133.SKRZATY, BEBECZKI, BLASZANE PUDEŁKA...
LILIANA BARDIJEWSKA
„DOM OŚMIU TAJEMNIC”
MARGINESY, WARSZAWA 2013
ILUSTROWAŁA ANNA POL
[Bo jeśli obcuje się z dziełem, to
nie tylko na Marginesach]
Każdy ma taki Dom. Taki, który do
niego mówi. Który przyjemnie opowiada lekko skrzypiącymi schodami.
Który bajdurzy niedomkniętą okiennicą. Który prawi majtającymi
się na zawiasach drzwiami. Taki, który od wejścia pokazuje, że
nasz pokój będzie na wieżyczce. Taki, w który wchodzimy i
wiadomo, że jest nasz. Że nawet, jeśli będziemy tu tylko na
chwilę, to ta chwila ubogaci nasze życie. To może być dom
rodzinny. Albo taki, w którym mieszka ukochana Babcia. Albo ten, w
którym było się na ostatnich wakacjach.
Dla Marcina to Dom numer 8 - trochę
stary, trochę odrapany... Do tej pory wszystkie inne domy na ulicy
patrzyły na niego z pobłażaniem, z politowaniem pewnym, ze
skrywanym uśmieszkiem. Ale pojawił się Dorosły, Dorosła i
Chłopak. I jeszcze pies. Do kompletu i na dokładkę.
Najpierw cała ulica zamarła, bo
przecież wiadomo, że taki chłopak to na pewno nic dobrego, że
pluje, że okna wybija, że mówi brzydko i całkiem nie po polsku.
Dom numer 8 próbował więc jakoś się zamknąć od środka, żeby
nie weszli, żeby nie zamieszkali...
Ale Marcin był zdeterminowany, bo on
już zobaczył swój pokój – niby z dołu i niby tylko kawałeczek,
ale dokładnie wiedział, że to będzie jego miejsce. Przynajmniej
na jakiś czas, przynajmniej na jakąś chwilę.
Bo rodzina Marcina to współcześni
nomadzi, którzy wędrują od zlecenia do zlecenia – ojciec Marcina
jest urbanistą i musi być wszędzie tam, gdzie jakieś miejsce
wymaga zmian. Gdy wszystko zmodernizuje, naprawi, ulepszy, to musi
iść dalej, w kolejne miejsce, które chyli się ku upadkowi i
trzeba je podnieść, pomóc mu się wyprostować.
Dlatego Marcin ma za sobą wiele
przeprowadzek. I pewnie umie spakować się do jednej tylko walizki.
I wcale nie wiadomo, czy gdzieś ma swój dom na stałe. Ale ten Dom
numer 8 na pewno będzie jego Domem tajemnic.
Bo po tym, jak w końcu Marcin otwiera
zatrzaśnięta furtkę, jak babcia Anzelma przyjmuje rodzinę pod
swój dach z uśmiechem, Dom też musi przyznać, że to mądry
chłopak, że warto powierzyć mu swoje sekrety.
A wśród nich jest skrzat, jest
Dusigroszek z długim ogonem, jest tajemniczy oficer Marynarki
Wojennej, który zdawał się być tylko historią wyssaną z palca,
jest smak babeczek migdałowych, który nie zmienił się od ćwierć
wieku, jest szkoła duchów, jest szklarz, co robi czasem witraże ,
a jego zakład pokazuje się tylko wtedy, gdy tego potrzeba, a
wszystko zamknięte w blaszanym pudełku, które chowa się pod
podłogą na czas, gdy przyjdzie kolejny godny tego chłopiec i Dom
numer 8 odsunie delikatnie deseczkę, spod której wystawi tajemniczy
pakunek...
To bardzo nastrojowa historia, z
oszczędnymi ilustracjami Anny Pol, z zapachem tęsknoty, unoszącym
się nad każdą stroną, z tym niesamowitym podmuchem, który biega
zawsze po korytarzach starych domów, to coś jak oddech wszystkich
historii, które się wydarzyły między ścianami, jak odciski
wszystkich placów, dotykających kiedykolwiek poręczy przy
schodach, jak wszelkie dobro i wszelkie zło, które się umościło
na najwyższym stopniu schodów.
To książka, która we mnie obudziła
głęboko ukryty, śpiący mój Dom tajemnic, taka, dzięki której w
środku nocy wyciągnęłam swoje magiczne pudełko, z figurką
aniołka, z poskręcanym rzemykiem i portfelikiem ze słoniem na
klapce. To taka historia, po której chce się oglądać stare
zdjęcia.
Dobra lektura, która cichutko gra
kołysanki...
[Dziękujemy Marginesom za marginesy do
notatek]
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...