505. ZOSTAŁAM PODGLĄDACZEM
KATHARINA VON DER
GATHEN
„INTYMNE ŻYCIE
ZWIERZĄT”
(TŁ. BARTOSZ
NOWACKI)
PRÓSZYŃSKI I S-KA,
WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁA ANKE
KUHL
Ta książka jest
naprawdę niebezpieczna!
Otworzyłam ją, a
ona mnie połknęła! Dosłownie! Na jakieś dwie godziny oderwało
mnie od mojej rzeczywistości i rzuciło w świat pełen popędu,
zachcianek, miłosnych uniesień, marcowania i rozmnażania. Wszystko
tutaj aż huczy, a do zapłodnienia dochodzi dosłownie na każdej ze
stron (czasem po kilkaset razy!). Co to za bezeceństwa?! Co to za
bezwstydność?! A nic, to tylko Matka Natura… Jakaż ona jest
kreatywna! Jakaż ona jest twórcza! Jakaż sprytna, jakaż
fascynująca! Zaszczepiła w każdym jednym organizmie na ziemi
bezwarunkową chęć przetrwania. Ale także pewność co do swojej
śmiertelności, może nawet nieuświadamialną. Jak więc przetrwać?
Dzięki potomstwu! To po to Natura wykombinowała sobie popęd
płciowy i przyjemność z seksu. Po to, żeby chcieć więcej i
więcej i żeby jak najbardziej zaludnić, zaszympansić,
zakangurzyć, zalwić, zarekinić, zakocić, zazebrzyć, zakonikować
Ziemię.
Ale od chęci do dziecka daleka droga…
Najpierw są zaloty. Okazuje się, że przysłowiowe kwiaty i czekoladki, które działają na każdą kobietę, nie są wcale dziwne. Zwierzęta posługują się bowiem schematami uwodzenia i każdy gatunek ma swój własny rytuał, który na 100% doprowadzi do zbliżenia. Na przykład ryby rozdymkowate pływają blisko dnia i za pomocą płetw tworzą na piasku piękne mandale, tak, żeby samica od razu poznała, że to miejsce jest idealne do złożenia ikry. Altannik lśniący to miłośnik niebieskiego koloru, więc żeby wskazać samiczce drogę do swojej altanki, układa po drodze wszystko niebieskie, co może znaleźć (na przykład koralik, który uciekł małej dziewczynce z bransoletki), a wejście do altanki nawet czasami farbuje sokiem z jagód. Niektórzy śpiewają (na przykład ropusznik świecący. Ale fascynujące jest to, że zazwyczaj samica nie słyszy jego pieśni, dopiero, gdy nosi w brzuchu ikrę, gotową do zapłodnienia), inni stają do walki (jak zające szaraki. A tu ciekawostka, o której nie wiedziałam do tej pory – u szaraków samce nazywane są „gachami”). A gdy już samiec się tak nastara, namęczy, nazmienia ubarwienie i upierzenie specjalnie dla swojej partnerki, gdy ona spojrzy w końcu łaskawym okiem na jego wysiłki, to następuje kopulacja. Baaaaardzo różne są sposoby, czas, długość uprawiania seksu. Cykady robią to raz na 17 lat (sic!), a z kolei bonobo traktują seks jako sposób na nudę, na kłótnie, na porozumiewanie się, więc robią to nadzwyczaj często i we wszelkich możliwych konfiguracjach. Matronice zaś mają na to sposób dość niezwykły – samiec wgryza się w samicę i stopniowo się z nią jednoczy – większość jego organów (na przykład oczy, jelita czy szczęka zanika i staje się od tej pory jedynym dawcą plemników dla swojej samiczki). Jerzyki robią to w powietrzu, pikując w dół i muszą zdążyć przed gruchnięciem o ziemię. Kaczki co prawda opiekują się dziećmi troskliwie, ale za to są brutalnymi gwałcicielami. Samce ważki nie wierzą na słowo swoim partnerkom, zanim zaczną samicę zapładniać, używają swojego penisa do czyszczenia odwłoka samicy z ewentualnego nasienia innego samca. Za to jaszczurki Cnemidophorus to wyłącznie samiczki (na usta ciśnie mi się „Samiec twój wróg!”). Do zapłodnienia potrzeba kopulacji, ale robią to dwie samice i z jajek wylęgają się oczywiście zawsze tylko dziewczynki.
