24.NIEDZIELA WRÓŻEBNA
CLAIRE GAUDRIOT, SOPHIE DE MULLENHEIM
„MAŁA WRÓŻKA AMELKA. DETEKTYW Z
BAKI”
OPOWIADA NATALIA USENKO
PAPILON, POZNAŃ 2011
Zbiór zawiera:
W krainie chochlików
Szkoła wróżek
Nocne strachy
Tajemnica robota
Sekret ślimaków
Na tropie Dudusia
Zaginione cukierki
Zimowe śledztwo
a my dodatkowo przeczytałyśmy:
Czarodziejskie drzewo
Sekret Wróżki Zębuszki
Ta książka przywodzi na myśl słowo
ciepły. Jak ogromny puchaty koc, którym można nakryć się razem z
głową, a pod nim odprawiać czary, jeść lody waniliowe - nawet
zimą i urządzać przyjęcia dla misiów. Jak filiżanka absolutnie
słodkiej czekolady. Jak kot, który Ci siada na zmarzniętych po
wizycie na lodowisku nogach... Jest bardzo, bardzo kolorowa, ale
dzięki temu przykuwała uwagę mojej córki. Jest bardzo, bardzo
prosta, ale zabawna i można ją czytać zimowymi wieczorami dla
odprężenia. Zdecydowanie nie jest literaturą wysokich lotów. Leci
raczej nisko, ale my ją złapałyśmy i wcale nie zamierzam jej
puszczać. Małej dziewczynce, która we mnie mieszka, tylko na co
dzień się ukrywa, zaświeciły się oczy. Na tą tęczę barw, na
tę Amelkę, która ma skrzydełka, na te stroje przepiękne –
Amelka nosi latem klapki japonki i ma najładniejsze sukienki
(cudowne jest, że w każdej części ma inny strój!!!) i ma długie,
czarne włosy i w ogóle jest bardzo dziewczyńska. Żeby nie była
już taka całkiem słodka, to do tego jest detektywem. Wystarczy
trzy razy zaklaskać w dłonie, albo zostawić gdzieś list dla niej,
a ona zaraz się zjawi i rozwiąże tajemnicę zaginionego Dudusia,
znikających słodyczy, ślimaków bez domku albo zepsutego robota.
Do pomocy ma chochlika Gucia, który
jest największym przeciwieństwem dziewczyńskości i nie znosi
historyjek miłosnych. Ale za to kocha książki i jest ich
pożeraczo-zbieraczem. No i ma laboratorium pełne najdziwniejszych
wynalazków – jest tam na przykład mikroskop.
Jako, że u nas niedziela była bura i
ponura, trzeba było ją zakolorować. Gdy już wróciłyśmy ze
spaceru w śniegu po kolana (to ja), trzeba było jakoś ten dzień
obłaskawić. Majka jeszcze nie zna kredek i farb, więc cały
dzionek podczytywałyśmy sobie kolorową Amelkę, leżąc na naszym
czerwonym kocu, śmiejąc się między opowiadaniami, podjadając
mleko (to ona), albo czekoladę (to ja). I słuchając w tle jazzowej
muzyki. I międląc w dłoni jej łapkę (to ja), albo łapkę misia
(to ona). I taka to była słodko-leniwa niedziela.
Dwie z książeczek „Zimowe śledztwo”
(bo zima) i „Tajemnica robota” (bo najbardziej nam się podobała)
wystawiłyśmy na aukcjach dla WOŚP.
Mój Mąż powtarza, że Orkiestra to
wstyd dla władz państwa. Że powinni zaczerwienić się po czubki
uszu. A Owsiaka kochamy bezgranicznie, a w tym roku jeszcze bardziej
– w szpitalu, gdzie rodziła się Majka, doświadczyliśmy bowiem
działania Orkiestry. WOŚP cały rok finansuje w pełni program
powszechnych przesiewowych badań słuchu u noworodków. W książeczce
zdrowia mamy naklejkę z logo WOŚP, na której jest wynik badania.
Więc w tym roku portfel otworzył się jeszcze szerzej...
Ale słodziak mały :)
OdpowiedzUsuń