429. BRUDNE TENISÓWKI I CHLEB Z MASŁEM I CUKREM

ANTONINA TODOROVIĆ
„DUSZAN. PRZYGODY PRAWIE PRAWDZIWE”
TADAM, WARSZAWA 2017
ILUSTRACJE I SKŁAD DOROTA WOJCIECHOWSKA

Gdy byłam mała dobre wakacje można było poznać po ilości kurzu na tenisówkach, ilości kromek chleba z masłem i cukrem, chwyconych w locie i ilości czasu, który spędzało się poza zasięgiem wzroku dorosłych.
Teraz jest zupełnie inaczej. Teraz rodzice kontrolują każdy krok dziecka, panicznie bojąc się niebezpieczeństw, które na niego czyhają, karmią je zbilansowanymi posiłkami o stałych porach i załamują ręce, gdy dziecko akurat nie jest głodne i pomimo tego, że wszyscy mają automatyczne pralki, ciągle w powietrzu unoszą się napomnienia: „tylko się nie wybrudź!”, „nie dotykaj tego, bo brudne!”, „nie wskakuj do tej kałuży, bo się pobrudzisz!”. A w ogóle to Dzieci siedzą w domach, spędzając dzieciństwo w wirtualnych światach.
Tacy byli Duszan i Janek, dwaj bracia, którzy na wakacje z wielkiego miasta, przyjeżdżają do Zalesia.
Są takie miejsca na ziemi, gdzie czas nie jest ważny. Gdzie w wakacje trzeba być brudnym i chodzić bez koszulki. I są takie osoby, jak Babcia Duszana – magiczne, czarodziejskie, choć przecież z krwi i kości.
Na dzień dobry Babcia pyta chłopców, co umieją. I pierwsze, co przychodzi do głowy Duszanowi, to że zna trzy języki.
„Phi, ale nie znasz tego najważniejszego, mówi nim najwięcej istot na Ziemi, to najpotężniejszy ze wszystkich języków świata. (…) to język zwierząt, mój chłopcze. (…) Żeby się go nauczyć, musisz najpierw oswoić wilka, odnaleźć marzenia, wskoczyć w ogień, zagubić się i odnaleźć.” [s.7].
I tak się zaczynają te wakacje. Od sceptycyzmu (oswoić wilka? język zwierząt???), od zderzenia dwóch odmiennych rzeczywistości, od Pradawnego i Współczesnego, które nagle się ze sobą spotkały, od miasta i wsi, od małego chłopca, który staje właśnie u progu największej i najpiękniejszej przygody swojego życia, ale jeszcze o tym nie wie! Potem będzie już tylko lepiej! Szałas w lesie, jazda na ośle, kapsuła czasu, zakopana dla potomności, kąpiele w jeziorze, łąki, pola, las, tajemnicze sny, które się ziszczają, Brat u boku, którego się kocha tak, że można za nim skoczyć w ogień… i wilk. Prawdziwy, niepodrabiany wilk, który leży sobie na dywaniku obok łóżka, gdy otwiera się oczy po pierwszej nocy w starej leśniczówce! Czy da się go oswoić?
Nie umiem znaleźć dobrego słowa, żeby opisać tę książkę… Cudowna, piękna, fenomenalna… ech jakieś zbyt egzaltowane i ułożone te słowa, jakieś banalne i nieprzystające do historii o dzikości, o przyjaźni, o miłości, o naturze i o tym, że Dzieci od wieków są takie same – potrzebują udowadniać sobie swoją samodzielność (a my nie możemy ich śledzić zza krzaka), potrzebują coś tworzyć, potrzebują oddychać świeżym powietrzem, potrzebują kontaktu z przyrodą dookoła siebie… A to wszystko zamknięte w trzymającej w napięciu książce przygodowej! Moja wewnętrzna dziesięciolatka obgryzała paznokcie ze zdenerwowania (czy im się uda? czy wszystko będzie dobrze?), drapiąc do krwi ugryzienia po komarze na kostce nogi. Ja dorosła marzyłam o tym, żeby być chociaż trochę taka, jaka jest Babcia Duszana – mądra w kochaniu, obserwująca z boku, wskazująca pytania, a nie dająca odpowiedzi, zespolona ze swoim światem tak mocno, że teraz może przekazywać swoim wnukom mapę do jego tajemnic.
A do tego Dorota Wojciechowska…! Na przemian niemieję z radości i wyję z zachwytu! Nie wyobrażam sobie, że inny mógłby zilustrować tę książkę – nie byłaby już tym samym, nikt inny nie wyłuskałby z historii Todorović właśnie tego, co powinien! W tych ilustracjach widać, że to opowieść, którą ktoś wyłuskał Wojciechowskiej spod samego serca i oblekł w słowa.

Nie będę polecać, nie będę zachwalać, za mało znam słów, którymi mogłabym to zrobić dobrze. Przypomnę tylko, że jak byłam małą dziewczynką, to moje ulubione książki wkładałam pod poduszkę, by nie musieć się z nimi rozstawać nawet w nocy. „Duszan” na pewno by tam trafił!





Komentarze