119.MÓJ JEST TEN KAWAŁEK PODŁOGI
PRZEMYSŁAW
WECHTEROWICZ
„ŚNIEŻEK I
WĘGIELEK. PODRÓŻ DO GWIAZD”
ALEGORIA, WARSZAWA 2011
ILUSTROWAŁA ALEKSANDRA
WOLDAŃSKA-PŁOCIŃSKA
PRZEMYSŁAW
WECHTEROWICZ
„ŚNIEŻEK I
WĘGIELEK. PODRÓŻ DO AMAZONII”
ALEGORIA, WARSZAWA 2012
ILUSTROWAŁA ALEKSANDRA
WOLDAŃSKA-PŁOCIŃSKA
Podłoga to zupełnie
inny świat. Na podłodze dzieją się budowle z klocków. Na
podłodze rozkłada się namiot. Na podłodze można jeździć
drewnianym pociągiem.
Tych książek nie da
się czytać nigdzie indziej. To książki podłogowe i już.
Trzymane w rękach wyginają się, zazdrośnie strzegąc tekstu.
Ułożone na kolanach zsuwają się i wpełzają na podłogę, tam,
gdzie ich miejsce. Przytrzymywane na stole, nie pokazują wszystkich
barw i źle wchłaniają kolory z kredek. Bo oprócz tego, że to
książka podłogowa, to jeszcze książka, którą wspólnie trzeba
narysować. Odrzuca się dotychczasowe myślenie o książce, bierze
się w dłoń coś, co pisze, maluje, bazgrze, włącza się
przycisk, z którego płynie wyobraźnia i można samemu stworzyć
jedyne i niepowtarzalne dziełko. Wechterowicz i Woldańska-Płocińska
tylko trochę pomagają. On pisze jakaś historię, a ona pokazuje
jak wygląda Śnieżek, a jak Węgielek. I palcem wskazuje, gdzie
połączyć kropki i komu dorysować skrzydła. Co nie znaczy, że
trzeba na tym poprzestać. Bo można swój kawałek amazońskiej
dżungli wrysować w już istniejący i swoją przygodę kosmiczną
przedstawić tuż obok śnieżkowo-węgielkowej.
A Śnieżek to kot.
Biały jak śnieg. A Węgielek to pies. Czarny jak węgiel. Mieszkają
razem w jednym domu, za sąsiadkę mają sójkę, co za morze się
nie wybiera. Za to oni postanawiają zwiedzić świat. I nawet nie
tylko świat. Cały wszechświat! Wszystko zaczyna się od
cowieczornego oglądania gwiazd. I jedna nagle spada, a wtedy Śnieżek
mówi, że chciałby kiedyś zobaczyć gwiazdy z bliska. Wiadomo
przecież, że spadające gwiazdy niosą na ramionach spełnienie
marzeń. Zaraz potem przez komin wpadła butelka. A w butelce był
list. A w liście zaproszenie do odwiedzenia kosmicznych kotów.
Śnieżek i Węgielek wygrzebali z kufra dwa srebrne skafandry z
napędem odrzutowym i po prostu polecieli! Bo mieli przecież w
kosmos zaproszenie. Bo mieli marzenie, a marzenia trzeba od czasu do
czasu spełniać.
Innym razem na oknie
Śnieżka i Węgielka wylądował mały zielony listek. Rzekł, że
nazywa się Hurma i że przybył z Ameryki Południowej, z serca
Amazońskiej Puszczy. Leciał właśnie na biegun północny, bo
bardzo pragnął zobaczyć śnieg. Pewnie to było jego marzenie, a
marzenia przecież trzeba choć od czasu do czasu spełniać. Zielony
to kolor nadziei, więc Śnieżek i Węgielek z nadzieją spojrzeli
sobie nawzajem w oczy. Tylko tyle wystarczyło, żeby wiedzieć, że
Amazonia to kolejne miejsce, w którym po prostu bardzo chcieliby
być. Znów szybko się spakowali i wielkim jak 1000 słoni statkiem
pasażerskim M/S Neptun dopłynęli do puszczy. Wielu nowych
znajomych, wiele nowych ryjków, pyszczków, twarzy.
Wiele znów przygód do
opowiedzenia.
Majka od zawsze lubiła
spędzać czas na podłodze – toczy się tam dwie trzecie jej
życia, a ja z chęcią schodzę wraz z nią tak nisko. Tam jesteśmy
równe i nie ma znaczenia, kto ile ma centymetrów. Więc razem
kładziemy się na brzuchach i przemierzamy puszczę, rozgarniamy
liście i zaglądamy w talerze tapirowi. Albo pozdrawiamy
przelatujące obok UFO. Albo pokazujemy gdzie pies, a gdzie kot. I
który to Śnieżek, a który Węgielek. I na tej podłodze z
zachwytu unosimy się do sufitu, bo i tekst prosty i pełen znaczeń,
pękaty od przygód, radosny i rysunki, charakterystyczną, bardzo
lubianą kreską tworzone. I na tej podłodze tak możemy do
wieczora. A jak się naczytamy, to może być dywanem w domku dla
lalek, albo trasą blaszanego samochodu... Byle na podłodze...
Wechterowicz obiecuje
ostatnie szlify na „Śnieżku i Węgielku. Podróży w głąboceanu”.
I od razu zdradza
sekret, co Mikołaj będzie w przyszłym roku niósł w swoim worku.
„Śnieżek i Węgielek. Podróż na biegun północny”.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń