszła do niego, jak do swojego. Biegała między kartkami, między latami, nogami przebierała między niszczeniem, a odnawianiem, śpiewała z zachwytu (sic!), co chwilę zastygając i badając szczegóły obrazów. Czytałam jej też wiersz i w moim oku zakręciła się łza. Bo ja inaczej rozumiem ten Dom, niż ona. Jako ludzkie przemijanie, jako rozpad pewnych wartości, jako zmianę adresu i antenę satelitarną w miejscu komina. Ona jeszcze – na szczęście - nie zna straty; może biegać po Domu, który zionie otwartym dachem, tak samo wesoło jak po tym, w którym są odnowione podłogi. Ja rozumiem postęp, rozumiem zmiany, rozumiem basen w miejscu zboża i figurkę disnejowskiej Królewny z Krasnoludkami w ogródku. Nie zatrzymuję zmian, nie zawracam rzeki. Ale nie rozumiem zapominania, nie rozumiem wypierania z pamięci stracha na wróble, podp

20.BEZ SŁÓW

Obraz
rie munoz

19.MNIEJ NIŻ 365 SŁÓW NA TEMAT 365 ZABAW

Obraz
SUSAN ELIZABETH DAVIS „365 ZABAW DLA CIEBIE I TWOJEGO DZIECKA. PIERWSZY ROK ŻYCIA” (TŁ. MICHAŁ BRODACKI) MULTICO, WARSZAWA 2008 Gadam, głównie gadam, czytam, skaczę z Majką na rękach, udaję kota, udaję psa, tańczę z Majką na rękach, klaszczę, śpiewam, potrząsam grzechotką, chowam się i znajduję, pokazuję przelewającą się w butelce wodę, brzęczę nad uchem pojemnikiem z kaszą, naciskam nosek wydając głośne lub ciche „piii...”... Ale czasem zwyczajnie się zapętlam. I brak mi pomysłów. I boję się, że moje Dziecko się ze mną nudzi. Sięgnęłam więc po tę książkę, jak po deskę-trochę-ratunku. I uśmiecham się do niej szeroko, bo są w niej trzy rzeczy, za które ją cenię: -dostosowuje zabawy do wieku dziecka, pokazując mimochodem, chyłkiem, boczkiem, jego rozwój; ma podział na poszczególne kwartały życia i proponuje zabawy rozwijające to, co w danym momencie rozwijać powinny -pokazuje zabawy i zabawki tanie – wystarczy trochę wyobraźni, która jest za darmo i na przykład rolka

18.BIAŁA KOTKA CHOĆ RUDA

Obraz
ANNIE M.G. SCHMIDT „MINU” (TŁ. JOANNA ZAKRZEWSKA-BORYCKA) HOKUS-POKUS, WARSZAWA 2006 „Minu” poznałyśmy dzięki Annie  – naszej drogiej internetowej Bratniej Duszy. Powiedziała Nam o niej, gdy Majka była jeszcze w brzuchu i gdy do brzucha czytałam książki, nie zawsze dziecięce, czasem dorosłe. Ale typy Anny mają niestety to do siebie, że są krucze – tylko te kruki są białe. Są piękne, ważne, mądre, cudowne, ale kopię czasem aż do samych Chin wielki tunel, żeby je zdobyć. I nadzwyczaj często się nie udaje... Z „Minu” miałam wielkie szczęście – Anna powiedziała, ja włączyłam tryb „szukaj” i znalazłam jeden jedyny egzemplarz w jakiej księgarni internetowej – już, od ręki, teraz, bo ktoś może też się dowiedzieć o „Minu” - od Anny, albo od kogoś innego - i sprzątnie „Minu” sprzed nosa i już jej potem nie wykopię... Szybko się uwinęłam i mam tę kotkę białego koloru, trochę kruczą z okładki, ale tak właściwie to rudą. Minu to właściwie kobieta, która kiedyś była kotem. Poznaje

17.NIECO NA RÓŻOWO

Obraz
CARMEN GIL „O KSIĘŻNICZE, KTÓRA BEZ PRZERWY ZIEWAŁA” (TŁ.BEATA HANIEC) TAKO, TORUŃ 2011 ILUSTROWAŁA ELEN ODRIOZOLA Doskonale wiem, dlaczego dziewczynki kochają księżniczki. Księżniczki mają piękne suknie, mają korony, mają zawsze służącą, z którą w dobrych bajkach się przyjaźnią i mają wszystkich do swojej dyspozycji – na skinięcie małego paluszka. Dostają wszystko, czego pragną. A ja dziś, wieszając pranie na balkonie – pieluszki, śliniaczki, spodenki, pajacyki i maleńkie skarpetki – pomyślałam, że mam w domu księżniczkę. Że chcąc nie chcąc jest centrum naszego królestwa, dostaje wszystko, o czym zamarzy, biegamy wokół niej i gdy tylko się skrzywi, trzeba szukać przyczyny niezadowolenia i zabawiać, przewijać, karmić, myć... Każde Maleńkie Dziecko jest księżniczką/księciem i to Jego święte, nienaruszalne prawo. Prawo do zginania małego palca i przywoływania sług Rodziców, aby się Nim zajęli i pomogli oswoić świat wokół. Nie mam jej za złe – cieszę się, że wydaje mi p

16.NOWY

Obraz
Słowo „nowy” ma w sobie magiczną moc... Jakąś siłę zacierania śladów, szorowania wszelkich zakamarków, pieczenia ciasta i zapraszania do stołu na herbatę. Siłę zamykania oczu na to co było i wypatrywanie tego, co będzie. Siłę uśmiechu, który zasusza łzy. Siłę do podniesienia się. I siłę do zaczynania. I siłę do przenoszenia gór. Albo ponad sześciokilowej córki przez kawałek lasu, żeby pooddychała jodem znad morza. Bo my w Nowy Rok pojechałyśmy cieszyć się szumem [no raczej pojechaliśmy, bo Tata też przecież] i zwalczać katar prawdziwym morskim powietrzem, a nie zamkniętym w małej niebieskiej buteleczce. Nie wiem, czy nam pomogło na nos. Pomogło na duszę. A teraz siedzimy nad puzzlami [Tata], herbatą miętową [duża] i w objęciach snu [mała] i wierzymy, że będzie dobrze w tym 2013. Przyjaciołom wysłałyśmy pod koniec tamtego roku życzenie, aby 2013 był najlepszy z dotychczasowych. Jedna z Przyjaciółek, która ma córkę dokładnie 8 tygodni młodszą od Majki, stwierdziła, że u Nas będz