395.CZY MNIE WIDAĆ?
MICHELLE CUEVAS
„WYZNANIA
ZMYŚLONEGO PRZYJACIELA. WSPOMNIENIA JACQUES'A PAPIERA”
(TŁ. ANNA NOWAK)
NASZA KSIĘGARNIA,
WARSZAWA 2017
ILUSTROWAŁA AUTORKA
„Moja rodzina
pracuje w branży wyobraźni” - wyznaje Jacques Papier. Robią
marionetki. „Marionetek potrzebują samotni ludzie, którzy nie
mają z kim gadać” - stwierdza Fleur, jego siostra bliźniaczka.
Dobrze, że Fleur i
Jacques'owi to nie grozi. Mają siebie. Od zawsze i na zawsze. Dobrze
jest mieć taką siostrę jak Fleur. Zna każdą myśl swojego brata,
wie, co chce jeść, w co się bawić, co myśli, co czuje. Często
mówi za niego, ale Jacques'owi to nie przeszkadza – przecież
zawsze trafia w punkt! Nic dziwnego, w końcu są rodzeństwem,
urodzeni jednocześnie, czują więź silniejszą, niż inni. Dobrze,
że jest Fleur, bo Jacques nie miałby z kim rozmawiać. Nikt inny go
nie zauważa, ignorują go nauczyciele, kierowca autobusu,
ekspedientka w sklepie, czasem nawet tata i mama, choć Jacques wie,
że kochają go równie mocno, jak córkę. Nie znosi go ich jamnik,
ale ośmioletnie szczekanie – Francoise zaczął szczekać na
chłopca, gdy tylko się poznali i nigdy nie przestał – to i tak
lepsze, niż fakt, że nauczycielka nie zauważa jego uniesionej
dłoni, gdy zgłasza się do odpowiedzi, a jakiś chłopak ze
starszej klasy niemal usiadł na nim podczas obiadu. Czyżby Jacques
był niewidzialny?
Pewnego dnia dociera
do niego straszna prawda – Fleur coś przed nim ukrywa! Ma
przyjaciela na niby! I wcale mu o tym nie powiedziała! Choć znaczą
dla siebie najwięcej, choć są siebie najbliżej, choć do tej pory
byli dla siebie najważniejsi…
Ale to tylko
pierwsza cegiełka, wyciągnięta ze stabilnej konstrukcji świata
Jacquesa. Po niej idą następne i następne. I w końcu burzy się
wszystko to, co można nazwać poczuciem bezpieczeństwa. To Jacques
jest zmyślonym przyjacielem! Człowiekiem na niby! Chłopcem,
którego nie ma! Niewidzialną marionetką, którą wymyśliła
Fleur!
Wzruszająca
historia o tym, co siedzi w samym środku! To parafraza słynnego
„najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”, dowód na to, że
liczy się to kim jesteś, a nie to, jak wyglądasz (lub czy w ogóle
wyglądasz). Michelle Cuevas świetnie to sobie wymyśliła: żeby
udowodnić swoją tezę zabrała bohaterowi ciało. I co? Czy to
znaczy, że przestał istnieć, skoro istnieją jego myśli,
wyobraźnia, pragnienia, marzenia, uczucia, sny?
Nie widać mnie, ale
to nie znaczy, że mnie nie ma! - mógłby krzyknąć Jacques. Musi
tylko udowodnić to przede wszystkim sobie. To zupełnie tak, jak
każdy człowiek. Nawet ten najpewniejszy siebie musi co jakiś czas
przypominać sobie, że jest, istnieje, żyje, bo myśli, czuje,
przeżywa. A jeśli taki człowiek ma lat kilkanaście, jeśli ma
niezliczone kompleksy i ani krzty wiary w siebie, to pewnie czasem
czuje się dokładnie jak Jacques, w chwili, gdy odkrył prawdę –
nie ma mnie, nie jestem potrzebny, nie istnieję naprawdę, nikt mnie
nie zauważa…
Mogę tylko
zapewnić, że Jacques odnajduje siebie w najodpowiedniejszym
miejscu, dokładnie tam, gdzie być powinien, tam, gdzie jest jego
miejsce. Te początkowe słowa o marionetkach i o tym, że są
potrzebne samotnym ludziom, powracają echem. I w gruncie rzeczy
pięknie naprowadzają na sens tej powieści. Skoro Jacques został
wymyślony, czyż nie takie było jego przeznaczenie? Przecież Fleur
mogła wymyślić każdego z wielkiego katalogu wymyślonych
przyjaciół, choćby Śledziosmoka. Ale to był Jacques, akurat on.
Czy już samo to, nie czyni go prawdziwym?
Pięknie napisana,
mądra książka, zupełnie niepozorna, ale szkoda byłoby jej nie
zauważyć – niech nie będzie niewidzialna!
W tej książce kapitalne jest to, że można ją odczytać w tak różny sposób i na tak wielu różnych poziomach. Mnie bardzo nostalgicznie nastroiła ta lektura, mimo że dużo w niej humoru i dowcipnych dialogów. Podążyłam myślami do dzieciństwa i wszystkich wymyślanych światów, które dawały mi schronienie przed rozczarowaniami. Dla mnie ta książka ma też bardzo wyraźny charakter historii coming-of-age (pisałam o tym tutaj: http://kulturaliberalna.pl/2017/02/14/paulina-zaborek-o-wyznaniach-zmyslonego-przyjaciela-kl-dzieciom/) i rodzaj elegii dla utraconego dzieciństwa. Gdy czytałam książkę, cały czas kołatał mi się po głowie, nie wiem dlaczego, wiersz Donalda Justice "Przyjaciołom zmarłym w dzieciństwie":
OdpowiedzUsuńNie ujrzymy, jak w niebie zapuszczają brody,
Jak się opalają wśród łysych piekielników;
Najwyżej o zmroku na odludnym boisku
Staną kołem, albo może połączą dłonie
W zabawie, której nazwa już nic nam nie powie.
Pójdź, pamięci, odnajdźmy ich tam, pośród cieni.