Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2017

446. WILCZY WEEKEND: SPAŁAM Z KSIĄŻKĄ

Obraz
SCENARIUSZ AM É LIE FL É CHAIS Z INSPIRACJI BAŚNIĄ „CZERWONY KAPTURE” CHARLES'A PERRAULTA „CZERWONE WILCZĄTKO” (TŁ. ANA BRZEZIŃSKA) KULTURA GNIEWU, WARSZAWA 2017 SERIA KRÓTKIE GATKI ILUSTRACJE AUTORKI Gdy byłam mała czasami pod poduszkę wkładałam książkę. To nie mogła być książka jakakolwiek. To była książka, która aktualnie była tą „naj”. Nie mogłam się z nią rozstać, nie umiałam zamknąć oczu. Wsuwałam więc taką książkę pod poduszkę. Zaraz za nią wsuwałam dłoń i tak spałyśmy razem – ja i książka, ja, uspokojona, czując cały czas pod palcami okładkę. Nikt nie mógł mi jej ukraść, nikt nie mógł jej nawet pożyczyć. Nikt nie mógł mi jej wyczytać z liter. Albo poplamić. Albo zagiąć rogu. Czy popisać niebieską kredką. A ja, będąc we śnie, mogłam być jednocześnie trochę w tej książce. Z książką, o której dziś myślę, spałam już kilka razy. Właściwie zawsze, gdy ją czytam, czuję ten dreszcz, to uczucie kompletnego oczarowania, nie chcę się z nią rozstawać i ląduje pod p

445. WILCZY WEEKEND: W KIM SIĘ KOCHA WAJRAK ADAM?

Obraz
ADAM WAJRAK „WILKI” WERSJA AUDIO CZYTAŁ ROCH SIEMIANOWSKI AGORA, WARSZAWA 2016 Adam Wajrak to jeden w moich idoli. Jest workiem wiedzy – jak rozwiążesz, to poleci lawina! I to wiedza nie tylko książkowa. To wiedza z pól, lasów, łąk, z Puszczy Białowieskiej (gdzie mieszka), z takich miejsc, w które człowiek nie chadza. A Adam – w pewnym sensie nad-człowiek, owszem. Jest przyrodnikiem z terenu, nie znad książek do przyrody. Do tego ma dar gadania. Nie mówienia, a gadania właśnie (miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu autorskim i naprawdę – jak ona gada! Wszystkim się buzie otwierają, bo zapominają zamknąć). Ma w głowie mnóstwo ciekawostek, historyjek z życia wziętych, informacji sprawdzonych w opasłych tomiszczach, a potem zweryfikowanych w realnej ziemi tkance. A do tego wszystkiego jest pasjonatem i edukatorem. Dlatego jego „Wilki” są pozycją doskonałą. Trochę tu wiedzy naukowej, trochę tu podań i legend, ale najwięcej miłości, podziwu, opisu osobistych relacji z wilka

444.MIĘŚNI DZIĘKOWANIE

Obraz
ZOFIA STANECKA „BASIA I BASEN” LITERACKI EGMONT, WARSZAWA 2017 ILUSTROWAŁA MARIANNA OKLEJAK Mała Marta zakłada biały jednoczęściowy strój kąpielowy. I wędruje na basen. To, co jednoznacznie kojarzy jej się z tym miejscem to zapach chloru, barek na półpiętrze, gdzie raz w życiu zamówiła oranżadę i cała dumna siedziała tam z koleżanką i piła ją najdłużej, jak tylko umiała i z przeszkolonym kawałkiem ściany, przy którym zawsze tłoczyli się rodzice. I z wielkimi, pomarańczowymi suszarkami. I z czepkami – ohydnymi, gumowymi, brzydkimi, w które trzeba było nasypać mąki ziemniaczanej, żeby się nie skleiły. Zjeżdżalnie? Rwące rzeki? Dżakuzi? Nic z tych rzeczy! Kluczyk do szafki, zapinany na nadgarstku? Nie, tylko szafka za dyktowymi drzwiami, w której zostawiało się ciuchy na zmianę. Cenniejszych rzeczy pilnowała pani z szatni, dając w zamian ciężki, blaszany numerek na kółku. Ale takie baseny to już rzadkość. To już chyba prawie niemożliwość. Dlatego Basia idzie na zupełni

443. POZA ROZUMEM

Obraz
JON J MUTH „PANDA I DUCHY” (TŁ. DARIA KUCZYŃSKA-SZYMALA) DEBIT, KATOWICE 2017 ILUSTRACE AUTOR JON J MUTH „PANDA I MĄDROŚCI ZEN” (TŁ. DARIA KUCZYŃSKA-SZYMALA) DEBIT, KATOWICE 2017 ILUSTRACE AUTOR Czasami chcę mieć jakaś książkę. Bez względu na wszystko. Bez względu nawet na treść. Bo jest piękna/ładna/śliczna. Tak było właśnie w przypadku serii o Pandzie Tafli. Bo nie znam się na filozofii zen. Nie jestem nawet pewna, czy to filozofia czy religia. Świta mi coś o spokoju ducha i medytacji, ale nie jestem przekonana, czy dokleiłam to sobie do słowa zen, czy to się naprawdę tam zawiera. A książki Jona J Mutha są bardzo zakorzenione w „zen”, „koanach” i „buddyzmie”. Stąd mogą budzić lekki niepokój i może się wydawać, że nie podołamy tekstowi w nich zawartemu. Jak dobrze, że są takie zjawiskowe! Gdyby nie te obrazy, to pewnie bym ich nie przeczytała. A są naprawdę świetne! Tafla jest wielką, gigantyczną Pandą, która mieszka w domu po drugiej stronie ulicy. R

442.KARTONOWE PUDŁO

Obraz
Zawsze wydaje mi się, że to już. Że kończymy, zaklejamy karton taśmą, odstawiamy do piwnicy… Że na twarde stronice patrzymy już trochę z góry, bo ubrania kupujemy na metr dwadzieścia dwa. Że przecież już nie drzemy kartek przy przewracaniu i nie wkładamy książek do buzi, więc po co? na co? Powiedzmy wprost – że kartony* są dla maluchów! Ale wtedy w nasze ręce wpada coś, co dosłownie – zapiera dech! I nagle zapominamy o wzroście, poziomie zaawansowania w nauce czytania (choć często kartony są idealne do pierwszych literowań!) i okazuje się, że wciąż jeszcze możemy zmoczyć książkę – ślinką cieknącą z zachwytu. A poza tym – umówmy się – kartony to najidealniejsze książki do zapakowania do małego pzredszkolnego plecaka i zabrania na siedmiominutową podróż tramwajem do przedszkola. Co prawda zwykle podium (pudło) ma tylko trzy miejsca, ale w tym konkursie jest klęska urodzaju i do tego wszyscy muszą stanąć na jedynce. MARIANNA OKLEJAK „KOLORY” „PRZECIWIEŃSTWA” ART EGMO