431. STRONA 333
„LIAM
I MAPA WIECZNOŚCI”
1
TOM CYKLU „DWÓR”
(TŁ.
PRZEMYSŁAW SZCZUR)
WIDNOKRĄG,
PIASECZNO 2017
Liam
ma piętnaście lat. Liam chorował na raka. Liam już jest
wyleczony. Ale po długiej, ciężkiej chorobie, która wyniszczyła
jego organizm, potrzebuje rekonwalescencji. Dlatego rodzice wysyłają
go do sanatorium. Oni też są zmęczeni, bo dzień i noc, na zmianę,
czuwali przy jego łóżku. A pod opieką mieli jeszcze przecież
młodszego brata Liama. Pewnie dlatego w podróż do sanatorium
wysłali go samego. Zapakowali go do taksówki i z jedną walizką
wysłali w świat. Liam troszeczkę się martwi, że będzie tam sam,
ale z drugiej strony… ma już przecież piętnaście lat, prawda?
Taksówka
wreszcie się zatrzymała. Na kompletnym odludziu! W środku lasu!
Przed ogromnym, XV-wiecznym gmaszyskiem! Taksówkarz życzył mu
„powodzenia” i odjechał. Przy drzwiach nie ma dzwonka, jest za
to staromodna kołatka w kształcie lwiej łapy.
„'Bum,
bum…' - usłyszałem potężny dźwięk, który wcale mnie nie
uspokoił. Musiałem się opanować, żeby nie rzucić się do
ucieczki.” [s.7]
Ale
Liam nie ucieka. Otwiera mu dziwaczny majordomus i prowadzi do równie
dziwacznego doktora Roya. Do doktora, który nawet go nie bada, nie
zapisuje żadnych leków, pozwala jeść wszystko to, na co Liam ma
ochotę i daje jedno jedyne zalecenie – nie dotykać innych
pacjentów...
W
sumie to nic dziwnego, bo wydaje się, że to sanatorium spełnia
kilka funkcji, między innymi szpitala psychiatrycznego, bo są w nim
osoby, które wydają się niespełna rozumu. O, jak choćby ten
dziwaczny, lekko przerażający mężczyzna, który każe mówić do
siebie per „Leonidas” i utrzymuje, że jest królem Sparty…
Wkrótce
okazuje się, że zniknęła walizka Liama, a wraz z nią wszystkie
ubrania na zmianę oraz telefon komórkowy i komputer, czyli cała
łączność ze światem, bo… w tym dziwacznym dworze nie ma prądu!
Wiadomo, że rekonwalescenci potrzebują ciszy, spokoju i odpoczynku,
ale to już gruba przesada! I jeszcze te wszystkie dziwaczne rytuały,
którym wszyscy kuracjusze poddają się bez mrugnięcia okiem, a
których Liam zupełnie nie rozumie…
A w
gabinecie doktora Roya Liam odkrywa dziwaczną interaktywną mapę…
jak działa, skoro nie ma tu prądu? I dlaczego do tej pory rodzice
Roya się z nim nie skontaktowali?
Wiele,
wiele pytań. Od samego początku atmosfera niepokoju i
niedowierzania. I chyba trochę zbyt dużo tego „dziwacznie”, jak
na sanatorium… Czytelnik wraz z Liamem, staje się coraz bardziej
podejrzliwy, węszy podstęp, szuka tropu, myszkuje tam, gdzie nie
powinien. Ale to przecież nie jest zwyczajna sytuacja. To jakaś
pułapka, z której nie wiadomo, jak wyjść. Tylko, że Liam jest
zdeterminowany!
A
ja, rozpalony do czerwoności czytelnik, chcę dowiedzieć się wraz
z nim… Dlaczego ubrania kuracjuszy same się czyszczą? Dlaczego w
ogrodzie raz jest komin a raz go nie ma? Dlaczego nie można schodzić
do piwnicy? Dlaczego na śniadanie pojawia się zawsze tylko to, co
się lubi najbardziej? I jak stąd wrócić do normalnego świata?
Książka
ma 348 stron.
Na
149 czegoś zaczynam się domyślać, na 231 jestem coraz bliżej
rozwiązania zagadki, na 333 dowiaduję się prawdy… 333 stron
niepewności, dreszczy, nerwowego przerzucania kartek, poganiania w
myślach bohaterów, marszczenia brwi, przysuwania książki bliżej
oczu, żeby potwierdzić, że czytam dokładnie to, co jest napisane…
a na końcu takie oto rozwiązanie?!?…
no,
pani Évelyne
Brisou-Pellen… Toś się Pani zabawiła moi m kosztem… no, no,
no… I powiem tylko jedno: BRAWO! Podobała mi się ta zabawa! I
chcę jeszcze! Bo ta jedynka na grzbiecie książki sugeruje, mam
nadzieję, że będzie kontynuacja! Świetnie skonstruowana powieść
przygodowa, która okazała się nie tylko mądra i trzymająca w
napięciu, ale też… cholernie wzruszająca! Oj, pochlipało mi się
w zaciśniętą w dłoni chusteczkę higieniczną, pochlipało...
Świetna książka! Miałam podobne odczucia w trakcie lektury a teraz ja i mój 14 -latek czekamy na kontynuację :-)
OdpowiedzUsuń