88.PRZEKŁAD
IFI UDE
„ZEBRA”
POŁAWIACZE PEREŁ,
WARSZAWA 2013
ILUSTROWAŁA NEŽKA
ŠATKOV
[Poławiacze pereł
łowią dla Dzieci tylko to co piękne i wartościowe – Dzieci są
zbyt ważne na niską jakość]
„Zebra” nas
zaskoczyła, gdy szłyśmy sobie na spacer. Zmierzałyśmy właśnie
w stronę deptaka, gdy spotkałyśmy Pana Listonosza z wystającą z
torby kopertą – nasze nazwisko, nasz adres. Ucieszył się, że
nie musi się wdrapywać na Nasze czwarte piętro, złożył paczkę
w ręce Majki i poszedł. I my też poszłyśmy. Ale my oniemiałe z
zachwytu!
Bo „Zebra” jest
zachwycająca!
Majka kartkowała ją
(wywołując drżenie mego serca – bo jeśli wyrwie kartkę?) w tę
i z powrotem, ochoczo pokazując zebrę i konie na obrazkach. I
uśmiechała się i głaskała i przytulała. Znaczy – podoba jej
się. A gdy przyszłyśmy do domu, zrobiłyśmy herbatę,
rozsiadłyśmy się na podłodze i przeczytałyśmy. I oniemiałyśmy
drugi raz.
To książka
niesamowita z tak wielu powodów, że nie wiem od czego zacząć!
Może od tego, że to
poczwórny debiut.
Po pierwsze debiut
samego wydawnictwa. Poławiacze pereł deklarują, że chcą
przekazywać ważne treści w pięknej formie, a ja się uśmiecham,
bo tylko takie książki chcę Majce podsuwać.
Po drugie debiut
niesamowitej serii.
Na stronie wydawnictwa
można przeczytać: „SERIA "½+½=∞" - otwarta seria,
której poszczególne tomy piszą osoby dwukulturowe, pół Polacy.
Każdy z autorów wnosi do naszej kultury nową wartość, wynikającą
z wychowania na styku kultur, nieraz bardzo odległych.” Podobno
oprócz Ifi – pół Nigeryjki, pół Polki, do projektu zostało
zaproszonych już kilkanaście innych osób – pewnie teraz tworzą
swoje bajki, swoje magie...
Po trzecie autorka. Ifi Ude do tej pory można było usłyszeć – kilka dni temu miała miejsce
także premiera jej debiutanckiej płyty (debiut zostanie chyba
słowem kluczem!) - rok wcześniej wydała kilka singli i w
internecie zbierała pieniądze na wydane krążka. Się udało! Głos
ma niesamowity i włosy ma niesamowite. I kolor skóry też – mówi,
że w Polsce zawsze jest czarna, a w Nigerii biała, więc jest taką
kawą z mlekiem, koktajlem do popijania na dobry humor. „Zebra”
to jej pierwsza książka.
Ale zacznę od końca,
od ilustracji (też debiutanckich) – były na końcu, bo najpierw
wszystko inne się rodziło – wydawnictwo, seria, tekst. Ale
poruszyły mnie tak, że nie sposób o nich milczeć. Są
nietuzinkowe, świeże, mocne. Nežka Šatkov to pseudonim młodej
artystki – widziałam dziś jej raczkującego bloga. Nie wszystkie
rysunki tam mnie zachwyciły (a Majka nieustannie chciała patrzeć
na Słonia i absolutnie nic więcej), ale te w „Zebrze” są
genialne! Doskonale współgrają, doskonale podkreślają, z tekstu
czerpią oddech i zaczynają żyć własnym życiem, wylatują ze
stron książki i mogą być nadrukiem na kubku, koszulce, albo
plakatem, albo breloczkiem do kluczy. Są niebanalne, niosą
przesłanie – to doskonała kooperatywa, gdy dwójka artystów się
inspiruje – bo Ifi napisała tekst, a Nežka połknęła go i
palcami przełożyła na obrazy – piękne!
