546.DO ROZPUKU!


„KRASNOLUDKI”
ZMYŚLIŁ I NARYSOWAŁ MACIEJ SZYMANOWICZ
NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2018

Taka sobie zagadka:
Co to jest „hi, hi, hi, ha, ha, ha! To jest takie zabawne!”?
To dźwięki jakie wydaje Majka, oglądając „Krasnoludki” Macieja Szymanowskiego.
Jak to możliwe, że skoro krasnoludki są tak małe, to potrafią pomieścić w sobie tyle ton uśmiechów, chichotów i zaśmiewań do rozpuku?
A to nie same krasnoludki to czynią! Dzieje się tak dlatego, że weszły w spółkę z doskonałym ilustratorem Maciejem Szymanowiczem. On ci to tak je wyśledził (zmyślił) i sportretował, że nie ma wyjścia – po prostu trzeba się śmiać.
No ale z czego właściwie?
No z krasnoludków! Mogłabym zrobić test i założyć się o naprawdę dużą kasę – nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł wziąć do ręki tę książkę i nie unieść kącików ust. Choćby minimalnie, choćby w delikatnym zarysie uśmiechu. Choćby z wielką czułością. Albo choć jedną brew na wysokość kilku milimetrów w podziwie dla pomysłowości autora.
Bo książka jest genialna, fantastyczna, pomysłowa, zwariowana, odjechana!
Jest księgą krasnoludków i opowiada o tym gdzie mieszkają krasnoludki (miejsce zamieszkania zależy od rodzaju, a do rodzajów krasnoludków należą: bajkowe, leśne, doniczkowe i domowe. No i jeszcze ogrodowe – legenda głosi, że były to kiedyś prawdziwe krasnale, ale zostały zmienione w figury za zadawanie kłopotliwych pytań), jakie uprawiają sporty (na przykład zasypianie na czas i wyścigi w miodzie na chlebku z twarożkiem), jak się poruszają (butelką widokową! niby-rybą, ślimochodem!, maszerując z pieśnią na ustach!), na co chorują (na przykład na głupawkę zaraźliwą i nudofrenię) i z czego się składają (w głównej mierze z czapek oraz z fiu-bździu w głowie, choć ich ulubionymi organami są serce i żołądek…).
A skąd się w ogóle toto bierze? Jakąż uroczą znajduję informację, że krasnoludki biorą się z:
-wyobraźni
-ze sklepu (można je kupić w pakietach)
-z dużego deszcze z małej chmurki
-z ciastek w kieszeni
-”z książek o krasnoludkach (zwłaszcza czytanych przed zaśnięciem. Krasnoludki uciekają z książek, gdyż jest im w nich za ciasno”.
Oczywiście najbardziej przypadły mi do gustu te bajkowe, które z nudów (no ile razy można występować w tej samej bajce?!) robią różne hece – na przykład przestawiają literki. Albo sprowadzają do swojej książki bohaterów innych bajek, bo uwielbiają je mieszać! A „niektóre krasnoludki opuszczają bajki i udają się w delegację. Odwiedzają dzieci, które nie mogą zasnąć, i opowiadają im bajki na ucho.” [s.14]
No i co – to jest takie doskonałe?
Jest!
A do tego jak to jest wszystko narysowane!!! Te wielkie oczy! Te żarty, poutykane w każdym obrazku (koniecznie proszę zwrócić uwagę na kozę w nosie na stronie 13!!!), te jedyne w swoim rodzaju kolory! Szymanowicz do rozpoznania na pierwszy rzut oka! Szymanowicz, dodam, w najlepszej formie (i treści).
Ta książka ma niesamowity urok i czar. Ma w sobie to magiczne coś, co sprawia, że ma się ochotę oglądać ją wciąż i wciąż. Oczywiście to dlatego, że Szymanowicz jest genialnym tropicielem i obserwatorem życia krasnoludków (czytaj: ma przebogatą wyobraźnię, fantastyczne pomysły i poczucie humoru, które mogę postawić na półce poczuć humoru tuż obok swojego). No bajka nie książka!












Komentarze