164.COŚ DZIECIĘCEGO
ANTONI FERDYNAND OSSENDOWSKI
„ŻYCIE I PRZYGODY MAŁPKI”
ZYSK I S-KA, POZNAŃ 2013
ILUSTROWAŁ MARCIN LASZCZAK
Pomysł jest nader
prosty – pisarz miał kiedyś małpkę, którą dostał od
przyjaciela z Afryki. Nazwał ją Kaśka, choć w dżungli miała
inne imię. Małpka była wspaniałą towarzyszką – wesołą,
pogodną, umiała różne sztuczki i nawet coś tam sobie pisała
ołówkiem na papierze. Po latach, gdy małpka zniknęła, w
szufladzie biurka pisarz odnalazł jej zapiski, a pewien mądry pan,
który uczył się języka szympansów, odczytał wszystko to, co
małpka napisała i przełożył na ludzki język.
Tak powstał
niezwykły pamiętnik zwierzęcia, które urodziło się w samym
sercu dżungli, mieszkało wraz ze swoim stadem w gorącej Afryce, co
dzień jadło banany i papaje, co dzień doświadczało świata
innym zmysłem. Uczyło się żyć – szybko pić wodę przy
wycieczce do wodopoju, rozpoznawać w nieruchomej kłodzie aligatora,
a w nieruchomej skale hipopotama, skakać po drzewach, bo na ziemi
jest zbyt niebezpiecznie i słuchać każdego ostrzeżenia obrońców
stada. Uczyło się, że największym i najbardziej nieprzewidywalnym
wrogiem w dżungli jest człowiek, a szczególnie człowiek o białej
skórze – to on potrafi zabić dla przyjemności, to on potrafi
zabić dla bogactwa, ukrytego w kłach słonia, albo w skórze
lamparta. To jemu trzeba uciekać najszybciej. Ale pewnego dnia
małpka, która w Afryce nazywała się Ket, zostaje schwytana.
Kończy się jej wolność i kończy się nauka – teraz będzie
musiała korzystać ze wszystkich umiejętności, które posiadła,
żeby zawojować ludzki świat i nie dać się przywiązać łańcuchem
do katarynki.
To nie jest
książka, która oszczędza małego czytelnika. Jest tu cała prawda
– o eksperymentach na zwierzętach, o polowaniach, wiele jest
zwierząt zjedzonych przez drugie zwierzę, ran od kłów i zadrapań,
jest trochę alkoholu, trochę uderzeń kija – po grzbiecie małpki,
ale też dziecka, są kradzieże i kłamstwa. I w tym wszystkim mała
małpka, która potrzebuje, żeby ją przytulić, bo straciła tatę,
który bronił stada i została wyrwana z miejsca, które dobrze
znała, by tańczyć tak, jak zagrają jej ludzie.
Smutna ta książka
– przy całej niewoli, jaką musi znosić Kaśka, przy całym
potępieniu, jakie dla tej niewoli ma autor, wciąż w podtekście to
człowiek pozostaje najsilniejszym i najmądrzejszym stworzeniem na
świecie. Owszem, jest okrutny, owszem, nie umie panować nad swoimi
żądzami, owszem, jako jedyny gatunek potrafi zabijać dla zabawy i
zabijać w okrutny sposób, ale pozostaje panem świata, bo ma duszę
i inteligencję, a zwierzęta niekoniecznie.
Zatrważającym
wydaje się wykład starego szympansa, który wykorzystywany był do
badań laboratoryjnych, a gdy „odsłużył” swoje został
wypuszczony na wolność – Ngu-Ngu opowiada, że czuje się dumny,
iż mógł pomóc człowiekowi w poznawaniu chorób i pokonywaniu
ich, że ma nadzieję, iż te badania przydadzą się nie tylko
gatunkowi ludzkiemu, że może kiedyś człowiek pomyśli o leczeniu
szympansów, skoro dla siebie znajdzie już lekarstwo?
Ale odczytałam tę
książkę w jeszcze inny sposób, który nasunął mi się jako
oczywisty - choć pewnie Ossendowski, podróżnik i badacz, który
być może faktycznie hodował afrykańską małpkę, nie miał
pewnie zamysłu innego, niż przybliżenie małpiego rodu dzieciom i
ich rodzicom, to ja widzę w tej historii opowieść o małym
dziecku. Wyrwane jak z dżungli, ze swojego naturalnego środowiska,
którym było łono matki, teraz musi nagle przystosować się do
świata, w którym nic nie jest oczywiste – ktoś go bierze na
ręce, kiedy ma ochotę, przenosi, wynosi, oddaje, kładzie do łóżka,
albo ubiera. Coś tam nawet mówi, nawet tłumaczy, ale
małpka/dziecko nie zna wielu słów, nie domyśla się znaczenia
pojęć „czas”, „spać”, „jeść” czy „zimno”. Potem
coraz lepiej je przyswaja i coraz domyślniej obchodzi się ze
słowami. Coraz lepiej też komunikuje własne potrzeby. Wielu rzeczy
nie umie powiedzieć, ale dźwięki, gesty, naprowadzają opiekunów
na jakiś trop, ślad i jakoś dzieje się między nimi komunikacja.
Często Kaśka jest przerażona tylko dlatego, że nie zna kontekstu,
że nie wie, co ją czeka, że nie potrafi w żadnej mierze
przewidzieć konsekwencji swoich działań. To zupełnie jak z
dzieckiem, które sięga po zapałki! Albo z dzieckiem, które mama
prowadzi pierwszy raz do lekarza. Albo nawet z takim, które pierwszy
raz wychodzi na spacer, wkłada buty, czy idzie w odwiedziny. To dla
małego człowieka wyprawy jak z dżungli do „cywilizowanego
świata”. Jak podróż Kaśki w nieznane. I fascynował mnie w tej
książce najbardziej ten proces poznawczy, jakiemu podlegała mała
Ket, przeobrażenie mieszkańca dżungli, w małpkę, która robi
sztuczki i uczy się pisać ołówkiem po papierze. Fascynował i
trochę przerażał. I dawał do myślenia.
Pod wieloma
względami.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...