Ale od chęci do dziecka daleka droga…
Najpierw są zaloty. Okazuje się, że przysłowiowe kwiaty i czekoladki, które działają na każdą kobietę, nie są wcale dziwne. Zwierzęta posługują się bowiem schematami uwodzenia i każdy gatunek ma swój własny rytuał, który na 100% doprowadzi do zbliżenia. Na przykład ryby rozdymkowate pływają blisko dnia i za pomocą płetw tworzą na piasku piękne mandale, tak, żeby samica od razu poznała, że to miejsce jest idealne do złożenia ikry. Altannik lśniący to miłośnik niebieskiego koloru, więc żeby wskazać samiczce drogę do swojej altanki, układa po drodze wszystko niebieskie, co może znaleźć (na przykład koralik, który uciekł małej dziewczynce z bransoletki), a wejście do altanki nawet czasami farbuje sokiem z jagód. Niektórzy śpiewają (na przykład ropusznik świecący. Ale fascynujące jest to, że zazwyczaj samica nie słyszy jego pieśni, dopiero, gdy nosi w brzuchu ikrę, gotową do zapłodnienia), inni stają do walki (jak zające szaraki. A tu ciekawostka, o której nie wiedziałam do tej pory – u szaraków samce nazywane są „gachami”). A gdy już samiec się tak nastara, namęczy, nazmienia ubarwienie i upierzenie specjalnie dla swojej partnerki, gdy ona spojrzy w końcu łaskawym okiem na jego wysiłki, to następuje kopulacja. Baaaaardzo różne są sposoby, czas, długość uprawiania seksu. Cykady robią to raz na 17 lat (sic!), a z kolei bonobo traktują seks jako sposób na nudę, na kłótnie, na porozumiewanie się, więc robią to nadzwyczaj często i we wszelkich możliwych konfiguracjach. Matronice zaś mają na to sposób dość niezwykły – samiec wgryza się w samicę i stopniowo się z nią jednoczy – większość jego organów (na przykład oczy, jelita czy szczęka zanika i staje się od tej pory jedynym dawcą plemników dla swojej samiczki). Jerzyki robią to w powietrzu, pikując w dół i muszą zdążyć przed gruchnięciem o ziemię. Kaczki co prawda opiekują się dziećmi troskliwie, ale za to są brutalnymi gwałcicielami. Samce ważki nie wierzą na słowo swoim partnerkom, zanim zaczną samicę zapładniać, używają swojego penisa do czyszczenia odwłoka samicy z ewentualnego nasienia innego samca. Za to jaszczurki Cnemidophorus to wyłącznie samiczki (na usta ciśnie mi się „Samiec twój wróg!”). Do zapłodnienia potrzeba kopulacji, ale robią to dwie samice i z jajek wylęgają się oczywiście zawsze tylko dziewczynki.
Różnorodne są też
narzędzia, którymi ten seks można uprawiać. Tutaj Natura sobie
nieźle poszalała (są ilustracje! Chyba największe wrażenie
zrobił na mnie skomplikowany układ płciowy kaczora i kaczki).
