563. LOTERIA CZYLI PO CO ZNÓW CZYTAĆ O FRIDZIE?
JOANNA KOŃCZAK
„KOBIETY.
BADACZKI, CZEMPIONKI, AWANTURNICE”
NASZA KSIĘGARNIA,
WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁA
KAROLINA MATYJASZKOWICZ
Książek o
kobietach pisze się teraz mnóstwo. Rok 2019 ma być Rokiem Kobiet.
W Polsce to czas szczególny, bo równo wiek temu kobiety uzyskały
tu prawa wyborcze. Coraz więcej mówi się o kobiecej sile,
inteligencji, determinacji, odwadze, kreatywności. Coraz więcej
daje się przykładów na to, że kobiety są równie wartościowe co
mężczyźni. W języku polskim, który jest giętki i plastyczny,
powstaje wiele form żeńskich, które być może nie układają się
jeszcze na języku naturalnie, jeszcze musi się gimnastykować i
odnajdywać właściwe ułożenie, ale próbuje płynnie wypowiadać
te wszystkie „psycholożki”, „prezydentki” i „chirurżki”.
Każdą z książek
o kobietach witam z entuzjazmem. Zrobiłam dla nich specjalne miejsce
na półce. Gromadzę tam stosiki, które przykrywają malutki napis
„girl power!”. Mogłoby się wydawać, że jest ich za dużo, że
ta nowa moda zaczyna się przejadać i że zaraz będziemy pluć
kobietami na prawo i lewo. Ale ja cieszę się z każdej kolejnej
takiej książki, bo zawsze poznam kogoś nowego. A właściwie jakąś
nową. Są, owszem, kobiety, które znajdują się wszędzie – ich
nazwiska są jak mantra, którą powtarza każdy autor piszący o
kobietach: Frida Kalho, Maria Skłodowska-Curie, Coco Chanel, często
Nellie Bly, a w Polsce Wanda Rutkiewicz. Ale zawsze znajdą się
takie, o których istnieniu nie miałam pojęcia! I takie, których
obecność na kartach takich książek daje wielką radość.
Joanna Kończak
wyszukała nazwiska m.in. astofizyczki (Jocelyn Bell Burnell),
działaczki maoryskiej (Kāterina
Mataira), raperki (Sonita Alizadeh), kaskaderki (Mary Ann
Evans), działaczki ekologicznej (Wangari Maathi), autorki komiksów
(Marjane Satrapi) czy nawet łowczyni (Aisholpan Nurgaiv),
przytoczyła ich historie, żeby udowodnić, że kobiety też mogą.
Wbrew. Wbrew czemu? To zależy. Niektóre musiały zmagać się z tak
zwanym dobrym wychowaniem. Niektóre z reżimem. Niektóre z
ograniczeniami własnego ciała. Niektóre z nastawieniem środowiska.
Niektóre z wojną. A niektóre ze zwykłym, choć niezrozumiałym
szowinizmem i mizoginizmem.
Podoba mi się
bardzo konstrukcja książki Kończak. Wybrała 35 kobiet, napisała
o nich krótkie notki – zawarła esencję, zrobiła mocny
wzmacniający napar do łyknięcia na raz, ale stworzyła sieć i od
jednego nazwiska powędrowała do następnego i kolejnego. Jakby
każda ważna kobieta pozwalała odnaleźć następną wielką i
ważną. Jeśli jest Marjane Satrapi – reżyserka, to wspomniane są
Alice Guy-Blaché,
pierwsza reżyserka filmowa oraz Kathryn Bigelow, pierwsza i póki co
jedyna, kobieta nagrodzona Ocarem. Jeśli mówi o Grace Hopper,
programistce (stworzyła pierwszy program ułatwiający tłumaczenie
poleceń człowieka na zrozumiały przez maszyny język, pomogła
zaprojektować pierwszy komputer o szerokim zastosowaniu,
przeznaczony na sprzedaż), to mowa też o sześciu matematyczkach,
które programowały ENIAC czyli pierwszy na świecie w pełni
elektroniczny komputer (nawiasem mówiąc ta praca została
powierzona kobietom, bo uważano je za dokładniejsze i cierpliwsze,
ale także dlatego, że sądzono, iż programowanie jest pracą
czysto odtwórczą – stąd jeszcze do niedawna nie wiedziano o ich
istnieniu). Jeśli mowa o Joanne Rowling (nie jestem z pokolenia
Harrego Pottera, więc nie wiedziałam, że na pierwszym wydaniu
książki nie umieszczono jej pełnego imienia, ponieważ wydawca
twierdził, iż miłośnicy fantastycznych opowieści nie sięgną po
książkę, którą napisała kobieta. J.K. Rowling sugerowało
mężczyznę), to mowa też o Mary Shelley (Frankenstein został
wymyślony na wakacjach z powodu deszczowej pogody – wczasowiczka
Mary i jej przyjaciele umilali sobie czas opowiadając straszne
historie), Agacie Christie (jej bohater, Herkules Poirot, gdy autorka
uśmierciła go w jednej ze swoich powieści, dostał swój nekrolog
od „The New York Timesa”), Tove Jansson czy Astrid Lindgren.
Ale
i tak największym zaskoczeniem tej książki jest dla mnie Virginia
Apgar! Apgar, Apgar… coś mi to mówi… - tak zapewne mogłaby
powiedzieć każda matka. Bo każdy noworodek jest klasyfikowany
zaraz po urodzeniu według skali Apgar (to słynne pytanie, zadawane
drżącym głosem przez świeżo upieczone mamusie: „Ile ma
punktów?”). Dzięki wprowadzeniu jej w 1952 roku, znacznie spadła
śmiertelność dzieci w pierwszej dobie życia. Absolutnie nie
zastanawiałam się, skąd pochodzi ta nazwa. Tymczasem od nazwiska
twórczyni tej metody. Ale gdybym miała obstawiać, powiedziałabym,
że Apgar to jakiś facet. Więc Virginio, bardzo przepraszam!
„Jean
Bartik nadzorowała zespół, który przekształcił ENIAC-a w
komputer z wbudowanym oprogramowaniem. Komentowała gorzko: 'Gdyby
administracja projektu ENIAC- zdawała sobie sprawę, jak kluczowe
dla funkcjonowania komputera elektronicznego i jak złożone okaże
się programowanie, całkiem możliwe, że nie powierzyłaby tego
zadania kobietom.” [s.51] Dlatego tak ważne jest, żeby pisać
takie książki. Niechby i nawet powtarzałyby się w nich od czasu
do czasu te same nazwiska! Dlatego tak ważne jest, żeby czytać
takie książki. Niechby nawet i ósmy raz o Fridzie. Żeby
przywrócić pamięć. I żeby kiedyś, gdzieś, nastał taki czas i
miejsce, że już nigdy więcej żadna kobieta nie poczuje się
niedoceniana tylko dlatego, że jest kobietą.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...