Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2016

340. LAJKRY, WILKONIE I INNE STRASZNIE WAŻNE RZECZY

Obraz
DANUTA WAWIŁOW „WIERSZYKARNIA” NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2016 ILUSTROWAŁA JOLA RICHTER-MAGNUSZEWSKA DANUTA WAWIŁOW „STRASZNIE WAŻNA RZECZ” KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA, WARSZAWA 1978 ILUSTROWAŁA TERESA WIBLIK  Niby dzieciństwo ma się tylko jedno. Ale gdy w domu pojawia się dziecko, to przeżywa się to dzieciństwo na nowo. Nie tylko huśtając się z własnym dzieckiem na huśtawce, skacząc przez kałuże, zajadając lody większe niż dłoń (i brudząc się nimi dokładnie tak samo) czy ścigając się po łące (nieograniczone przestrzenie wywołują zawsze chęć do niezatrzymanego pędu!). Ale też wspominając. Gdy Majka bawi się swoją lalką przed moimi oczami staje to, jak kiedyś wymyśliłam, że mój bobas ma zapalenie płuc i umiera i moja Babcia prosiła, żeby jednak wyszedł z tej choroby. Gdy Majka przytula wieczorem swojego lemura, surykatkę, dwa misie i szmacianą Zuzę, ja czuję dotyk moich ukochanych maskotek, tak samo gnieżdżących się kiedyś na mojej poduszce jedno przy drugim. Gdy r

339. EFEKT PUSZCZANIA OCZKA PRZY UŻYCIU OCZU

Obraz
IZABELA MIKRUT „OPOWIEM CI MAMO...CO ROBIĄ NARZĘDZIA” NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2016 ILUSTROWAŁ DANIEL DE LATOUR Słyszałam od kogoś tezę, że człowiek tym się różni od innych ssaków, że nie tylko potrafi używać narzędzi – to potrafią i inne gatunki – ale tym, że wymyśla te narzędzia. Wysyp marketów budowlanych zdaje się więc potwierdzać nasze człowieczeństwo. Lubię zanurzać rękę w misce pełnej ziarenek fasoli. Albo ryżu. Albo kaszy jaglanej. Ale lubię też, gdy moją dłoń opływają małe nakrętki. Albo śrubki. Dlatego, gdy idziemy do takiego marketu, zawsze wchodzę w tę alejkę, gdzie są na wagę. I nie mogę się powstrzymać, by nie wkładać ręki w niekończące się pudełka. Majka też. Fascynują ją śrubokręty, gwoździe, młotki i obcęgi. Mamy tego w domu jakieś pół tony. Bo Tata Majki wyznaje zasadę, że facet bez narzędzi jest nie dość męski. Zbiera je - śrubek nigdy nie może zabraknąć! Przeważnie jednak to zbieractwo kończy się tak, że zjedziemy do sklepu po jeden gwóźdź, bo akurat

338. JEŚLI CHODZI O KARTONY

Obraz
JAGA SŁOWIŃSKA|MOSS PAPERS|TASHKA „KUCHNIA ŁAKOMEJ PANDY” TASHKA, WARSZAWA 2015 Książeczki kartonowe są wszędzie. W księgarniach – oczywiste, w marketach, w kioskach, na poczcie, a czasem w sklepach budowlanych. Bo to takie książki, do których nie przywiązuje się wagi. „Bo to na chwilę”, „Bo i tak zniszczy”, „Bo zje”, „Bo to bardziej zabawka”, „Bo co on tam wyczyta z tej książki”… I tak dalej, i tym podobne. Zapominamy, że małe Dziecko na kartonach się wychowuje. Że to jego pierwsze własne książki. Bo Andersen za ciężki dla małych rączek, a z Grimmów mógłby powyrywać kartki… Trzeba troszkę się skulić, zmniejszyć i postawić się na miejscu Dziecka, co dostaje nagle w kawałku tektury cały świat. Książkę! Coś jak święty Graal albo inny skarb. Coś, co ma stać stać się jego codziennością. A tu straszy jakiś kot, co wygląda jak osioł, albo pies bez ogona, albo dziewczynka poskładana w programie graficznym z gotowych kółek i kresek. Nie narysowana. Nie zilustrowana. I jakiś głupaw

337. WIEZIEMY W DARZE

Obraz
„RAZ, DWA, TRZY – PATRZYMY” KONCEPCJA I OPRACOWANIE GRAFICZNE JOANNA BARTOSIK WYDAWNICTWO WIDNOKRĄG, PIASECZNO 2016 PROJEKT ZOSTAŁ WYRÓŻNIONY W KONKURSIE TRZY/MAM/KSIĄŻKI, ZORGANIZOWANYM PRZEZ INSTYTUT KSIĄŻKI Sięgam pamięcią do czasów, gdy Majka słuchała mojego czytania w brzuchu. Chodziłam do fantastycznej szkoły rodzenia. Jedne zajęcia nasza położna poświęciła kolorom. Trochę opowiadała o tym, że nasze Dziecko, gdy się urodzi, nie będzie nas dobrze widzieć. I trochę o czarnym-białym-czerwonym. Gdy Majka się rodziła, na półkach księgarnianych dopiero ustawiały się nieśmiało książeczki w trzech kolorach. Wydawcy nie byli przekonani, czy chwycą. Bo też koncepcja stymulacji wzroku niemowląt poprzez pokazywanie im trójkolorowych plansz dopiero kiełkowała. W internecie znalazłam wtedy multum obrazków do wydrukowania – na zagranicznych stronach. Drukowałam i wieszałam na poręczy majowego łóżeczka trójkolorowe kartki, a ona gapiła się na nie w zachwycie. Chwilę potem trójkolo

336. CO ZA GŁUPIA KSIĄŻKA!!!

Obraz
ANNA CZERWIŃSKA-RYDEL „ZDOBYĆ KORONĘ. OPOWIEŚĆ O JERZYM KUKUCZCE” WYDAWNICTWO NA SZCZYT, GDAŃSK 2015 ILUSTROWAŁA MARIANNA OKLEJAK Nie, właśnie że nie będę jej czytać! Przełykam głośno ślinę. 23 października 1989 roku w Katowicach mały Wojtek pyta mamę, czy tata zdąży wrócić na jego urodziny. Nie zdąży. Jest w Himalajach. Będzie myślał. Ale nie weźmie synka na ręce, nie podrzuci do chmur. Dotyka nieba tysiące kilometrów od Polski. Przełykam ślinę znów. I jeszcze. Bo przecież wiem, jak się kończy ta historia. Wiem, że tata za kilka chwil nie będzie już nawet myślał… Że po prostu nie wróci. Że w nocy z 23 na 24 października 1989 roku zginie, podczas wejścia na Lhotse. Zabawne – to był pierwszy z 14 szczytów korony, który zdobył. Po raz drugi próbował wejść nową, niezdobytą wówczas drogą. Głupia ta książka! Głupi Kukuczka! - trzaskam okładką raz po raz, nie będę już czytała! Jestem domolubna. Nie lubię przekraczać własnych granic komfortu. Nie lubię się sprawdzać. Nie lub