401. TROCHĘ STARSZY TYDZIEŃ PO RAZ PIĄTY CZYLI GDZIE WSZECHŚWIAT MA LEWĄ STRONĘ?
JANUSZ LEON
WIŚNIEWSKI
„MARCELINKA RUSZA
W KOSMOS. BAJKA TROCHĘ NAUKOWA”
TADAM, WARSZAWA 2017
ILUSTROWAŁA ANIA
JAMRÓZ
Marcelinka na razie
jest myślą. Powstała w głowie swojej mamy. A skoro już gdzieś
powstała, to znaczy, że jest. Unosi się więc we Wszechświecie,
który ludzie zwykle piszą wielką literą, przytłoczeni jego
ogromem. Marcelinka czeka na to, aż będzie mogła pojawić się na
Ziemi. I chce w tym Kosmosie znaleźć Najważniejsze. Teraz dryfuje
gdzieś po lewej Wszechświata stronie i prowadzi naukowe dyskusje z
Żywą Duszą, którą tam spotkała. Ta żywa dusza to Duszek, co ma
dużo włosów na głowie, chodzi poczochrany, ale lubi, gdy go
czesać, mruczy czasem z zadowolenia, cieszy się że spotkał
Marcelinkę, bo przestało mu być nudno i umie odpowiedzieć na każe
pytanie o Kosmosie, jakie tylko istnieje. No prawie.
Bo ta książka to
wyjątkowe połączenie nauki, bajki i filozofii. A jak wiadomo,
filozofia nie potrafi odpowiedzieć na wszystkie pytania („wiem, że
nic nie wiem”), a w bajkach może się zdarzyć wszystko.
Wydaje mi się, że
można tę „bajkę trochę naukową” interpretować na wiele
sposobów. Nie do końca bowiem wiadomo, czy Marcelinka porusza się
po tym Kosmosie, który badają naukowcy, po tym, który zmierzony,
zważony, ten zdeptany stopą ludzką w kombinezon specjalny
schronioną i łazikami, sondami, pojazdami kosmicznymi, czy to jakiś
Kosmos-wyobrażenie, Kosmos-niebyt, Kosmos z wykrzykników, które
przewijają się w ludzkiej mowie: „ale Kosmos!” to przecież coś
nie ogarniętego myślą, zupełnie nie do pojęcia. Czy to miała
być trochę lekcja astronomii, budowy Wszechświata, sprytnie ukryta
w bajce o małej dziewczynce? Dużo tu czarnych dziur, fotonów,
karłów, lat świetlnych i grawitacji, dużo podróży z prędkością
światła i wyliczania, jak daleko Słońce jest od Ziemi i ile byśmy
do niego jechali samochodem. Ale nie do końca w tej przestrzeni
kosmicznej się odnajduję. Chwyciłam tylko tę myśl początkową,
że mama sobie Marcelinkę wymyśliła, że ciągle właściwie ją
stwarza w wyobraźni i dlatego ona już jest. Chwyciłam to, co znam,
bo dobrze pamiętam, jak sama, głaszcząc ciążowy brzuch, swoją
córkę we Wszechświat posyłałam. I piękno w tym znalazłam…
Ale jeśli chodzi o te wszystkie mądre słowa jak Wielki Wybuch,
cząsteczka i Osobliwość… szukam dość po omacku, wrzucona na tę
lewą stronę Wszechświata, tuż obok Marcelinki, przycupnięta i
niewidzialna, nie mogę zadawać pytań. Zazdroszczę dziewczynce, bo
ona ma przynajmniej Duszka.
Marcelinka
„pomyślała, że każdemu dziecku przydałby się taki Duszek,
który wie prawie wszystko o Wszechświecie. Podczas układania jego
włosów można by tak wiele się dowiedzieć i nawet trochę
zrozumieć.” [s.29]
No nie tylko dziecku
by się przydał! Mnie też, mnie dorosłej, która nie umie mnożyć
lat świetlnych przez kilometry, która nie umie „emcekwadratować”
i która nie wie w co zmienia się foton i kiedy… Pogubiłam się i
właściwie zrozumiałą dla mnie było jedno – ciekawość,
ogromna, niepohamowana ciekawość Marcelinki, ta dziecięca, ta
naiwna, ta z głodem wiedzy, poupychanym między milionem pytań,
które dziewczynka zadaje! Odpowiedzi już nie zawsze przyswajałam...
Janusz Leon
Wiśniewski jest naukowcem - z wykształcenia jest fizykiem,
ekonomistą, doktorem informatyki, a na dodatek doktorem
habilitowanym chemii. Ma prawo gadać niezrozumiale, ma prawo
przynudzać i usypiać studentów swoim ciepłym, wykładowym głosem.
Nawet Marcelinkę znudził w pewnej chwili, wkładając w usta Duszka
zbyt zawiły „kosmiczny” monolog: „czasami, szczerze mówiąc,
Duszek przynudzał. Wtedy zamiast go słuchać, myślała o tym, co
robi teraz mama na Ziemi.” [s.49] Ja odpływałam moimi myślami
niesfornymi i nie-logicznymi, tymi niepoddającymi się naukom
ścisłym w stronę ilustracji. Są oszałamiające!
O-SZA-ŁA-MIA-JĄ-CE!Ania Jamróz absolutnie przyćmiła wielkie
nazwisko autora, stłamsiła tekst swoimi pędzlami, kredkami i
cienkopisami, sprawiła, że chłonęłam te obrazy i układałam w
głowie własną historię.
A może to właśnie
o to chodziło? O tę samodzielną po Kosmosie podróż? O poruszenie
wyobraźnią i ujrzenie niewidzialnego??? O to, że to w końcu na
Ziemi, w przestrzeni znanej i oswojonej jest to, co Najważniejsze?...
Macałam na targach, ale to Ewka przede wszystkim kupowała, nie za bardzo się chciałam wtrącać. Tej książki nie brała pod uwagę z jednego prostego powodu - wielkość czcionki. Mała, malutka...
OdpowiedzUsuń