A gdy już
przebrniemy przez akt płciowy, który wywołuje takie zawstydzenie i
taki rumieniec na naszych twarzach, wtedy nastaje piękny czas –
ciąża. Tu też Natura nie lubi jednostajności. Sposoby na ciążę
są przeróżne – u żółwi na przykład płeć dziecka zależy od
temperatury, w której inkubują jaja (ciepło będzie dziewczynka,
zimno-chłopiec), zające szaraki mogą być w dwóch
(niebliźniaczych!) ciążach jednocześnie, a sarna, gdy wie, że
warunki są niesprzyjające, może sobie przedłużyć ciążę
samoistnie. Rozwiązuje się także zagadka, od czego zależy kolor
jajek kury, brązowy czy biały (pewnie teraz wszyscy ci, którzy nie
mają pod ręką „Intymnego życia zwierząt” klikają w
internecie hasło „od czego zależy kolor jajka”…). No i poród…
Najpiękniejszy chyba u delfinów, uczestniczy w nim cała
społeczność samic delfinów. Delfinki rodzą się ogonami do
przodu i jak tylko małe wyskakują z kanału rodnego, mama lub inna
samica nosami wypychają go na powierzchnię, żeby zaczerpnął
pierwszy haust powietrza.
A co potem? Potem to
już trzeba tylko zaopiekować się swoim młodym (lub nie), nauczyć
go sztuki przeżycia (lub nie), zajmować się nim, pielęgnować,
bawić (nie wiedziałam, że kruki bawią się ze swoim potomstwem! I
to bardzo chętnie. Na przykład tocząc śnieżne kule albo wisząc
głową w dół z gałęzi!), karmić, przytulać, strzec przed
drapieżnikami… Ciężka praca (bądź nie) tylko po to, by taki
osobnik dorósł, dojrzał płciowo i przedłużył gatunek. Koło
się zamyka, Natura puszcza oko i bawi się dalej…
To wszystko (dużo,
dużo więcej!), przedstawia ta książka. Fakty, fakty, fakty! A
fakty są takie, że każdy gatunek na świecie uprawia seks, żeby
nie wyginąć, co więcej sprawia mu to czasami ogromną radość. Na
intymne życie każdego z gatunków składają się zaloty, akt
seksualny, zapłodnienie, ciąża, poród (w dalszej perspektywie
wychowanie), więc dziwne, że z takim uporem i wstydem pomijamy
pierwszy, jakże ważny element w opowieści o przetrwaniu gatunków.
Tutaj wszystko opowiedziane jest z werwą, z humorem, z pasją, z
fascynacją. Autorki rzetelnie przekazują wiedzę, nie szczędząc
czasem brutalnych przykładów. Ale „life is brutal”. Czasami.
Czasami jest tylko miło i pięknie. Nie na darmo wspomniane
wcześniej bonobo są znane jako jedne z najbardziej zrelaksowanych
zwierząt na świecie...
„Dla kogo ta
książka?” - takie pytanie ciśnie się od razu na usta.
Niepewność w rozmowach na temat seksu, pruderyjność i
wstydliwość, język, który staje kołkiem, gdy ma się powiedzieć
słowo… „penis” (cicho sza! to nie istnieje!), każe poszukiwać
odpowiedzi konkretnej, zdecydowanej i biorącej odpowiedzialność za
całe przyszłe intymne życie naszego dziecka. Wydawca zaleca dolną
granicę wieku jako 8 lat. Nie powiem z własnego doświadczenia, bo
Majka jeszcze nie jest targetem, nigdy jeszcze nie zadała kultowego
i fundamentalnego pytania „skąd się biorą dzieci?”, jest na
etapie „cipki” zamiast „sromu” i myślę, że o ile związki
homoseksualne przyjęłaby z dużą dozą tolerancji, oglądanie
ilustracji fascynujących (sic!) kształtów męskich czy damskich
genitaliów potraktowałaby jak oglądanie ilustracji ręki czy
wątroby, to przemocy w seks nie chciałabym jeszcze mieszać. Ale
pozostaje mi zaufać tęgim głowom (blurba do tej książki napisał
sam Andrzej Kruszewicz) i Rodzicom, którzy sami będą wiedzieli,
czy ich dziecko jest gotowe na tę fascynującą podróż. Jedno jest
pewne. Uchylam wieko okładki i nic już nie jest takie samo!
Doskonała książka o przyrodzie!
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...