26.CICHO SZA...
JEROEN VAN HAELE
„MORZE CICHE”
(TŁ.JADWIGA JĘDRYAS)
NASZA KSIĘGARNIA,
WARSZAWA 2007
ILUSTROWAŁA SABIEN
CLEMENT
Morze nigdy nie jest
ciche. Szumi falami, chlupocze uderzając od brzeg, wyje sztormem,
krzyczy głosami mew. Jest hałaśliwe, ciągle gada, ciągle jest w
ruchu. Czasem można je złapać do dużej muszli, żeby potem
przytknąć do ucha i przenieść się na plażę.
Ale jest jedna
sytuacja,
w której może jest ciche. Milczy wtedy, gdy uszy są zamknięte.
Emilio
ma dziesięć lat i mówi o sobie "Urodziłem
się za wcześnie. Zbyt wcześnie rano. Lepiej się urodzić
wieczorem, wtedy się i słyszy i umie mówić, w południe tylko się
słyszy, a jak rodzi się wieczorem, umie się wszystko". Jest
niesłyszący i nie mówi, bo wstydzi się swojego głosu, którego
nie może kontrolować. Nie wie, czy brzmi jak szum fal, czy jak
skrzeczenie mew, czy jak kamyki, stukające o siebie, uciekając spod
butów.
Emilio
nie jest szczęśliwy. Jest zły, smutny, zamknięty w sobie, czuje
się gorszy – ma młodszą siostrę, która jest niezepsuta i
wydaje mu się, że takie dzieci kocha się bardziej. Nie, chyba nie
bardziej, może łatwiej. Ale nikt nie mówi tego Emiliowi. Tata,
który na miano taty nie zasłużył na pewno, opuszcza rodzinę. Ale
najpierw wyrywa z Emilia poczucie własnej wartości, godność –
wyśmiewa się z niego, szydzi, drwi. Nie mnie go oceniać – bo
chyba po prostu sobie nie poradził z niepełnosprawnością syna.
Albo był po prostu złym człowiekiem – nie wiem. Mama jest zbyt
zmęczona, zbyt przestraszona życiem i zbyt zajęta mniejszym
dzieckiem, żeby widzieć, co się dzieje z Emiliem tak naprawdę,
wewnątrz niego, w samym środku. Jedynym przyjacielem chłopca
zostaje Javier. To sąsiad, z rodzaju tych dobrych, misiowatych, o
szerokich ramionach i sercu otwartym na oścież. Z rodzaju tych,
którzy biorą nad morze niesłyszące dziecko i opowiadają mu, że
morze jest głośne i że tak naprawdę niesłyszące dziecko też
może usłyszeć jego szum.
To
jest książka do czytania przez łzy – tragedie spadają w niej na
każdą stronę jak przejrzałe jabłka. Śmierć, odchodzenie,
pożegnania, szyderstwo, oszczerstwo, przekleństwo. I w tym
wszystkim jest jeden mały chłopiec, który patykiem grzebie w
uszach głęboko, aż do krwi, bo może są po prostu zatkane...
I
za mało dla mnie tej nadziei na końcu.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...