437. ROBAL TEŻ CZŁOWIEK CZYLI DOBRY PR DLA ROBALA
YUVAL
ZOMMER
„WIELKA
KSIĘGA ROBALI”
SPECJALISTKA
OD ROBALI BARBARA TAYLOR
(TŁ.
MICHAŁ BRODACKI)
GRUPA
WYDAWNICZA FOKSAL
WYDAWNICTWO
WILGA, WARSZAWA 2017
A
fuj! Bleeeee! Ohyda! Weź to! Wynieś to! Zabij to! Boję się!!!
To
nie są teksty z kiepskiego horroru. To są słowa, które słychać
w każdym, powtarzam, w każdym polskim domu, sklepie, nad morzem,
nad rzeką, na łące, w parku i w autobusie.
Bo
one są wszędzie.
Są
inne. Mają więcej nóg, więcej oczu. Umieją chodzić po ścianach
i po suficie. Niektóre mają skrzydła. Niektóre owszem, gryzą.
Znów
się powtórzę – to nie horror! To codzienność.
A te
stwory, o których mówię, boją się pewnie milion razy bardziej,
niż my. Bo są pewnie milion razy mniejsze od nas…
Robale…
A co
to w ogóle są te robale?
Zazwyczaj
nazywamy robalami wszystko co malutkie, biega i nie ma kręgów.
Tymczasem „robale” to tak naprawdę bezkręgowce, a wśród nich
są i owady, i ślimaki, i pająki, i wije, i dżdżownice.
A
jak podejść do nich cichutko, na paluszkach i obejrzeć je przez
lupę okaże się, że...są prześliczne!
Nagle
można dostrzec, że każdy „robal” jest inny – zupełnie jak
wśród ludzi i zwierząt, że każdy ma indywidualne cechy
charakteru, że każdy lubi co innego i co innego robi w ciągu dnia.
A
jaka jest ich mnogość! Jaka niesamowita chęć życia, skoro
opanowały, zupełnie tak jak człowiek, całą ziemię, wszystkie
środowiska – lądy, morza, powietrze… Są fascynujące! I do
tego mają świetne nazwy – modliszka, nartnik, straszyk…
To
całe maleńkie towarzystwo znalazło się w „Wielkiej księdze
robali”. Dlaczego wielkiej? Chyba dlatego właśnie, że jest ich
taka ilość! Wszystkie sprawy, które mają do załatwienia, nie
zmieściłyby się w małej książeczce. No bo jak Yuval Zommer
miałby upchnąć w czymś niewielkich rozmiarów i to, że biedronka
jest czerwona w kropki, bo tym właśnie sposobem mówi wrogowi
„jestem trująca!”, i to, że motyl węszy czułkami, i to, że
mrówki z kolei za pomocą czułek rozmawiają, i to, że mucha
zmiękcza pokarm swoją śliną, i to, że wije żyły na ziemi
jeszcze zanim pojawiły się dinozaury, i to, że ślimak błotniarka
gromadzi powietrze pod muszlą, żeby móc oddychać pod wodą i
jeszcze kilkadziesiąt innych zadziwiających faktów. A na dodatek
drzewo rodowe robali! No w formacie A5 na pewno by się nie udało.
Ale
nie warto oceniać książki po okładce/wielkości. A w środku -
cuda, cudeńka! Bardzo podoba mi się pomysł, żeby przyczaić się
w naturalnym środowisku danego „robala”, poobserwować, a potem
wszystko narysować dokładnie tak, jak było. To zaproszenie w
trzcinę nad rzekę, skąd najlepiej widać ważki, w głąb ziemi w
ogródku, gdzie rosną marchewki i pietruszki, żeby przyjrzeć się
dżdżownicom, a żeby zajrzeć w oczy ślimakowi – no też
najlepiej do ogródka!
Lubię
takie książki, pełne… wszystkiego, wypełnione po brzegi,
spęczniałe. Lubię zwracać uwagę na coraz to nowe szczegóły,
coraz więcej odkrywać, z każdym kolejnym oglądaniem. A w te
śliczne obrazki, pełne szczegółów, ruchu, bzyczenia i
małych-wielkich spraw, wkomponowane są krótkie, hasłowe teksty –
sama kwintesencja, to, co najważniejsze, ciekawostki, które, jak
wiadomo, najlepiej się zapamiętuje. Na przykład, że skoczki,
gdyby były wzrostu człowieka, to z łatwością przeskoczyłyby
dom, albo że larwy ważek żyją w wodzie, a jak wykształcą im się
skrzydła, wzlatują w powietrze, albo, że bąki latają szybciej od
samochodu jadącego autostradą. No i najważniejsze – jaka jest
różnica między konikiem polnym a pasikonikiem? Koniki polne
cykają, pocierając tylnymi nogami o skrzydła, a pasikonik pociera
skrzydłem o skrzydło!
A
dlaczego robale lubią nasze domy? No cóż.. „Z tego samego
powodu, co my! W domu jest ciepło, sucho i pełno jedzenia. Życie w
nim jest łatwiejsze niż na dworze.” Proste, prawda?
Mam
wrażenie, że Yuval Zommer napisał „Wielką księgę robali” po
to właśnie, żeby ocieplić wizerunek „robala”, żeby
uświadomić ludziom, że „robale” były, są i będą, że
owszem, żyją obok nas, ale wcale nie chcą nam wchodzić w drogę.
Że warto dziesięć razy zastanawiać się, czy na pewno chcemy
utopić w toalecie tego pająka, który uwił sobie pajęczynę w
lewym rogu naszego pokoju. Bo nie dość, że zazwyczaj „siedzi
spokojnie w swej pajęczynie”, nikomu nie wadząc i nie czyhając
na ludzkie życie, to jeszcze „chwyta i zjada muchy, które
uprzykrzają ci życie”. A że wygląda trochę inaczej, niż my?
Cóż z tego?! Kolejnym razem po prostu „przybij piątkę” z
pająkiem...
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...