507. ZASYPIANIE JEST NUDNE!
MARIA ŁASTOWIECKA,
MAŁGORZATA STRĘKOWSKA-ZAREMBA, ZOFIA STANECKA, BEATA OSTROWICKA,
PAWEŁ BERĘSIEWICZ, AGNIESZKA TYSZKA, GRAŻYNA BĄKIEWICZ, JUSTYNA
BEDNAREK, ZOFIA BESZCZYŃSKA, ROKSANA JĘDRZEJEWSKA-WRÓBEL, BARBARA
KOSMOWSKA, JOANNA FABICKA
„DOBRANOCKI NA
POGODĘ I NIEPOGODĘ”
NASZA KSIĘGARNIA,W
ARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁA
MAGDALENA KOZIEŁ-NOWAK
Ach te dobranocki…!
Ach to zasypianie! Ta walka, ta obrona – rękami i nogami, to
stawanie okoniem w gardle snowi! Te wszystkie „Mamo, pić!” i
„Tato, przykryj mnie!”. To tęskne rodziców spoglądanie w
stronę poduszki we własnym łóżku. Te rytuały okołosenne, które
mają zapewnić, że pociecha zamknie oczy równo o 8 pm, a otworzy o
8 am.
„Wiesz, ciociu –
powiedziałam, gdy szykowałam się do spania – cały dzień mi się
tu podoba. Wszystko jest ciekawe i pachnące. Ale jedna rzecz mi się
nie podoba. (…) Nie podoba mi się spanie. Spanie jest nudne. Łóżko
jest nudne i ten pokój też jest nudny – wyjaśniłam. [s.128]
No tak…
Ot, i zagadka
rozwiązana! Dzieciom szkoda czasu na sen. Wolałyby wciąż hasać,
biegać, eksplorować, dowiadywać się, poznawać, bawić,
spacerować, łapać chwile, realizować maksymę „carpe diem”
(zapominając ochoczo o „memento mori”) i nie oddalać się
zanadto od teraźniejszości. A tu klops, bo tu sen… Trzeba
naładować akumulatory… Jak to? Przecież wcale nie są
rozładowane?! „Nie jestem zmęczona! - słyszę często od mojej
Córki, która ma szparki zamiast oczu i ze zmęczenia nie może
utrzymać kredki w dłoni.
A co, jeśli umówić
się na „Dobranocki na pogodę i niepogodę”? Jeśli dogadać
się, że ktoś inny poprzeżywa jeszcze przygody, a my w tym czasie
usiądziemy na ławce rezerwowych, złapiemy oddech i po prostu sobie
pooglądamy? Czyli na taką teraźniejszość pół na pół?
12 czołowych
polskich autorów zebrało się, być może porobiło tajne
eksperymenty i badania (testowane na dzieciach i zwierzętach!) i
ułożyło 12 historii, które mogą być czytane do poduszki.
Wszelkie tego typu
zbiory mają jedną wado-zaletę. Każde z tych opowiadań jest
zupełnie inne. To źle, bo zwykle nie mają punktu wspólnego i nie
płynie się przez nie, a podbiega i przystaje, podbiega i przystaje.
Ale z drugiej strony jest to plus. Bo można naraz odwiedzić tyle
światów, tyle miejsc, tyle różnych przygód przeżyć! Nie
wspominając już o tym (choć wspomnę), że w kontekście rytuałów
tuż-przed-zamknięciem-oczu-i-udaniem-się-do-krainy-snów istotnym
może być zdanie „OK, umawiamy się na jedną dobranockę!”.
