451. GDY UCZNIOWIE IDĄ DO DOMU…



MAX DUCOS
„NOC W LEŚNEJ SZKOLE”
(TŁ. JAKUB JEDLIŃSKI)
POLARNY LIS, WARSZAWA 2017
ILUSTROWAŁ AUTOR

Szkoły są bardzo różne. W mieście, na wsi, nad morzem, w dolinach. Ta jedna jest zupełnie wyjątkowa, bo stoi w środku rozległej puszczy i nazywa się Leśną Szkołą. Do tej właśnie szkoły chodzi Achilles. Achilles jest chłopcem nie-trybikiem. Ciężko mu wejść w strukturę szkoły, klasy, ciężko wypełniać polecenia, ciężko siedzieć w jednym miejscu. Szkoły są bardzo różne. Ale wspólne jest w nich jedno – trzeba trzymać się zasad. A jeśli ktoś tego nie robi – to zawsze oznacza kłopoty!
Ten dzień Achilles zaczął od dokuczania Maksymowi, synowi dyrektora, jedynemu prymusowi w klasie. Później była gra w piłkę – ale modelem słońca… Na końcu Achilles znalazł słuchaczy w grupie przedszkolnej i opowiedział im, że w szkolnych szafkach żyje przerażający potwór…
Dość! To za wiele! „Achilles, zejdź mi z oczu! Daj zapomnieć o sobie choć na chwilę! - komenderuje nauczycielka.
Achilles spełnia jej prośbę, idzie do puste klasy obok i… naprawdę wszyscy o nim zapominają.
Zostaje sam w Leśnej Szkole. Na całą długą noc… Sam w środku puszczy…
Achilles jest w swoim żywiole! To będzie najlepsza noc z jego życiu!
Ślizganie się na szkolnym korytarzu, odwiedzanie pomieszczeń, do których nie miał wstępu, dobranie się do szafki w gabinecie dyrektora, gdzie nauczyciele trzymają skonfiskowane uczniom przedmioty – na przykład elektroniczne gry czy drony… Nie ma na co czekać! Noc jest krótka! Wkrótce jednak okazuje się, że nie jest w szkole sam. Przy „zakazanej szafce” spotyka grubego Maksyma. Przecież jest synem dyrektora, mieszka przy szkole. A że rodzice wyszli… Czy naprawdę okaże się, że noc z Maksymem może być jeszcze lepsza, niż bez niego? Naprawdę!
To książka o trudnej sztuce przystosowania się. O trudnej sztuce szanowania poleceń. Nawet takich, które zatrzymują nasze ciało w miejscu, gdy ono chce akurat biegać, tańczyć i skakać. Nawet takich, które swędzą i pieką. Nawet takich, którym przyglądamy się ze strachem, z wyższością, z niedowierzaniem… Wszystkich tych, które ustalił ktoś starszy. Wszystkich tych, które widnieją w regulaminie szkoły. Jeśli chcesz coś powiedzieć – podnieś rękę. Jeśli chcesz wyjść z klasy – zapytaj o pozwolenie. Nie tańcz podczas lekcji. Nie strasz mniejszych dzieci potworem w szkolnych szafkach… Każda szkoła jest inna, ale każda ma zestaw obowiązków, zasad, reguł. Trzeba czasem poskromić swój charakter, zmienić przyzwyczajenia, żeby zmieścić się w szkolnej ławce.
To książka także o tym, że nie ma złych, niegrzecznych Dzieci. Są po prostu takie, którym więcej czasu zajmuje ułożenie się, uspokojenie. Nic dziwnego, skoro wokół jest tyle ciekawych rzeczy, które można wykorzystać na różne sposoby – model słońca nie musi przecież tylko wisieć w nudnym, zawsze takim samym układzie słonecznym. A jeśli słońce chce sobie poskakać? A jeśli farby w tubkach z pracowni plastycznej chcą zostać barwami wojennymi na policzkach dwóch chłopców, którzy zostali w szkole na noc? A jeśli mapa świata znudziła się wiszeniem w sali geograficznej i chciałaby stoczyć wojnę na dmuchawki z długopisów? A jeśli szkieletor z gabinetu biologicznego ma dziś chęć na jakiś pojedynek z dzielnym rycerzem Achillesem? To książka o znajdowaniu środka pomiędzy nudą i zwykłością, a ekscytacją i zadzwieniem. Między byciem w miejscu, a biegiem.
To też książka o przyjaźni. O tym, że prawdziwa przyjaźń czeka tuż za rogiem, że trzeba tylko się na nią otworzyć. Gruby Maksym może okazać się najlepszym kompanem do zabaw, jeśli tylko wpuści się go do prywatnego świata, otworzy przed nim serce, podzieli się z nim trochę swoją wyobraźnią, której ma się w nadmiarze. To książka o tym, że dwóch chłopców może od siebie czerpać garściami. Jeśli są tak różni – tym lepiej – wymiana myśli, pomysłów, uczuć, będzie pełniejsza!
Szkoły są bardzo różne, ale czasami trzeba spędzić w jakiejś jedną niezapomnianą noc, żeby zrozumieć po co są takie, jakie są, żeby troszkę się z nimi zaprzyjaźnić, żeby znaleźć kompana na całe życie i żeby przekonać się, że mama kocha swojego synka...
Jestem tą książka zauroczona! Szkoła w tej książce nie jest zwykła – to szkoła nocą, wtedy, gdy nie ma tam uczniów, gdy po korytarzu nie szurają nogi w butach i kapciach. To szkoła pusta, magiczna, tajemnicza, jaką widzą tylko koty, wślizgujące się czasem przez jedno uchylone okno. Max Ducos zadbał o to, by ilustracje też były niezwykłe. To obrazy z namalowane w niecodziennej perspektywie, niecodzienne kadry. Piękne, nastrojowe, pomysłowe… Aż czuć chłód, unoszący się nad ranem tuż nad ziemią! I to, co uwielbiam – dialog z rzeczywistością, podwójne znaczenia, drugie dno, które tak naprawdę nie jest ukryte, a doskonale eksponowane. Na przykład w pracowni plastycznej wiszą na ścianach obrazy – jest tu i „Pocałunek” Klimta i obrazek Banksy'ego! A na blacie leży obraz, który właśnie się maluje… Co na nim? – ano ta scena, którą mamy przed oczami! Cudny żart! A co w bibliotece? Nauczycielka czyta młodszej grupie… „Księżycoluda” Ungerera! Szkoda, że nie wybrała „Tam, gdzie żyją dzikie stwory”, bo stoi na półce za nią i byłby to dodatkowy komentarz do tej historii. A dopełnił by go na pewno „Mały żółty i mały niebieski”, bo to przecież też o przyjaźni… 












Komentarze