495. LINDGREN TROCHĘ WYSTARCZA ZA WAKACJE


ASTRID LINDGREN
„DZIECI W WYSPY SALTKRÅKAN”
(TŁ. MARIA OLSZAŃSKA)
NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁA ILON WIKLAND

Za oknem szaro i smog. Dziś nawet zaczął sypać śnieg. Gdy stukam w klawiaturę komputera marzną mi koniuszki palców. Mam bladą skórę i zmęczoną głowę. Łykam witaminę D i tęsknię do jej nadprodukcji. Więc zagapiam się, zawyobraźniam i przenoszę się myślami do lata, do wakacji, do jakiegoś miejsca, w którym wszystko będzie „na tak”, nawet, jak będzie kapać na głowę ciepły letni deszcz.
Czy może być Saltkråkan? O tak! Od kilku dni marzę właśnie o wakacjach na tej małej szwedzkiej wyspie. A dlaczego? Bo czytamy z Majką Astrid Lindgren.
A na tę małą wyspę na Bałtyku wybrał się właśnie Melker Melkerson ze swoją rodziną czyli czwórką dzieci: najstarszą córką Malin, dwoma nastolatkami Johanem i Niklasem oraz najmłodszym w rodzinie, miłośnikiem wszelkich zwierząt – Pellem.
Dlaczego wybrał właśnie Saltkråkan? O, to przecież proste – dlatego, że podobała mu się nazwa! No bo czyż "słoną wronę" można tak po prostu zignorować? No przecież, że nie! Melker nigdy tam nie był („no przecież jadę teraz!”), ale zawierzył agentowi nieruchomości i wynajął na całe lato Zagrodę Stolarza. Jak inaczej mógłby się zachować nieco ekscentryczny, roztargniony, najbardziej dziecinny z całej piątki Melker Melkerson? Tylko tak! Ale to dobrze, rzekłabym nawet, że to najlepiej. Mogłoby się wydawać, że to nie będą dobre wakacje, bo piec nie chce się odpalić (ależ tu dymu!), bo jest zimno, mokro i wilgotno, bo kapie na głowę z dziurawego dachu, bo szyba w oknie jest wybita… Ale ta niezwykła wyspa oczarowuje wszystkich! Począwszy od Malin, która zachwyca się pięknem przyrody, poprzez Johana i Niklasa, którzy znajdują dość nietypowych jak na kilkunastoletnich chłopców, towarzyszy zabaw, skończywszy na Pellem, który może przebierać w zwierzakach, jak w ulęgałkach – pies (cudowny, absolutnie fantastyczny, wielki bernardyn Bosman!), kruk, jagnię, foka, a nawet robaki i osy. No i żaby w studni, bo owszem, w studni mieszkają żaby i trzeba uważać, żeby przypadkiem ich nie wypić!
I jest mała Tjorven, jedyna prawowita właścicielka Bosmana, która mieszka po sąsiedzku. To bratnia dusza „Lotty z ulicy Awanturników” – charakterna, mająca własne zdanie, słodka i kochana, ale potrafiąca też postanowić: „jestem zła!” - a wtedy najlepiej być gdzieś daleko, daleko…
To książka trudniejsza niż nasze ukochane ”Dzieci z Bullerbyn”. Widać to w warstwie językowej, ale też w emocjach, jakie towarzyszą bohaterom tej książki. To nie tylko radość, beztroska, miłość, zachwyt, ale też bardzo silne negatywne uczucia (kto nie czytał, nie chcę zdradzać fabuły, acz musi sobie przygotować chusteczki i odbyć żałobę). Nie wszyscy ludzie są tutaj dobrzy, nie wszyscy mają czyste serca. Momentami ta beztroska podszyta troską bezbrzeżną.
Ale, mimo wszystko!, tak mi dobrze na Saltkråkan... Tak lubię tu być, usiąść na pomoście, zwiesić nogi do wody i po prostu udawać, że nie ma świata. Podglądać pamiętnik Malin, która z takim zachwytem pisze o naturze i z taką miłością o swojej rodzinie. I o wszystkich nowych cudownych przyjaciołach, których rodzina Melkersonów poznała na wyspie. Rękę zanurzyć w futrze Bosmana, który na chwilę siądzie obok. Podsłuchać, jak cieszą się Johan i Niklas, którzy wracają z ryb z pełnymi garściami dorszy. Tęskno mi do lata, więc wskakuję w tę książkę na główkę, nurkując i oddychając pod jej kartkami. A i tak jedna z najpiękniejszych scen jest już na samym początku, gdy Melkersonowie dopiero wprowadzają się do Zagrody Stolarza, pada deszcz i nagle słychać odgłosy biegnących stóp. Niklas i Johan dopadają okna i widzą dwie dziewczyny, które wskakują do wody. Są trochę ludźmi, a trochę rybami, bo tak zżyły się z morzem, tak dobrze je znają, że bardzo możliwe, że w ich ciałach rozwijają się zaczątki skrzeli. „Nie zapomnij o mydle!” - przypomina jedna drugiej. I to jest ta scena, która prześladuje mnie w zimowych, zmarzniętych snach… Już bym chciała jak one, w letnim deszczu, letnią nocą kąpać się w Bałtyku. Na razie, czytam Astrid Lindgren. To trochę wystarcza za wakacje...






Komentarze