558. WEEKEND Z BASIĄ: DLA TYCH STARSZYCH
ZOFIA STANECKA
„BASIA. LATO POD
PSEM”
LITERACKI EGMONT,
WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁA
MARIANNA OKLEJAK
Do tej pory było
tak, że jeśli ktoś chciał czytać Basię cały dzień, to musiał
się obłożyć stosem Baś. Stos Baś, pod którym niknie dzień,
jest zawsze przeżyciem nader miłym, ale mimo że wyszło ich już
chyba ze trzydzieści, to znamy je doskonale (niektóre na pamięć i
na wyrywki). I tu wydarzyło się nagle coś niesamowitego! Powstała
powieść o Basi! 166 stron pełnych pasków, żelków, kabanosów,
błota, przytulasów, deszczu oraz marzeń o psie.
Basia wyjeżdża z
całą rodzinką na wakacje nad morze, pod namiot. Jako, że jedzie z
nimi kuzynka Lula, to jadą dużym, pięknym, nowym samochodem wuja
Kocia i jest szansa, że po drodze nie odpadnie rura wydechowa. Basia
dostała od dziadka 10 złotych na żelki. Wszystko jest tak, jak być
powinno, chociaż Janek zwiastuje deszcz (przecież zawsze pada, gdy
rodzina Basi wyjeżdża pod namiot). Tylko dlaczego Basia się nie
cieszy? Bo Basia chce mieć psa. A mama usilnie, uporczywie i
notorycznie odmawia. Podaje nawet dość logiczne argumenty, tylko co
z tego? Basia chce i już! Psy tak pięknie pachną! I są
przyjaciółmi na całe życie! Jedyny pies jaki jest troszkę, tak
troszeczkę jej, to Paszczak, pies Anielki. I Basia miała plan, że
przez całe lato będzie się spotykała z Anielką i Paszczakiem w
parku i to będą najpiękniejsze wakacje jej życia. A tymczasem
Anielka i jej pies pojechali na wieś, a ona musi jechać tak daleko
od nich – nad morze. I to z kuzynką Lulą, która nie-na-wi-dzi
być brudna. A wiadomo, że pod namiotem inaczej się nie da. Po
prostu trzeba być nieustannie opiaszczonym, ubłoconym, lepkim od
żelków i z tłustymi od kiełbasek z ogniska palcami. Szkoda tylko,
że nie śmierdzącym od psiej sierści i śliny… Mama i tata
napełniają jednak serce Basi nadzieją – jadą na kemping, na
którym byli bardzo dawno temu. A na tym kempingu wtedy był malutki
szczeniaczek – Azor. Być może wciąż tam mieszka? Basia trochę
pokrzepiona łaskawie zgadza się na wyjazd. I oczywiście – to
będą najlepsze wakacje jej życia. A co się wydarzy? Długo by
opowiadać! Powieść można o tym napisać!
Powieść o Basi
jest doskonała jako pierwsza poważniejsza czytanka (no i oczywiście
jako piąta, dziesiąta czy tysiąc osiemsetna. Ja też się
wciągnęłam w fabułę, chociaż pierwsze samodzielnie przeczytane
powieści mam już daaaawno za sobą). Ma dużą czcionkę. Ma
krótkie, proste zdania. Ale nie jest infantylna (Basia nigdy nie
jest). To pełnokrwista powieść z elementami kryminału (no dobra,
elemencikami). Taka Basia jak zwykle, tylko XXL.
Ja, też jak zwykle,
podziwiam mądrość basiowych rodziców, ich cierpliwość (tak
rzadko krzyczą!), to z jaką uwagą i empatią podchodzą do swoich
dzieciaków, to jak wszystko, absolutnie wszystko potrafią
wytłumaczyć. Lubię tę rodzinę bardzo i cieszę się, że moja
sześcioletnia córka domaga się czytania o Basi a nie o Barbie na
przykład. Znam też chyba sekret tego wyboru – z Basią może się
identyfikować w stu procentach. To dziewczynka zupełnie taka, jak
ona, mieszka w Polsce, ma polskie problemy. Rodzina Basi to tak zwana
normalna polska rodzina, ze wszystkimi zwykłymi i zwyklusieńkimi
problemami normalnych polskich rodzin (które dziecko chociaż raz w
życiu nie zapytało: mogę mieć psa/wymienne na kota?”). To
ważne, bo jakikolwiek przekład, nawet najlepszej i najmądrzejszej
książki dla dzieci, to wciąż przeszczepianie. W związku z Basią
jestem patriotką do szpiku kości.
Basia to machina. To
chyba największy fenomen w polskiej literaturze dla dzieci.
Samograj. Solidna firma. Nie wiem, dlaczego jeszcze nie ma z Basią
klocków (LEGO z Basią – moje wymarzone!), zeszytów, plecaków i
koszulek. Brałabym wszystko (więc jeśli już będą te koszulki to
proszę także w rozmiarze L). Póki co biorę powieść. Dobre i to
(bardzo dobre!).
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...