131.NADGORLIWOŚĆ WSKAZANA!
DOMINIKA
SŁOMIŃSKA
„KOSTKA
I BRUNO. BAJKI WYCHOWAJKI”
G+J
GRUNER+JAHR POLSKA, WARSZAWA 2013
ILUSTROWAŁA
ANETA DMOWSKA
Kostka
poznaje Bruna na placu zabaw. Ale to nie jest zwykłe „cześć” i
podanie ręki, a potem wspólne lepienie babek z piasku. Bruno staje
w obronie Kostki, wobec trzech starszych chłopców, którzy
wyśmiewają się z jej imienia. Dzięki temu zyskuje jej szacunek i
przyjaźń dozgonną i najlepszą. Zaczyna się ich wspólna podróż
przez zwyczajne dni. Ale tylko niby zwyczajne, bo przecież każdego
dnia dzieje się tak dużo! Jednego wymyśla się nową zabawę,
której konsekwencje przynoszą sporo łez, drugiego oddala się spod
oka rodziców, nie mówiąc, że idzie się samemu na lody, trzeciego
poznaje się Jasia, co jeździ na takim śmiesznym wózku, a
czwartego są urodziny...
Bruno
i Kostka to zwyczajne dzieci – nie mają nadprzyrodzonych mocy, nie
umieją czarować, ale przeżywają najważniejsze i najwspanialsze
przygody, przeżywają życie...
A
rodzice stoją obok nich i muszą kierować nimi, trochę jakby oni
sami mieli zawiązane oczy i nie widzieli wszystkiego, jakby mogli
poruszać się po świecie tylko na dotyk i słuch. Rodzice muszą
stać obok i być brakującym zmysłem swojego dziecka – muszą być
przewidywaniem, konsekwencjami, wychowaniem, sumieniem, nauką. Muszą
być zawsze jeden krok przed swoim dzieckiem, żeby w razie czego
podać mu dłoń.
Od
zawsze to bajki i baśnie tłumaczyły świat. To opowiadania
pozwalały oswajać lęki. To legendy pomagały poukładać
rzeczywistość na odpowiednich półkach. Nie inaczej jest teraz –
tylko tematy trochę się zmieniły.
„Kostka
i Bruno” to bajki psychoedukacyjne (choć „bajki wychowajki”
brzmi dużo ładniej i łagodniej dla przestraszonego
odpowiedzialnością za wychowywanie, rodzicielskiego ucha), czyli
takie, dzięki którym dziecko uczy się radzić sobie z problemami.
Razem z tym dzieckiem, dla którego świat jest pięć albo nawet
piętnaście razy większy, uczy się rodzic. Uczy się, jak odlepić
od ręki dziecka jakąś piękną rzecz, która znalazła się tam
niby przez przypadek, ale wstyd nie pozwala komukolwiek o tym
powiedzieć; uczy się jak zasiać w dziecku wielkiego bohatera,
który będzie umiał stanąć do walki z niesprawiedliwością;
uczy, jak wybudować z rąk i nóg dziecka „mur na zawołanie”,
którym będzie stawał, gdy jego zdanie będzie inne od zdania
większości; jak skonstruować maszynę prawdomówności, którą
dziecko będzie umiało zawsze włączyć...
Autorka
książki jest psychologiem, więc w ręku ma wiele różnych
materiałów, z których może uszyć ochronny spadochron dla
dziecka. Wiadomo, że dziecko spadnie, bo musi spaść, ale może
mniej się potłuc. Napisała książkę dla dzieci i dla rodziców.
Dla dzieci są krótkie opowiadanka. Z morałem, ale bez
moralizatorstwa. A dla rodziców dodatkowo kilka wskazówek. To w
gruncie rzeczy proste rady – bo jeśli dziecko nie chce myć
włosów, to może wystarczy kupić specjalne koło do kąpieli? Bo
jeśli nie chce myć rąk, to może wystarczy pokazać, jakie
bakterie przylepiają mu się do tych rąk w ciągu całego dnia? Ale
są też wskazówki dużo delikatniejsze i wymagające więcej
finezji i sprytu – te o śmierci, o kradzieży, o asertywności, o
przyznawaniu się do winy, o zazdrości...
A
dla wszystkich są piękne ilustracje. Takie wiernie oddające
rzeczywistość. Nie mogę wprost oderwać oczu od bujnej, czarnej
czupryny Kostki – ma kręcone włosy i jest ich całe mnóstwo!
Co
prawda Majka jeszcze nie potrzebuje takich bajek, jeszcze nie pyta o
chorą babcię koleżanki, ani o rozwód rodziców kolegi, chętnie
myje ręce i nie zbiła dotąd żadnej szyby u sąsiada. Ale wiem, że
to wszystko przede mną, cały ogrom jej uczuć, z którymi nie
zawsze będzie sobie potrafiła poradzić – a ja wtedy będę
musiała dać jej gotową odpowiedź na cały świat.
Warto
więc wcześniej przygotować się do lekcji – tym razem
nadgorliwość wskazana!
[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa G+J]
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...