400.TROCHĘ STARSZY TYDZIEŃ PO RAZ CZWARTY CZYLI DLACZEGO MAM MOKRĄ PODUSZKĘ

„WILCZE DZIECI” (TOMY 1-3)
HISTORIA: MAMORU HOSADA
ILUSTRACJE: YU
PROJEKT POSTACI: YOSHIYUKI SADAMOTO
(TŁ. MONIKA SEKULAR)
WANEKO, WARSZAWA 2016

A wiedzieliście, że mangę czyta się „od tyłu”? Że jest rysowana przeważnie czarno-biało (oprócz okładki i kilku pierwszych stron) i wydawana na podłym papierze? Ja nie miałam pojęcia. Nie znałam dotąd mang, choć w głowie dźwięczy mi jeszcze muzyczka z „Czarodziejki z Księżyca”, oglądanej w dzieciństwie. Ale dla tej historii musiałam zacząć czytać od prawej do lewej…
Hana się zakochuje. Tak zupełnie nagle i niespodziewanie. Ten chłopak jest piękny, tajemniczy i zamknięty w jakiejś nieodgadnionej skorupie. A Hana jest prostolinijna, szczera, otwarta. Jest jak otwarta dłoń – niczego nie kryje, wszystko daje od siebie. To ona pierwsza wyciąga rękę. Ale on za nią chwyta. Idą dalej razem – przez łąkę, przez życie. Okazuje się, że chłopak faktycznie coś ukrywa. Każe jej zamknąć oczy, a gdy Hana je otwiera, stoi przed nią wilk. „Mój ojciec był potomkiem jednego z ostatnich japońskich wilków. Ten gatunek wymarł przed około stu laty.” Hana nie ucieka, nawet nie odchodzi…
Trochę później dzwoni do chłopaka, a w dłoni trzyma książkę „Poród w domu” - przecież nie może iść do lekarza zrobić badań, przecież dziecko w jej brzuchu ma teraz postać wilka, prawda?
Hana i chłopak-wilk są szczęśliwi, są najszczęśliwsi, jak tylko mogą być, znaleźli siebie, stworzyli rodzinę. Mają dwójkę dzieci – Yuki i Ame. Wszystko jest tak, jak być powinno na tym najlepszym ze światów – miłość, miłość, miłość… Ale świat czasem gryzie, mocno, do krwi. Tuż po narodzinach Ame, chłopak-wilk idzie zapolować – być może to instynkt, być może chciał przynieść świeżo upieczonej matce coś pożywnego, być może takie prezenty wilki darowują sobie w leśnej dziczy. Ale ten wilk już nie wraca. Ciało „wielkiego psa” znajdują policjanci pod mostem. Jak teraz Hana ma żyć? Jak wychowywać dwójkę małych dzieci-wilcząt? Jak ukrywać ich wycie do księżyca przed właścicielem domu, który nie pozwala swoim lokatorom trzymać w mieszkaniach zwierząt? Jak ukrywać uszy, które nieustannie wyskakują z głowy niesfornych szczeniąt-dzieci? Jak trzymać z dala od ostrych ząbków sprzęty? Jak wciąż odprawiać opiekunkę społeczną, która sprawdza, czy z dziećmi wszystko w porządku, skoro nie pojawiają się na obowiązkowych szczepieniach? Jak zarabiać na życie, skoro nie może oddać dzieci do przedszkola, by iść do pracy?
Hana ucieka z miasta. Ucieka w góry, bo takie było kiedyś marzenie chłopaka-wilka. Znajduje najbardziej odosobniony dom, stary, rozpadający się, ale tani. I zaczyna nowe życie. Życie, w którym jej dzieci mogą swobodnie wyć do księżyca. Życie, w którym przestała tak bardzo bać się innych ludzi. Życie, w którym jest miejsce na wybory – jej dzieci będą musiały wybrać, czy chcą być ludźmi, czy wilkami. A jeśli ludźmi, to będą musiały nauczyć się trzymać we wnętrzu swoje wilki.
Jaką drogę wybiorą? I czy Hana będzie potrafiła pogodzić się z każdym ich wyborem?
Nie umiem czytać tej historii spokojnie, z dystansem, jak fikcji. Wywołuje w mojej głowie scenariusze, budzi wspomnienia. Sprawia, że mam ochotę złapać za rękę moją córkę i już nigdy, nigdy jej nie puścić! To najpiękniejsza historia o macierzyństwie, jaką znam! I nie wyobrażam sobie, żeby „Wilcze dzieci” mogły zostawić kogoś obojętnym! Jest w tej mandze tyle emocji! I tyle czystej, bezwarunkowej miłości. Hana mówi, że popełniła mnóstwo błędów wychowawczych, ale ja nie widzę żadnego. Tak mądrze i pięknie podążała za swoimi dziećmi, tak mądrze i pięknie je kochała… Przyjęła je dokładnie takimi, jakimi są – z ogonami, pazurami i kłami. Nigdy nie zwątpiła, nigdy nie krzyczała, nigdy nie złorzeczyła. Nie znała teorii – wahała się pomiędzy weterynarzem a pediatrą, a zamiast książek o noworodkach czytała książki o lesie, wilkach i dzikiej zwierzynie, ale ani na moment nie przestała swoich dzieci kochać. I to okazało się najważniejsze i najlepsze, co mogła im dać.

Niesamowity, piękny, wspaniały komiks, napisany/narysowany na podstawie scenariusza filmu animowanego (który też kocham!). Komiks od którego mam mokrą poduszkę. Komiks, przez który wyglądam jak typowa mangowa bohaterka – z wielkimi oczami napełnionymi łzami. Przez który, albo może raczej dzięki któremu. Bo to łzy wzruszenia, emocji, łzy, od których się myśli, analizuje i od których dochodzi się do wniosku, że kocha się swoje dziecko bez względu na wszystko!  





















Komentarze