108.PO CICHUTKU

KS. JAN TWARDOWSKI
„WIERSZE NIE TYLKO DLA DZIECI”
MUZA SA, WARSZAWA 2013
ILUSTROWAŁA DOROTA SZOBLIK

[MUZA SA otwiera ramiona i chce zagarniać Dzieci, czytając im dobre książki]

Te wiersze zdecydowanie nie są do czytania na głos.
Są po cichutku.
Są w kąciku.
Są do myślenia.
Do czucia trochę też.
Są „nie tylko dla dzieci” - dzieci pewnie rozumieją je zupełnie inaczej. Dorośli na swój sposób odczytają „czy nie przychodziłem stale wczorajszy”. A młodsi doskonale odczytają „miłość której nie widać nie zasłania sobą”.
Sam Twardowski dziwił się, jak to jest, że ktoś go rozumie. I że rozumie czasem zupełnie tak, jak on pisze, a czasem wręcz odwrotnie. I jak to jest, że rozumie go ten, co ma lat dziesięć i prawie dziesięć razy tyle.
To jest właśnie fenomen poezji Twardowskiego – a bierze się z tej niesamowitej talentu iskry, z przekonania i wiary, z miłości do słowa, do Boga, do człowieka.
Jego Bóg to Bóg uczłowieczony – taki, który zimą potrzebuje szalika i który może nawet kiedyś miał katar. To Bóg dobry, którego rolą jest miłość. To taki prawdziwy ojciec, który czasem gniewa się na swoje dzieci, ale gniewa się dla ich dobra. I jeszcze dlatego, że jest sprawiedliwy. Ale w końcu zawsze przebacza. Bo nie lubi się kłócić. I na końcu jest przytulanie.
A Jego Matka Boska – to mama dla wszystkich, zabiegana w niebie tak samo mocno, jak mamy tu, na ziemi – te ziemskie gotują obiad i przewijają pieluchy, ta boska musi mieć czas dla wszystkich, także dla tych matek na ziemi, co proszą, co się skarżą...
Jego kościół, to kościół, w którym najważniejszy jest uśmiech i to, by klaskać w ręce na chwałę Bogu, a nie obrazy i złoto. Twardowski, sam przecież będąc księdzem, apeluje, żeby nie być „strachami na ludzi”, że kościół ma serca ogrzewać, bo inaczej przecież wszyscy uciekną.
Jego człowiek, to człowiek w kratkę – czarno-biały, nie do końca doskonały, czasem woli być aniołem, niż człowiekiem i jest w tym zbyt pyszny, czasem po prostu się potyka, upada i brudzi się, na czarno. Ale najważniejsze, gdy chce mieć czyste serce.
W Polsce temat religii to temat rozgrzany do czerwoności – gdy się go dotyka, to potem raczej boli. Nie można wierzyć w co się chce.
Ale ja chciałabym pokazać Majce cały boski świat – obojętnie w co, w kogo wierzę ja – chciałabym Jezusa ustawić obok Buddy, a dalej jeszcze Jah. I niech jej serce wybiera.
Ale jeśli będę chciała przedstawić katolicyzm, to niech to będzie religia w wydaniu Twardowskiego. Czuję, że on zna Boga lepiej, niż inni, że jakoś się z Nim dogadał. Poza tym wierzy dziecięco – to wiara, która nikogo nie odrzuca, każdemu daje szansę.
Ale ta książka jest dla mnie ważna też z innego powodu.
„Kup książkę a wydawnictwo MUZA SA przekaże 1 zł od każdego egzemplarza Fundacji Mam Marzenie”. Kiedyś, gdy jeszcze mój 1% podatku nie był potrzebny komuś bardzo bliskiemu, to właśnie dla Fundacji Mam Marzenie szła moja darowizna. Sprawdzałam na stronie – jak mogę pomóc. Może mam coś, co jest marzeniem jakiejś małej dziewczynki czy chłopca? I może to coś sprawi, że to dziecko wyzdrowieje? Od terapii śmiechem?
Jednego jestem pewna – Twardowski się uśmiecha za te wszystkie złotówki – tam gdzieś, gdzie teraz spaceruje...






[Dziękujemy wydawnictwu MUZA SA, że zaprosiło nas do gry i rozdaje instrumenty]

Komentarze