547. PRZYSZŁO NOWE


Egmont nie przestaje mnie zadziwiać!
W Majkowej zerówce rozpowszechniam informację o serii Czytam sobie (szczególnie o poziomie 1), zachwalam, gadam o naklejkach i dyplomach na końcu książek, o tym, że Majka na tej serii się nauczyła czytać, o tym, że na poziomie pierwszym nie ma dwuznaków, zmiękczeń i o kreskowanego. Opowiadam o ilustratorach i autorach. Jestem piewczynią, orędowniczką entuzjastką, fanką i wielbicielką tej serii.
A mamy starszych dzieci pytają: „Czym to się kończy?”.
„No, yyyy, eee, uuu, no wiesz, to seria do nauki czytania, no ten, no na 3 poziomie… 2500-2800 wyrazów w tekście”- odpowiadam.
„Phi! - mówią one – Idziemy czytać coś bardziej zaawansowanego. Mój syn/moja córka jest 'zarażona bakcylem czytania i nie chce się z niego wyleczyć'.”
Mam teraz broń! Mam teraz argumenty! Mam teraz dwie książki z nowej serii „Czytam sobie z bakcylem” - dla tych dzieci, które z trzecim poziomem poradziły sobie doskonale i szukają czegoś bardziej rozbudowanego, bardziej zaawansowanego, już bez naklejek i dyplomów – nagrodą jest sama umiejętność czytania i doskonałe historie/ilustracje.

KATARZYNA KOZŁOWSKA
„MAURIZIO. KOT W OKULARACH”
EGMONT, WARSZAWA 2018
SERIA CZYTAM SOBIE Z BAKCYLEM
ILUSTROWAŁA AGNIESZKA ŻELEWSKA

Powiem teraz banał: najważniejsze jest to, co każdy człowiek (kot!) ma w środku. Że nie liczy się powierzchowność, więcej!, że powierzchowność czasem może być myląca. No i jeszcze banał numer dwa – że nie szata zdobi człowieka. To o tym właśnie jest ta książka. Ale te dwie banalne prawdy ubrane są w zupełnie nie-banalną treść i formę.
Oto poznajemy kota Maurizia. Jest Włochem z pochodzenia i frontmanem zespołu Stalowe Wibrysy. Rozpoznawany na całym świecie, uwielbiany tamże, prawdziwa gwiazda – ta z serii: kobiety (kocice!) mdleją na jego widok, a każdy facet mu zazdrości. Do tego jest smakoszem, doskonałym kucharzem, ma dobry gust i świetnie się ubiera. Ale, jak każdy Włoch, boi się swojej mamy. A mama Maurizia powiedział, że musi nosić okulary. Co akurat było prawdą, bo nie widział zbyt dobrze. Kupił sobie okulary z żółtymi oprawkami. I co się stało? W prasie obsmarowano go od góry do dołu. Okulary?! To przecież niewiarygodne, żeby gwiazda nosiła okulary!!! Maurizio zaszywa się w domu, przestaje wychodzić, bo boi się fotoreporterów, czyhających na niego pod jego własnym mieszkaniem. W każdej chwili przecież mogą zrobić mu niekorzystne zdjęcie w tych koszmarnych okularach! Jego kariera jest skończona, skoń-czo-na! Przyjaciel z zespołu, perkusista Brzdęk radzi mu, żeby zniknął na jakiś czas w miejscu, gdzie nikt go nie zna, gdzie nikt go nie będzie szukał. Ale przecież takie miejsce nie istnieje! A jednak. Maruzio trafia do schroniska… Tam poznaje koty, których historie okażą się znacznie bardziej przejmujące niż jakieś tam żółte okulary. Maurizio dowiaduje się, co jest w życiu ważne tak naprawdę. Dowcipna, świetnie zilustrowana książka.









ZOFIA STANECKA
„TAJEMNICA NAMOKNIĘTEJ GĄBKI”
EGMONT, WARSZAWA 2018
SERIA CZYTAM SOBIE Z BAKCYLEM
ILUSTROWAŁA AGNIESZKA SURMA

Na tę książkę mocno czekałam, odkąd gdzieś mignęła mi okładka i nazwisko autorki: Zofia Stanecka. Stanecka to ikona, to znak jakości, to jedno z tych nazwisk, które firmuje hasło: „biorę w ciemno!”. Spod pióra Staneckiej weźmiemy wszystko – bajki, baśnie, kryminały, opowiadania o silnych dziewczynach, które lubią grać w piłkę nożną. A gdy połączy się te wszystkie rzeczy w jednej książce, to z radości odcina nam dopływ powietrza! A historia zaczyna się dawno temu, gdy Zofia Stanecka była jeszcze małą Zosią. Jej starsi bracia opowiadali jej, że w ich szkole dzieją się dziwne rzeczy. Po latach pukali się w czoło i mówili, że to wszystko bujdy, że Zosia zawsze miała bujną wyobraźnię i że nic takiego nie miało miejsca. Jakkolwiek było, chciałam braciom podziękować za straszenie małej Zosi, bo dzięki temu, teraz w fikcyjnej szkole Bratka i Ziutka dzieją się te same dziwne rzeczy – gąbka jest zielonkawa i nieustannie mokra, giną buty, a gdy się odnajdują, to są pełne glonów, a kreda jest tak namoknięta, że rozpada się w dłoniach. Bratek i Ziutek postanawiają rozwiązać tajemnicę namokniętej gąbki. W tym celu rozpoczynają śledztwo, bogate w przerażające sceny jak z horroru (bose stopy wystające z jednej z kabin w toalecie i drzwi do owej toalety zablokowane zawiniętym na klamce tatarakiem…). A rozwiązanie zagadki… oczywiście go nie zdradzę! Właściwie nie mogę powiedzieć nic więcej ponadto, że jest trochę baśniowe, trochę bajkowe, trochę zupełnie współczesne i realistyczne, ale jest… po prostu doskonałe! Zachwycona jestem tą książką, jej przesłaniem (zawsze bądź sobą, bo tylko tak możesz być szczęśliwy), budowanym napięciem, główną bohaterką (ma na imię Majka). Połknęłam tę historię i jak tylko skończyłam to zaczęłam ją czytać po raz drugi, już z Majką (nie mogę kazać jej czekać, aż sama będzie potrafiła pochłaniać takie długie teksty! Muszę ją zapoznać z tą genialną historią już, teraz, zaraz, natychmiast!). Stanecka nie zawiodła, Stanecka dowiodła - kolejny raz - że to aby wziąć się za pisanie książek, to była najlepsza decyzja jej życia.








Komentarze