97. IGNERŁOZIŃSKA/ŁOZIGNERSKI
MIKOŁAJ ŁOZIŃSKI
„PRAWDZIWA BAJKA”
KULTURA GNIEWU, WARSZAWA 2013
ILUSTROWAŁA MARTA IGNERSKA
[Kultura gniewu to chaos, z którego
wypadają perły]
Zaczyna się od zdziwienia, od
niepewności, od konsternacji. A potem już odrzuca się ramy,
schematy, konwenanse. I czarny kwadracik może stać się volvem, a
czarne kółko to pająk. A świat to wielka zielona kropka. Na całą
stronę. Nawet na dwie.
Historia jest prosta. Jest jakiś on i
jakaś ona. Wyruszają czarnym samochodem marki volvo w podróż, w
świat, nie wiem, czy dookoła, ale na pewno wszerz i wzdłuż. Jadą
i widzą. Patrzą. Oglądają. I gdzieś tam, zupełnie daleko od
Polski, zauważają, że mają pasażera. Mały, czarny pająk, który
mieszka za lusterkiem. I wkrótce to już pająk oswojony. I
wkrótce... ale o tym już powiedzieć nie mogę, bo zdradzę za
dużo.
A warto samemu.
Bo historia jest genialna. Bo jak ją
przeczytać/zobaczyć to się okazuje, że prawdziwe bajki kryją się
w każdej kieszeni, w każdej mysiej dziurze, w każdej skarpetce i w
każdym lusterku samochodowym. Trzeba tylko umieć je dojrzeć.
Bo jak mówi tytuł – to prawdziwe
wydarzenia. Albo wręcz przeciwnie – najprawdziwsza bajka.
Majka ilustracjom przyglądała się
długo. Majka ilustracje badała. I dotykała. I po swojemu mówiła,
opowiadała.
Ja bezwiednie pytałam „Majka, a co
to? Jak myślisz?” - to źle, powinnam ewentualnie „Jak ci się
podoba?”. Bo z abstrakcją nie ma tak łatwo, że się wie. Tutaj
co najwyżej można się domyślać. A najbardziej to czuć. Dlatego
chyba ta książka jest tak bardzo dla dzieci. Bo one podejdą do
niej bez myślenia, bez bagażu doświadczeń, bez szkiełka i oka,
bez wyuczonego doszukiwania się sensu w każdej kresce. Czasem jest
po prostu chaos i tyle. Milion trójkątów, a w środku kropka. I
czasem to jest pająk na autostradzie, ale może to być zupełnie
nic. Albo coś innego. Dlatego Majka po tych kreskach i kropkach
błądziła paluszkiem i mogła patrzeć na mnie z politowaniem. I
snuć własne wizjo-czucie.
To niezwykła książka i chyba też
trochę jest tak, że każdy może zrozumieć ją na swój sposób.
Jest niedosłowna, mimo że napisana, mimo że niby wszystko
powiedziane, ale połączenie lapidarnego tekstu i pełnych treści
ilustracji rozszerzają horyzonty interpretacyjne - właściwie do
granic świata, do widnokręgu.
Na styku słowa i obrazu spotkali się
Łoziński z Ignerską. Jedno stało prawą nogą w farbach, a drugie
lewą maczało w kałamarzu. I postanowili razem coś zrobić. To
doskonała symbioza, półsłówkami się porozumiewanie, w myślach
czytanie – aż dziw, że to nie jedna osoba słowo i obraz
tworzyła, jakaś Ignerłozińska, albo jakiś Łozignerski.
Podziwiam wyobraźnię autorów. To
słowo na obraz przekładanie, to dopełnianie, to dopowiadanie to
ubogacanie. Wyobrażam sobie, że Łoziński przyniósł nagi tekst,
kilka strof wydrukowanych na jednej kartce A4. A Ignerska – szast
prast i zrobiła podróż. Bohaterów ożywiła. I mamy prawdziwą
bajkę.
[Dziękujemy Kulturze gniewu za
pełną gniewu kulturalnego pozycję]
przymierzamy się do tej książki:))
OdpowiedzUsuńOj, warto!
Usuń