A co z zebrą? Zebra
rodzi się na mazurskiej wsi z czarnego ogiera i białej klaczy. Ma
czarno-białe paski i jest szczęśliwa. Wszystkie źrebięta są
szczęśliwe. I niejednakowe. Nikt nie zwraca uwagi na to, obok kogo
się pasie, jakiej sierści dotyka przy dziecięcych zabawach. Do
czasu... Dorośleją – a przynajmniej tak im się wydaje. I nagle
zaczynają im te pasy na zebrze przeszkadzać. I wyrzucają zebrę
poza nawias. Boleśnie odgradzają ją od siebie, a ona o mur się
uderza, chcą brać udział w ich zabawach, chcąc przynależeć. A
mur jest wysoki, nie do przeskoczenia, zebra ma nogi za krótkie. A
najgorsze, że w paski. I na nic zdaje się pełne miłości
tłumaczenie ojca, że to Bóg tak chciał, że to on pomalował
czarnego i białego konia w czarno-białe paski, by przypominały, że
„świat jest zbyt różnorodny, aby dzielić go na czarny i biały”.
[s.11] Najwyraźniej w rzeczywistości być różnym nie znaczy
otrzymać dar.
Dobrze jednak, że w
bajkach zakończenia są zwykle dobre. Że zebra robi coś
niesamowitego, co pozwala konikom zauważyć, że jest inna, ale
dzięki temu wyjątkowa.
Dobrze, że czasem w
życiu też są dobre zakończenia. Słuchałam wczoraj w nocy
rozmowy z Ifi w radiu.
I mając pod ręką
„Zebrę”, o której chciałam pisać, spojrzałam na nią jak na
pamiętnik samej Ifi, jak na doskonały przekład – to człowiek
przełożony na bajkę!
Każda dziewczynka
chciałaby mieć na imię Ifi. To imię księżniczki, szamanki,
wróżki. Inne niż Zosia czy Monika, magiczne. Ale czy każda
chciałaby mieć trochę inny kolor skóry? Trochę inaczej czeszące
się włosy?
Gdy dopiero zaczyna
odkrywać świat, to pewnie tak – potem coraz ciężej, mozolniej
z tym. Ifi opowiedziała swoją historię „dziewczyny pół na
pół”, która musiała uciekać z rodzinnego miasta do Warszawy, o
prześladowaniach, jakie ją w szkole dotykały, o wyzwiskach i
totalnej samotności, jakiej w tym koszmarze zaznała. O miłości
mamy i taty, którzy byli z nią, ale nie mogli skruszyć muru. O
tym, że agresja rodzi się i rośnie wraz z piersiami i młodzieńczym
trądzikiem. O tym, że chciała wyblaknąć, żeby upodobnić się
do innych. O tym, że to ona jest tą zebrą. I że tak, jak zebra
wygrała. Zebra na mazurskiej wsi i Ifi na warszawskiej ziemi są
tożsame. Patrzą na siebie z dwóch stron lustra i zwierzę w paski
unosi na grzbiecie traumę Ifi.
To historia
terapeutyczna. Ale to też historia do zawstydzenia. Że człowiek
człowiekowi... I historia do nauczania. Bo dzięki niej można –
trzeba! - powiedzieć dziecku, że jeśli na wsi mazurskiej urodzi
się z wielkiej miłości zebra, to jest to cud.
TA KSIĄŻKA DZIŚ
(JESZCZE PRZEZ CHWILĘ DZIŚ) MA SWOJĄ PREMIERĘ! Więc życzymy
sukcesów i trzymamy kciuki, żeby w szerokim świecie wywołała
tyle emocji, co w Nas.
[Dziękujemy
wydawnictwu Poławiacze pereł że przyjęli nas do swojej załogi i
dzielą się perłami]
wczoraj zwróciłam na nią uwagę na fb :) idę więc twoimi śladami :) zapowiada się dobrze! :) Marpil... Ty wiesz co! :) :) pozdrowienia na ten deszczem spływający dzień!
OdpowiedzUsuń...no wieeeemmm.... ;-)
UsuńAle nie pożałujesz!
U nas też Zebra już na półce, a dokładnie to na stole, bo ciągle trzeba ją przeglądać.
OdpowiedzUsuńNo trzeba, trzeba, bo piękna jest niesłychanie!
UsuńZebra zebrą, ale trzeba przyznać, ze piękną nazwę sobie wydawnictwo wymyśliło:))
OdpowiedzUsuńA to fakt, też zwróciłam na to uwagę - bardzo adekwatna jest do zawartości "Zebry" :-)
UsuńZahipnotyzowała mnie ta zebra :)
OdpowiedzUsuńi chyba nie umiem wstawiać komentarzy na Twojej stronie :( miejmy nadzieję, że ten się pojawi...
Jest komentarz :-)
UsuńA zebra - oj, magiczna....
Śliczna ta książka!
OdpowiedzUsuńDodaję bloga do obserwowanych :-)