544.JAK PRZEMYCIĆ TRUPA W KSIĄŻCE DLA DZIECI?

MARTA GUZOWSKA
„DETEKTYWI Z TAJEMNICZEJ 5. ZAGADKA GROBU WAMPIRA”
NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁA AGATA RACZYŃSKA

Istnieje przeświadczenie, że napisanie książki dla dzieci to nic trudnego. Bzdurne przeświadczenie! Mylne przeświadczenie! Czasami autorzy poczytnych książek dla dorosłych zabierają się za to wymagające zadanie wierząc, że to bułka z masłem i że skoro umieją pisać dla dorosłych, to pisanie dla dzieci załatwią dwa razy szybciej.
Error!
Dlaczego? Bo dziecięcy czytelnik jest dużo trudniejszy. Łatwo się nudzi (tym trudniej utrzymać jego uwagę, że do wyboru ma całe mnóstwo innych tytułów), jest uważny (nie umknie mu żadne szczegół) i jest szczery do bólu (gdy się nie podoba to może czasem nawet zniszczyć książkę).
Dlatego wciąż z wielkim sceptycyzmem podchodzę do książek, które dorosły autor, piszący na co dzień dla dorosłych czytelników, postanawia napisać dla dzieci.
No i co z tą Martą Guzowską? Co z detektywami z Tajemniczej 5, którzy mieli zostać bohaterami serii książek?
No i tu następuje wirtualne podanie sobie rąk: marpil podaje rękę Marcie Guzowskiej i potrząsa nią w wielkim uznaniu, ponieważ Marta Guzowska wyznaje zasadę, że „dla dzieci pisze się o wiele trudniej, bo mają detektor ściemy”. A świadomość to pierwszy krok do doskonalenia. I muszę przyznać, że doskonalenie następuje, bo druga część podobała mi się bardziej z jednego ważnego względu – jest mroczniej, ostrzej i… mamy trupa!
Jak to?! Trup?! W książce dla dzieci?! Ano tak. Trup tak sprytny, że aż ja zacieram ręce, choć to przecież pomysł nie mój, a autorki. Trup jest bowiem nieżywy od wielu, wielu lat i właśnie wykopano go na stanowisku archeologicznym.
Ale po kolei…
Piotrek, Anka i oczywiście Jagoda oraz szczur Sherlock, znani z pierwszej części, będę mieli wakacje życia. Rodzice Piotrka wyjeżdżają na urlop bez dzieci. Dziećmi ma się zająć wujek, który jest archeologiem i spędza lato na stanowisku archeologicznym, gdzie właśnie jego ekipa wykopała… wampira! Brrrr, ale fajnie! Czy można wymarzyć sobie lepsze wakacje? A szczególnie, jeśli chce się być detektywem? A gdy dodatkowo okazuje się, że już pierwszej nocy ktoś skradł głowę tegoż wampira i trzeba znaleźć sprawcę, to już w ogóle jest bajka. W realizacji zadania trochę tylko przeszkadza skręcona noga Piotrka. A jak ją skręcił? Wybierając się nocną porą na cmentarz, usytuowany niedaleko wykopalisk… Prawdziwemu detektywowi jednak nie noga jest najbardziej potrzebna, a głowa. A tę Piotrek, jak zwykle, ma na karku. A oprócz tego ma doskonałą partnerkę i przyjaciółkę Ankę, która przeczytała wszystkie tomy o przygodach Sherlocka Holmesa i to ona zaraziła chłopaka pasją do zagadek detektywistycznych.
I tylko czteroletnia Jagoda wciąż dopytuje się kim jest ten wampir, bo nikt jej nie chce powiedzieć…
Ale na to pytanie odpowiada jej sama autorka (wkładając tę odpowiedź w usta jej rodzonego brata Piotrka). Za to plus wielki. Bo wytłumaczone rzeczowo, obrazowo i bez tej ściemy, której tak obawia się Guzowska. Ogólnie: jest dreszczyk emocji, jest zegar wybijający północ, są podejrzani (czy pani doktor Rajska naprawdę jest taka niewinna i kochana jak Mimbla z Muminków, którą przypomina wyglądem? Dlaczego Artur, asystent wujka, nosi zawsze ciuchy z czaszkami?), jest zagadka, są poszlaki (skąd wzięło się błoto w pokoju dzieci? A skąd wzięła się krew na futrynie gabinetu pani doktor?), jest klimacik… Czegóż chcieć więcej od kryminału dla dzieci? Odpowiedź jest niezwykle prosta: jak najszybciej części trzeciej! (w przygotowaniu „Zagadka królowej myszy”. No i dobrze, no i najlepiej!).








Komentarze