442.KARTONOWE PUDŁO
Zawsze
wydaje mi się, że to już. Że kończymy, zaklejamy karton taśmą,
odstawiamy do piwnicy… Że na twarde stronice patrzymy już trochę
z góry, bo ubrania kupujemy na metr dwadzieścia dwa. Że przecież
już nie drzemy kartek przy przewracaniu i nie wkładamy książek do
buzi, więc po co? na co? Powiedzmy wprost – że kartony* są dla
maluchów!
Ale
wtedy w nasze ręce wpada coś, co dosłownie – zapiera dech! I
nagle zapominamy o wzroście, poziomie zaawansowania w nauce czytania
(choć często kartony są idealne do pierwszych literowań!) i
okazuje się, że wciąż jeszcze możemy zmoczyć książkę –
ślinką cieknącą z zachwytu. A poza tym – umówmy się –
kartony to najidealniejsze książki do zapakowania do małego
pzredszkolnego plecaka i zabrania na siedmiominutową podróż
tramwajem do przedszkola.
Co
prawda zwykle podium (pudło) ma tylko trzy miejsca, ale w tym
konkursie jest klęska urodzaju i do tego wszyscy muszą stanąć na
jedynce.
MARIANNA
OKLEJAK
„KOLORY”
„PRZECIWIEŃSTWA”
ART
EGMONT, WARSZAWA 2017
PROJEKT
GRAFICZNY JOANNA STRĘKOWSKA
Jakiś
czas temu Art Egmont robił mini-sondę. Czy z „Cuda wianków” Marianny Oklejak warto zrobić kartonowe książeczki dla
najmłodszych. Ach, jakaż to była kokieteria! Oczywiście, że
warto! A dlaczego? Z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że ludzie
się ujednolicają. Gdy spojrzeć na młodego człowieka Stąd i
Stamtąd, to właściwie nie można odróżnić Skąd jest. Że
mieszkania mamy urządzone podobnie. Że architektura się unifikuje.
Że chcemy być obywatelami świata, zapominając często o swoim
dziedzictwie. Stałam ostatnio przed witryną Cepelii w Słupsku. I
patrzyłam na wielkie litery „Wyprzedaż”. „Zamykają się!”
- usłyszałam. I zrobiło mi się jakoś miękko w nogach. Bo ta
Cepelia istniała od zawsze. A teraz jej tam nie będzie. Tracimy to,
wypuszczamy z rąk, pozwalamy przemijać. A przecież na widok
łowickich wzorów, kurpiowskich wycinanek, kierpców i czerwonych
korali nasze serca wciąż drgają. Warto więc ten folklor
zaszczepiać dzieciom. Niech się potem zastanawiają skąd w nich
takie upodobanie do bursztynu, dźwięku kobzy, kolorowych pasów
poukładanych jeden przy drugim na materiale spódnicy i do wysokich
czerwonych butów, które stukają podczas tańca…
Drugi
powód jest taki, że te książki są po prostu śliczne! Jak to u
Oklejak… Nihil novi… Trzyma poziom… Zachwyca… A właściwie w
tym wypadku zachwyca Joanna Strękowska czyli osoba odpowiedzialna za
projekt graficzny. Bo Oklejak to już to kiedyś
narysowała/namalowała do „Cuda wianków” i już za to pochwały
zebrała. A teraz Strękowska to wyłowiła, poskładała,
porozmieszczała i nadała temu nowe znaczenie. I teraz to jej należą
się pochwały i zachwyty i te wszystkie „ochy” i „achy”.
Więc Joanno Strękowska: chwalę! och!, ach!, cudnie jest!
My
akurat mamy „Kolory” i „Przeciwieństwa”, ale są jeszcze
„Liczby”.
Tashka
od zawsze zachwycała. Przede wszystkim wizualnie. Zawsze w ich
książkach są przepiękne ilustracje! Zawsze książki są
dopracowane edytorsko. Zawsze na pięknym papierze. Ich książki są
w całości „produkowane” w Polce, wydawnictwo czuwa nad nimi od
momentu gdy w głowie rodzi się pomysł do momentu, gdy trafiają do
czytelnika. Wtedy już niech się dzieje co chce, ale z mojego
doświadczenia – zawsze dzieje się dobrze… Tashka zachwyca mnie
też pomysłami na książki dla Dzieci. Gryzieniem tematu od strony,
o której ja bym nawet nie pomyślała. Nie inaczej jest i tym razem.
Dwie nowe serie są zupełnie niesamowite! Temat: geografia. Temat:
świat. Temat: kontynenty. Temat: miasta Polski.
