85.MÓJ PRYWATNY KRASNOLUDEK
JOANNA PAPUZIŃSKA
„KRASNOLUDKI
PUCYBUTKI”
MILA, POZNAŃ 2011
ILUSTROWAŁA ELŻBIETA
KRYGOWSKA-BUTLEWSKA
[Żeby było
wartościowo – Mila ruszy dla nas głową]
Perły są zwykle
nieduże. Perły są zwykle zamknięte w skorupie. Perły są ukryte
i trzeba się wysilić, żeby perłę zacisnąć w dłoni. Ale są
cenne.
Perełki są jeszcze
mniejsze – to takie Dzieci-perły.
I dla Dzieci Mila
stworzyła serię „Perełki Mili”. A w tej serii, zamknięta w
ślicznej małej foremce, którą można zabrać ze sobą na spacer,
albo do poczekalni u lekarza, albo nawet na zakupy, żeby nie nudzić
się, gdy mam kupuje żółty ser i mleko, wyszła opowiastka
„Krasnoludki Pucybutki”.
Ja nie wiem, co jest
takiego w tej książeczce. Temat stary jak świat – bo odkąd żyje
człowiek, to żyją też krasnoludki. Jedne podlewają kwiaty, inne
zamiatają izbę, a jeszcze inne czyszczą buty. I nie biorą za to
żadnej zapłaty, prócz kąta do spania na deszczowy listopad. Są
tak maleńkie, że można je czasem przeoczyć. Ale Antek ma
doskonały wzrok, choć nosi okulary – widzi mało-widzialne i
zaprasza zziębnięte krasnoludki, czekające pod drzwiami do siebie,
do domu, do rodziny. Nie mówi nic nikomu, bo przecież nie każdy w
krasnoludki wierzy. Ale w nie nie trzeba wierzyć. A one i tak
czyszczą buty. Bo taka ich praca i powołanie. Są sprawiedliwe i
lojalne. I zawsze odpłacają dobrem za dobro. I tej antkowej
rodzinie właśnie im tak dobrze, że co rano wszystkie buty lśnią.
A tata nie pamięta, żeby je czyścił. A mała Oleńka bardzo chce
te krasnoludki zobaczyć. Bo małe Ole i trochę większe Antki
zawsze wierzą w krasnoludki. A już szczególnie w takie, które
czyszczą za nie buty.
Ot, taka sobie
historyjka, trochę z przymrużeniem oka, taka do kieszeni...
I chyba to ta
zwykłość/niezwykłość tak w tej książeczce ujmuje. To, że
krasnoludek może mieszkać w każdej szufladzie. I zjeżdżać po
każdym brudnym bucie. Byleby go zaproszono. Byleby dawano mu wiarę.
Byleby było w tym domu ciepło. I niekoniecznie chodzi o odkręcone
kaloryfery. Raczej o odkręcone serca.
Papuzińska – to
marka sama w sobie. Ale „Krasnoludki Pucybutki” nie mogłyby
istnieć bez Elżbiety Krygowskiej-Butlewskiej. Ona dała im twarze,
ona je urealniła. Ona narysowała dla nich buty, po których mogą
zjeżdżać. I ona dała całe tło – białego psa przechodzącego
przez jezdnię, mamę prowadzącą dziecko za rękę, Antkowe
okulary, Oleńkowego pluszowego misia, i młynek do kawy i łyżkę
cedzakową i kieliszek do jajek – a wszystko w krasnoludkach.... I
tego ulubionego mojego krasnoludka, co przez okno spogląda na śpiące
miasto, na księżyc w pełni, ten kubek herbaty, który gorący stoi
obok, swojsko tam, tak miło, że tylko by usiąść z nim razem i
czytać... I krasnoludki wyszukiwać w swoich własnych szufladach.
Takie, co znajdują perełki...
[Miła Mila, że nam
miły egzemplarz udostępniła]
Podoba mi się ta perełka. Widzę, że Majce też, bo pierwsza strona mocno już wymięta. :)
OdpowiedzUsuńOj tak, Majka zachwyciła się osobistym dla niej kotem! Wyprzytulała go, że hej!
Usuńfajne te krasnoludki:) i żeby taki jakiś za mnie wyprasował jeszcze;)
OdpowiedzUsuńJa też nienawidzę prasowania!!!!
UsuńMoje najstarsze dziecko nie miało serca do Papuzińskiej :( ale n aszczęście średnie uwielbia. Teraz bez przerwy czytamy zbiór wierszy "Kapelusze" i już widać, że Krasnoludki będą następne :)
OdpowiedzUsuńKrasnoludki są takie niepozorne, ale mają w sobie wielką siłę!
Usuń