114.DO WIWATU WYSTĄP!

DAVID WALLIAMS
„BABCIA RABUŚ”
(TŁ. KAROLINA ZAREMBA)
MAŁA KURKA, PIASTÓW 2013
ILUSTROWAŁ TONY ROSS

[Viva la gallina aunque sea su pepita! - po prostu ukochana Mała Kurka!]

Od kilku dni „Babcia rabuś” była lekturą Naszych wieczornych, przedsennych rytuałów. Gdy kończyłyśmy ją czytać, na pół-śpiącą główkę mojej córki skapnęło łez kilka.
Za te babcie, których już nie ma.
Za okrucieństwo młodości, które starość docenia zbyt późno.
Za wszystkie wizyty „bo tak wypada” w miejsce tych „kocham cię i chcę spędzać z tobą jak najwięcej czasu”.
I łzy kapały, choć to jest taka radosna książka, taka pełna optymizmu i wiary, że jeśli tylko jest się we dwoje, to można wszystko.
Bo jest ich właśnie nie mniej ni więcej tylko dwoje. Jest babcia – ze sztuczną szczęką, aparatem słuchowym i owłosionym podbródkiem. I jest Ben, wnuczek, który nie znosi piszczenia aparatu słuchowego babci, dotyku jej owłosionego podróbka przy pocałunku na powitanie i nie ma ochoty nawet myśleć, jak sztuczna szczęka wygląda poza ustami babci.
Co piątek spotykają się w jej małym, śmierdzącym kapustą domu na zupie kapuścianej, cieście kapuścianym i deserze kapuścianym. I partyjce scrabble, którego Ben nie znosi. W tym czasie jego rodzice oglądają „Taniec najsławniejszych sław” w telewizji (czasem na trybunach), albo idą do restauracji, żeby zjeść kolację i pewnie napić się wina.
Jednego wieczora, gdy głodny Ben, po wylaniu zupy kapuścianej za okno, szuka czegoś do przegryzienia, w puszce, gdzie dotąd stały ciasteczka, odkrywa klejnoty...
Wysypane na dywan w babcinym pokoju, okazują się łupami – babcia jest światowej sławy rabusiem w stanie spoczynku! Te klejnoty okazują się też mapą, według której spacerują babcine opowieści. Ben jest już przecież za duży na słuchanie bajek, gdy babcia chce mu je opowiadać na dobranoc, odwraca głowę i udaje, że śpi. Ale historie z życia wzięte, mrożące krew w żyłach pościgi i wymagające długich przygotowań skoki na najlepiej strzeżone skarbce – to co innego! To coś, co wyobraźnię chłopca może rozpalić do czerwoności. To coś, co trzyma go blisko domu babci i co każe mu z uśmiechem pakować się na cotygodniowy do niej wyjazd. A nawet odwiedzać ją poza piątkami!
I jakimś dziwnym trafem okazuje się, że razem z babcią można zaplanować skok. Ale nie będzie to skok zwykły – to coś jak skok ze spadochronem, a nawet bez, w świecie złodziejskich skoków – to będzie skok na wieżę Tower, gdzie trzymane są KLEJNOTY KORONNE...
Jestem pełna podziwu dla babci rabuś i pełna entuzjazmu dla faktu, że to nie jest zwykła babcia, co robi na drutach i głaszcze pięć kotów. Że owszem, stara jest, śmierdzi kapustą, pierdzi przy każdym kroku, ma strasznie babciny sweter i strasznie babcine okulary. Ale ma też niesamowitą profesję! Wiwat dla babć łamiących stereotypy w drobne drzazgi! No bo jak to - rabuś, złodziej, przestępca, złoczyńca, opryszek bohaterem książki dla dzieci? I to w spódnicy? A jednak wiwat dla babć rabusiów! Wiwat dla tych, które w puszce po ciasteczkach nie przechowują przestarzałych herbatników, na których można połamać zęby, a kilka diamentów, trochę złota, jakiś pierścionek, a nawet niejeden...
Wiwat dla tych, które z wnukiem planują skok na londyńską Tower! Wiwat dla tych, które dla swoich wnuków potrafią skakać, mimo że tak naprawdę nie mają już sił...

Babcia rabuś przyszła do nas pocztą...

...i od razu Majka zaczęła ją czytać






my wolimy ogórki :-)
[Dziękujemy Małej Kurce, że piórkiem swoim obdzieliła i Nas]

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...