SERIA
KONTYNENTY
1.AFRYKA
2.AMERYKA
POŁUDNIOWA
3.AMERYKA
PÓŁNOCNA
4.AUSTRALIA
5.AZJA
6.EUROPA
ILUSTRACJE
PIOTR NOWACKI
TASHKA,
WARSZAWA 2017
Pierwsza
seria to Kontynenty. Ale jak przekonać młodego, najmłodszego
człowieka do zgłębienia pojęcia „kontynenty”, „różne
części świata”? Jest na to sposób wręcz idealny – zwierzęta!
Każdy lubi zwierzęta! Nie takie, to inne. Nie węża, to psa. Nie
konia, to krowę. Zawsze coś się znajdzie. I tu wkracza Tashka ze
swoimi Kontynentami, na których żyją rozmaite zwierzęta. W
Europie na przykład żubry i bociany, w Ameryce Południowej
drzewołazy i oceloty, a w Azji pandy i nosacze. Nie ma tu miejsca na
spory, bo wsparcia merytorycznego udzielił Warszawski Ogród
Zoologiczny. Cała seria, jak to seria, jest bardzo spójna. Z mapą
świata na końcu i zaznaczonym danym kontynentem, ze wszystkimi
zwierzakami, występującymi w danej części, na okładce, z
jednolitym projektem graficznym każdej ze stron, z fantastycznymi,
wesołymi rysunkami Piotra Nowackiego (oj, znamy i kochamy tego
Pana!). A w środku? Jedna informacja na temat każdego zwierzaka.
Najważniejsze. Istota sprawy. Clue. Sedno. Pointa. I bonus. Bonus
wręcz fantastyczny – wszystko w trzech językach: polskim,
angielskim, niemieckim. To też swoisty znak rozpoznawszy Tashki –
multijęzkowość. Do tego nazwa zwierzęcia jest napisana pogrubioną
czcionką, więc łatwiej zapamiętać, że gepard to cheetah lub
Gepard, a ryś to lynx lub Luchs. Idealnie, by zobrazować hasło:
nauka przez zabawę.
SERIA
PRZEWODNIKI
ZAKOPANE
KRAKÓW
WARSZAWA
WROCŁAW
KAZIMIERZ
DOLNY
ILUSTROWAŁ
ROBERT ROMANOWICZ
TASHKA,
WARSZAWA 2017
Teraz
przenosimy się w głąb Europy. Do Polski. Konkretnie chcemy
zwiedzić Kazimierz Dolny, Zakopane, Warszawę, Kraków i Wrocław.
Teraz chcemy jeszcze mocniej, bo są niezwykłe, wyjątkowe,
niecodzienne przewodniki po tych miastach! Właściwie to trochę
brak mi mądrych słów na to, by opisać, jak jestem nimi
oczarowana. Nie dość, że Robert Romanowicz, nie dość, że znów
multijęzykowość (polski, angielski, niemiecki, hiszpański), nie
dość, że Polska, to jeszcze przewodniki dla Dzieci! OB-RAZ-KO-WE!
Nie da się? Da się! I to jest właśnie w tym projekcie tak
zachwycające! Po każdym mieście oprowadza nas Królik (Zając?),
odwiedzając najważniejsze, najbardziej charakterystyczne miejsca. W
Warszawie Syrenkę i Pałac Kultury i Nauki, w Krakowie Kopiec
Kościuszki i Smoka Wawelskiego, a w Kazimierzu Dąb Króla
Kazimierza. Oczywiście nie brakuje elementów współczesnych, bo w
Warszawie mamy Centrum Nauki Kopernik i Lotnisko Chopina, a we
Wrocławiu Sky Tower i Stadion. To dobrze – takie są właśnie
miasta dzisiejsze, miasta, które zwiedzają współczesne Dzieci,
miasta, które mogą je zainteresować, zafascynować, zafrapować.
To, co mnie ujęło szczególnie, to miejsca nieoczywiste, także w
kontekście układania wycieczek krajoznawczych pod Dzieci –
Wrocławski Teatr Lalek, Pomnik Małego Powstańca i Teatr Wielki w
Warszawie czy Muzeum Kornela Makuszyńskiego i Teatr im. Stanisława
I. Witkiewicza w Zakopanem.
A
okładki? Majstersztyk! Czekam na rozbudowanie serii (choćby o nasz
Gdańsk, Gdynię i Sopot). I już widzę oczyma wyobraźni, jak
Majka, wielbicielka prowadzenia nas zgodnie z mapą (he, he, he),
przy kolejnym wypadzie do Krakowa czy Wrocławia trzyma w dłoni
przewodnik i „odhacza” kolejne punkty na liście. Doskonały
sposób, żeby pokazać Dzieciom miasta Polski. Najlepszy, bo na ich
poziomie, bo można zaangażować je w cudowny sposób (szukanie,
porównywanie, sprawdzanie, jakie są elementy wspólne
rzeczywistości i ilustracji), bo są prześliczne! Nie wyobrażam
sobie, żeby któreś nie polubiło Królika (Zająca?).
