551.KOMIKSOWY WEEKEND: DZIEWCZYNA O SZARYCH WŁOSACH
SCENARIUSZ FANNY
BRITT
RYSUNKI ISABELLE
ARSENAULT
„JANE, LIS I JA”
KULTURA GNIEWU,
WARSZAWA 2018
Okulary. Albo
właśnie ich brak. Grubość. Chudość. Mądrość. Głupota.
Czytanie książek. Nie-krynolinowa sukienka. Albo krynolinowa, ale
za późno, gdy już przestała być modna. Nie te buty. Nie taki
plecak. Za mało pieniędzy. Nie takie oczy. Nie to imię. Nie tędy
droga.
Powodów może być
milion. Milion na jedną osobę.
Nie lubią jej.
Właśnie za to – za wszystko. Za to, że uważają iż jest za
gruba. Piszą nawet na drzwiach toalety: „Hélène
waży 100 kilo! Jedzie od niej oborą”. Hélène doskonale wie,
kto napisał te słowa. Zna Genviève. Kiedyś się nawet
przyjaźniły. Ale nagle się okazało, że Hélène nie jest
wystarczająco dobra. Wystarczająco modna, wystarczająco chuda,
wystarczająco bogata, wystarczająco interesująca… Wystarczająco
na co? Na przyjaźń. Teraz porusza się po świecie sama – odbija
się od stałych punktów dnia – od jazdy szkolnym autobusem, od
napisów na drzwiach toalety, od powrotu szkolnym autobusem, w którym
zawsze czyta książkę. No chyba, że akurat Genviève z koleżankami
i/albo z chłopakami jedzie w tylnej jego
części. Wtedy nie.
Wtedy tylko udaje, bo jest tak nieszczęśliwa i przestraszona, że
nie umie się skupić. Teraz Hélène czyta „Jane Eyre” i
odnajduje w tej lekturze trochę siebie.
Nie-zasługującą-na-szczęście. Właściwie Hélène nie zasługuje
na nic dobrego. Bo jest gruba. Bo jest kiełbasą. Prosiakiem.
Poduszką na widelce. Właśnie
tak myśli o sobie. Nigdy na kolorowo. Zawsze na szaro. Zawsze na
smutno. Sama uwierzyła w plotki na swój temat. Zgarbiła się pod
inwektywami i już nie potrafi się wyprostować. A
do tego będzie musiała z całą
klasą wyjechać na obóz językowy. I być odludkiem. A nawet
odludkiem wśród odludków. Bo przecież
nawet jeśli Pan
Rochester zakochuje się w Jane Eyre, to przecież okazuje się, że
ma żonę…
Jak
trzeba mówić o psychicznej przemocy w szkole? Właśnie tak. To
przejmujący, mocny
komiks. W warstwie słownej i w warstwie wizualnej. Uderzające w
twarz obrazy. Atrament pomieszany ze łzami. Rzecz,
której nie da się zapomnieć. I właśnie w tym tkwi jego
największa siła – w tym, że jest nie do zapomnienia. Te obrazy
mam pod powiekami nieustannie. Gryzą mnie w bok, gniotą, nie dają
myśleć o niczym innym. Są jednocześnie metaforyczne i dosłowne.
Cała ta historia taka jest – poetycka i brutalnie prozatorska
zarazem. To komiks dla młodzieży o młodzieży. Żeby pokazać, że
samoocena w wieku nastoletnim jest przeważnie zaniżona. I że tak
naprawdę Hélène nie
waży przecież 143 kilo, tylko 40. I że czuje się źle tylko
dlatego, że ktoś jej tak powiedział. Rozkazał. Że słowa
naprawdę mają moc. Ale że istnieją też te dobre słowa, które
głaszczą i przytulają. Że wszystko będzie dobrze. Że na świecie
(nie tylko w książkach) też są dobre zakończenia. Że zła,
chora żona Pana Rochestera ginie w płomieniach. Niech przemówi
sama Hélène:
„Powiedziałam jej:
'Zobaczysz, to się dobrze skończy'.”
To
komiks dla każdego nastolatka – żeby w to uwierzył.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...