489. JA NAPRAWDĘ NIE WIEM, CO O TYM MYŚLEĆ…


LOTTA OLSSON
„MASKARADA”
(TŁ. AGNIESZKA STRÓŻYK)
ZAKAMARKI, POZNAŃ 2018
ILUSTORWAŁA MARIA NILSSON THORE

Mrówkojad nie może usiedzieć na miejscu i skończyć spokojnie śniadania. Bo jest sprawa! Bo wydarzyło się coś fantastycznego! Bal będzie! Przebierańców! Maskarada znaczy! Jeżozwierz go urządza! Mrówkojad ma już pomysł na przebranie, a Karol Gustaw, jego przytulanka, to już jest nawet przebrany! Ale co to? Orzesznica jakaś taka niewzruszona, nie ucieszona, nieprzebrana… „Nie lubię maskarad!” - odpowiada. - „Przebieranie i udawanie, że jest się kimś innym, to nie dla mnie.” - deklaruje. I psuje humor mrówkojadowi. Bo on sam przecież nie pójdzie. Ani nawet z Karolem Gustawem. Będzie musiał odmówić. A orzesznica nagle stwierdza, że przecież odmówić tak po prostu nie wypada, że trzeba coś wymyślić… zmyślić nawet… wybielić… I zaczyna się prawdziwa maskarada! Czy orzesznica i mrówkojad ostatecznie pójdą na bal? A za co się przebiorą, jeśli się okaże, że nie ma wyjścia i trzeba iść?
Ej, dała mi do myślenia ta książka! Wciąż mnie uwiera tą swoją twardą oprawą, zacina w palce kartkami. Kolorowe toto, nawet z grzbietem różowym, zakradło się podstępnie, że niby historyjka dla Dzieci, że niby będzie fajnie, bo maskarada, bal, muzyka, ciasteczka… Że mrówkojad i orzesznica – zwierzątka futerkowe, miłe, ładne, ślicznie narysowane… A tu poważne dylematy moralne… A tu zagwozdki i zastanawianki. A tu ciężkie rozkminy długo w noc…
No bo czy białe kłamstwo jest normą społeczną? Czy socjalizując Dzieci, uczymy je kłamać „na biało”? No bo Dzieci mówią (robią!) zawsze prawdę. W jednym, stałym, przezroczystym kolorze. Jeśli coś się nie podoba, to mówią, że się nie podoba. Jeśli coś wkurza, to mówią, że wkurza. Jeśli ktoś jest niemiły, to mówią, że niemiły. Jeśli obiad u cioci nie smakuje, to plują do talerza i ostentacyjnie odsuwają go od siebie dalej niż na wyciągnięcie ręki. A dorośli pokornie będą połykać, dławić się i krztusić, uśmiechać przy tym od ucha do ucha, a po cichu modlić się do bóstw i bożków, żeby przypadkiem ciocia nie zaproponowała dokładki… I z czasem, z centymetrami, z kolejnymi świeczkami, przybywającymi na torcie urodzinowym, Dzieci uczą się zakłamywać rzeczywistość. A dorośli klepią po główce i mówią „To jest właśnie dobre wychowanie, jesteś dobrze wychowany, brawo, brawo!”.
I co teraz? Co ja mam myśleć? Jeszcze ta dwuznaczność w wypowiedzi orzesznicy – nie lubi maskarad, bo nie lubi udawać… Aha, akurat! A za chwilę udaje i naciąga rzeczywistość… No fakt, po to, by jeżozwierz był zadowolony, a przynajmniej, żeby nie był smutny, ale jednak… Więc orzesznica i mrówkojad właściwie nie rozwiązują problemu – spryciarze! Dają pole do popisu dla Rodzica… A jeśli Rodzic nie wie, co o tym myśleć? Jeśli miał to wdrukowane i nawet się nad tym nie zastanawiał? A jeśli zaczął się zastanawiać teraz i sam nie wie, czy wolałby usłyszeć od koleżanki w pracy: „Koszmarnie cię ta fryzjerka obcięła, dobrze, że włosy tak szybko odrastają” (i się popłakać zaraz po przekroczeniu progu domu), czy wolałby jednak uśmiechy, kciuk uniesiony w górę, chociaż są nieszczere?
Delikatnie badam grunt, stawiając tylko czubeczek dużego palca u nogi… W końcu jeszcze nie wiem, co myśleć, jak się z „białych kłamstw” tłumaczyć i jak pokierować dyskusją…
„Majka, a jak Ty myślisz, te białe kłamstwa to co to w ogóle jest?”.
„No jak to co?” - niedowierzanie mojej Córki, odbija się w oczach, jak w studni - „No to są takie żarty!” - mówi. Ufff, mam jeszcze trochę czasu, nim zapyta, czy lepsze jest białe czy czarne… To przeczytam jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze...
(A jak już ktoś się z orzesznicą, tą filozofką, tą psycholożką, dogadał i już śpi spokojnie, to proszę o rady – chętnie przyjmę czyjś punkt widzenia. Ech te Olssonowe zwierzaki! Nie mogą tak po prostu wystąpić w książce dla dzieci, zawsze zadają takie trudne pytanie – między wierszami...).  







Komentarze