Przy okazji naszła mnie myśl, że jeśli kiedykolwiek miałabym kupować prezenty zagranicznym Dzieciakom, to tylko serie Tashki – idealne są do tego!
ODILE
BAILLŒUL
SERIA
MAŁE MYSZKI
„FRANISZEK
STRACHLIWY MYSZEK”
(TŁ.
AGATA BUZEK)
WYDAWNICTWO
LITERACKIE, KRAKÓW 2017
FOTOGRAFIE
CLAIRE CURT
To
książka-definicja. Gdybym miała wskazać coś, co zobrazuje słowo
„uroczy” (a nawet przeuroczy) to zdecydowanie byłaby ta
kartonówka. Były już książeczki z fotografiami, były nawet
takie, gdzie to myszki były głównymi bohaterkami. Ale to zupełnie
co innego. Przede wszystkim ze względu na treść. We „Franciszku”,
w tej książce z twardymi stronicami, zmieściły się wszystkie
strachy, straszki, przerażenia i lęki małego dziecka spoza
książki. Mrówki (robale!), zgaszone światło w nocy, piwnica,
drewniany mostek po którym trzeba przejść samemu, a nawet to, że
„Mama kocha moją mała siostrzyczkę bardziej niż mnie”. Jest
tu wszystko. Bez silenia się na piękny język, wiersze i poezję.
Po prostu – tak, jak widzi, słyszy, czuje, mówi małe Dziecko.
Wprost. To takie strachy, do których czasami ciężko (wstyd) się
przyznać, ale są. Takie strachy, które czasem przeżywa się w
samotności i wtedy są dwa razy większe. I to wszystko tu jest,
naprawdę! Na tych kilkunastu stronach. To zupełnie niesamowite! Jak
prosta ale ważna to książka! Dziecko czyta o Franciszku i dostaje
przekaz – nie jesteś sam! Jest jeszcze Franciszek. To nic
dziwnego, że się boisz. Wszyscy się czegoś boją! A już
najpiękniejsze, najwspanialsze jest zakończenie tej książeczki.
Oczywiście nie zdradzę, jak się kończy. Powiem tylko, że zaraz
obok całego dziecięcego strachu, który jest w tej książeczce,
jest również cała dziecięca odwaga! Dzieci mają moc, siłę,
umieją pokonywać wszelkie przeszkody, mają w sobie magię i
determinację, której mógłby pozazdrościć niejeden dorosły. A
mówiłam już, że jest przeurocza?
EWA
KOZYRA-PAWLAK I PAWEŁ PAWLAK
”MAŁY
ATLAS PTAKÓW”
NASZA
KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2017
TEKST
I ZDJĘCIA EWA KOZYRA-PAWLAK
ILUSTRACJE
EWA KOZYRA-PAWLAK I PAWEŁ PAWLAK
RYSUNKI
HANIA CISŁO
I
last, but absolutely not least – PTAKI od PAWLAKÓW! To taka
książka, której nie da się pokazać. No bo jak pokazać czyste
piękno na zdjęciach? Nawet jeśli ma się najlepszy aparat? Jak
pokazać ten ogrom detali, smaczków, rysuneczków, igłę wbitą w
materiał, zostawioną tam tyleż przez przypadek, co celowo? Jak
pokazać ptaki w wersji duetu idealnego?
To
opowieść bardzo prywatna. O ptakach Pawlaków, tych, które
urządziły sobie mieszkania w dachu ich domu, o tych, które
mieszkają tuż obok. A zaczęło się od kopciuszka. Bo to on
pierwszy mieszkał w domu Pawlaków. Ale kłaniał się nisko,
zapraszał i po dziś dzień są przyjaciółmi, nie tylko
współlokatorami. Tekst w tej książce to pamiętnik. To kilka
gawęd o tym, co się kocha. Ornitolodzy-amatorzy obserwują „swoje”
ptaki, potem szukają ich w atlasie, sprawdzają imiona, notują, co
je odróżnia od innych, uśmiechają się, kolekcjonują pióra i w
końcu zamykają to wszystko w książkę dla Dzieci. Na przykład o
tym, że sójka to rozrabiaka, bo często wdaje się w bójki; o tym,
że dzięcioł zielony wyjada pawlakowe mrówki o tym, że gdy
słowiki śpiewają, to dzieci najczęściej już śpią...a szkoda!
Czy ja będę wychwalać tę książkę pod niebiosa (tam, gdzie
mieszkają zazwyczaj ptaki)? Nie, bo zwyczajnie nie umiem. Wolę
posłuchać Pawlaków, pooglądać Pawlaków, poobserwować te ich
ptaki ze zdjęć, farb, materiałów i akwareli… Zostawię tu tylko
dwa słowa: książka perfekcyjna. I może jeszcze jedno, bo choć
nadużywane, to w tym wypadku jest idealne: polecam!
*nasze
książeczki z twardymi stronami, idealne dla małych rączek
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń