94. TRZY POWODY
DANUTA PARLAK
„ZWARIOWANA KAŁUŻA”
CARTALIA PRESS, POZNAŃ-WARSZAWA 2008
ILUSTROWAŁA AGATA DUDEK
W WERSJI AUDIO CZYTA JAROSŁAW
KOPACZEWSKI
[Przenikliwość umysłu i szlachetność
manier to cechy jakim hołduje niezwykłe wydawnictwo Cartalia Press]
A początek był taki, że Rudy Zenek
(kot) spotkał Łaciatego (psa) i stwierdził, że dzieje się z nim
coś niedobrego. Pies oszalał. Albo nauczył się nowego języka. Bo
krzyczy jakieś niezrozumiałe słowa, w rodzaju :”UKNUTAR!” albo
„YCOMOP!”
A potem spotyka jeszcze kijankę, która
uparcie twierdzi, że jest Matyldą. Tylko, że Matylda jeszcze
niedawno była żabą...
Rudy Zenek nic nie rozumie. Rozumie zaś
kruk Horacy – przynajmniej to, że Łaciaty mówi od tyłu, a żaba
cofnęła się w rozwoju.
Tylko skąd? Jak? Dlaczego?
Na drodze staje wszystkim kałuża...
Niby zwykła, niby nic. W kałuży jednak ktoś mieszka – to
Kałużnik, w kapeluszu i z błoną między palcami. To „Kałużnik”
wyjaśnia, dlaczego żaba może zmienić się w kijankę, a pies
szczekać od tyłu.
Kałużnik bowiem wie prawie wszystko,
pisze nawet pewien traktat naukowy „O kałużystości świata”...
Tylko, że Łaciaty chce znów szczekać
po swojemu, a żaba woli skakać niż pływać i przeżywać drugą
młodość.
Tutaj trzeba pomocy, nawet, jeśli
przyniesie się ją od tyłu.
To książeczka trzypowodowa – trzy
rzeczy w niej skradły moje serce i uciekły z nim do kałuży.
Powód pierwszy – niesamowite
wydanie, w grubej kartonowej okładce. Kojarzy mi się z takim tomem,
który jest oprawiony specjalnie dla mnie w małym zakładziku
prywatnego introligatora. Majka, dostając „Kałużę...” w ręce,
usilnie stara się rozdzielić okładkę i zajrzeć do środka – a
tu okładka dziecioodporna! Ilustracje nie trafiły do mnie od razu,
ale gdy już przyjrzałam im się uważnie, razem z zachwyconą
Majką, oswoiłam, to „nie oddam ich za szkiełka i za lizaków
sto”. Mają swój urok, swój czar, czasem komiksowe lekko, a
czasem tylko po prostu ładne. . I tekst, który raz jest czarny, a
raz zielony,albo morski nawet, to rośnie, to maleje, bawi się z
nami, ucieka, psoci.
Powód drugi – gdy ktoś bawi się
słowem, to ja mruczę jak kot – mogę od tyłu i od przodu
mruczeć, mogę pod włos i z włosem. Gdy tylko w tekście padło
słowo „Kałużnik” Danuta Parlak mnie kupiła. Nie musiałam się
już zastanawiać, że tekst jest mądry, że inteligentny,
wiedziałam, że jeśli ktoś wymyśla Kałużnika i ubiera go w
kapelusz i jeszcze każe mu pisać „Traktat o kałużystości
świata”, to to musi być dobre. A do tego jeśli ktoś nazywa koty
Pręgowany Józek i Rudy Zenek, to na wstępie dostaje pół kilo
czekolady. I nawet mi nie przeszkadza, że koncept jakby podpatrzony
u znanych bajkopisarzy (Kryłow i Krasicki mi chodzą po głowie).
Powód trzeci – ja i Majka najpierw
wysłuchałyśmy audiobooka. Słuchamy mnóstwo, gdy się ubieramy,
gdy autem jedziemy, ja, gdy sprzątam i gdy układamy klocki. Dawno
nie słyszałam tak fantastycznego wykonania, tak wielkiego w tekst
zaangażowania, takiego kocio-mruczenia, takiego kałużystego głosu,
gdy Kałużnik się odzywa. Wykonanie mistrzowskie! Bardzo trafnie na
pudełku napisano, że Jarosław Kopaczewski „opowiada” a nie
czyta...
Z „Kałuży...” cieszę się tym
bardziej, im mocniej uświadamiam sobie związki/zawiązki
wydawnictwa Cartalia Press z niesamowitą fundacją Festina Lente.
To działacze, którzy chcą
popularyzować czytanie – po prostu i najzwyczajniej w świcie.
Albo może nie najzwyczajniej, bo robią
wiele bezinteresownie, za darmo, z dobroci serca.
„Festina lente” to tłumacząc –
śpiesz się powoli. To oprócz wielkiego daru, jakim jest zarażanie
czytaniem i miłością do książek, także zwrócenie uwagi na
szybkość, z jaką kręci się dzisiaj ziemia. Zwrócenie uwagi na
zalew informacji, na nowe media, na pokusy, pułapki, na otumanienie
postępem. „Festina lente” chce pokazać, że z postępu można
czerpać pełnymi garściami, ale trzeba to robić mądrze. Mówią o
tym, dzielą się słowem, organizują piękne akcje – wyposażają
w audiobooki i książki wszystkie te miejsca, gdzie słowo może być
potrzebne podwójnie – na przykład Instytut Matki i Dziecka, albo
dziecięce Hospicjum Onkologiczne.
Prowadzą dwa portale, dotyczące
czytelnictwa – iczytam (dziecięcy) oraz Chmurę czytania - prawda, że piękna nazwa? (dla
dorosłych). I dzielą się tam audiobookami – zupełnie za darmo
(kto oprze się „Zajączkowi z rozbitego lusterka”, albo
„Słoniątku”, także po angielsku?).
Więc „festina lente!” czytelniku,
bo możesz czasem przegapić coś pięknego!
[Dziękujemy Cartalia Press za
zderzenie z edytorstwem na miarę dzisiejszych czasów]
my dopiero chcemy rozpocząć naszą przygodę z audiobookami więc dzięki Ci za ten wpis!:))
OdpowiedzUsuń