A jeśli są to
opowiadania na takim poziomie, jak te w zbiorze „Dobranocki na
pogodę i niepogodę”, to już w ogóle nie będę się czepiać i
powiem tylko „Tak! Biorę je wszystkie!”. Cudowne jest to, że
przy takiej plejadzie gwiazd, oczytanemu dziecku można rzucić tylko
nazwiskiem „Łastowiecka, Bednarek, Beręsiewicz,
Jędrzejewska-Wróbel”, ewentualnie dodać tytuł jakiejś innej
książki tego autora, przywołać bohatera i tym przekupić Dziecko,
żeby w końcu umyło zęby i przyszło do łóżka na wieczorne
czytanie. „Hej, dzisiaj czytamy dobranockę Staneckiej, może
jednak założysz już piżamę, co?”. No u nas działa…
O czym są te
historie? No o wszyyyyystkim! Bo na przykład o kocie, który aby
zasnąć, musi być pewien, że ma wszystkie części ciała, które
są kotu potrzebne do szczęścia – ogon, wąsy, łapki, głowa…
Albo o tym, dlaczego w zestawie jest zawsze wiaderko, łopatka i
grabki, chociaż grabek nikt nie używa („Gdyby łopatek było
więcej, moglibyśmy pracować w zespołach i kto wie, jak wielkie
doły udałoby nam się wykopać.” [s.77]). No i jak temu zapobiec…
Albo o kozie z jedną nóżką krótszą niż cała reszta – ta
koza połakomiła się na Drogę Mleczną i zlizując ją sobie
kropelka po kropelce wylądowała na niebie. Albo o kłopocie, który
nie daje Kornelii spać – uwierzycie, że aby móc spokojnie zasnąć
trzeba go mocno przytulić? No albo, nasze absolutnie ulubione
opowiadanie o Karolinie, która podczas wakacji przyjeżdża na
tydzień do cioci Heni nad jeziorem. Ciocia Henia jest cudowną
osobą, ma złoty ząb, który jest magiczny, bo zaraża śmiechem,
pozwala być trochę niegrzeczną i doskonale rozumie, że spanie
może być nudne. A nawet znajduje na to radę! Taką ciocię
chciałby mieć każdy (ja i Majka mamy na przykład to szczęście,
że mamy taką jedną i to tę samą, zupełnie jak Karolina i mama
Karoliny!). Ale czy każdy chciałby spotkać Babę Sowę, która
stoi w stodole cioci, pomiędzy grabiami, wiadrami i innymi
starociami? Czy Baba Sowa jest groźna? Czy jest niebezpieczna?
Rozwiązanie zagadki Baby Sowy jest…. Olśniewające! Trzeba je
poznać! Koniecznie, najkonieczniej!
Tym, co na pewno
scala te wszystkie, tak różne od siebie opowiadania (jak znaleźć
wspólny mianownik między zwierzakami, zakładającymi orkiestrę a
dziewczynką, która urodziła się z ziarenka niebieskiego maku,
podarowanego rodzicom przez wróżkę Allegrę? No oczywiście poza
motywem snu!) jest jedna osoba – Magdalena Kozieł-Nowak! Tak, tak,
to ta Pani od wielkich, zielonych, ilustrowanych „Dzieci z Bullerbyn”, które będą dla dzisiejszych dzieci tak kultowe, jak
małe, żółte wydanie dla ich rodziców! Kolejny raz wpadłam w
zachwyt! Spędzamy dużo czasu na kartkowaniu „Dobranocek na pogodę
i niepogodę”, na głaskaniu kartek, przypatrywaniu się
ilustracjom, podziwianiu… Szczególnie podobają nam się te pełne
szczegółów, bałaganu, detali (lowam reklamówkę z biedronką z
„Walizki wuja Leona”!). Ślicz-ne! Po prostu!
Taaaaak, umówić
się na „Dobranocki na pogodę i niepogodę” to jest pewne
rozwiązanie. Tylko, że mam jedną zła wiadomość… te
opowiadania są tak świetne, że na pewno na jednym się nie
skończy. I będzie dokładnie tak: „W łóżku tata jak zwykle
przeczytał jej bajkę na dobranoc, a potem jeszcze jedną i jeszcze
jedną, i jeszcze tę 'już naprawdę ostatnią'”. [s.166] Te
dobranocki mają szansę stać się ulubionymi opowiastkami
dobranocnymi każdego dziecka. A jeśli podliczyć statystycznie, ile
z nich kończy się uroczym ziewaniem i snem głównego bohatera, to
ja to kupuję. To jak światełko w tunelu i nadzieja, że na końcu
„Dobranocek” czeka dobra noc!
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...