162.WARSTEWKA LODU TOPI SIĘ...

EWA KARWAN-JASTRZĘBSKA
„AGATA Z PLACU SŁONECZNEGO 3. AGATO, ZOSTAŃ!”
MARGINESY, WARSZAWA 2013
ILUSTROWAŁA ANNA POL

[Bo jeśli obcuje się z dziełem, to nie tylko na Marginesach]

Gdy stoimy oko w oko z rozstaniem, świat zaczyna obracać się w drugą stronę. Nagle mamy przemożną ochotę wciąż się przytulać, nie umiemy puścić dłoni osoby, która odchodzi, wymyślamy całe miliony błahostek w nadziei, że któraś tę osobę zatrzyma. Albo jeden ważny powód – zazwyczaj to zwykłe/niezwykłe „kocham”...
Nieznośne Trojaczki i bliźniaki właśnie stanęły naprzeciw rozstania z Agatą. Rodzice wrócili z Papui Nowej Gwinei i zamknięci w swoich gabinetach piszą jakieś artykuły, czy książkę. Od czasu do czasu wychylają głowy z tych miejsc – albo zjedzą z dziećmi obiad, albo zmierzwią w przelocie jedną z pięciu czupryn, albo, gdy dobrze pójdzie, opowiedzą o stroicielach snów.
Po drugiej stronie zamkniętych drzwi, po tej właściwej, gdzie piątka dzieci łaknie uwagi i uczucia, została z nimi Agata. Żadne z rodzeństwa nie wyobraża sobie już świata bez niej. Zajadają się jej wypiekami, podporządkowują się chętnie dyscyplinie, którą narzuca, a ich wyobraźnia wciąż jest łechtana, rozkwita i pączkuje. Ale Agata wie, że musi odejść – rodzice są na miejscu, a gdzieś w świecie jest całe mnóstwo dzieci, które teraz potrzebują jej opieki.
Ale ona też opóźnia kroki do wyjścia – ona też pokochała tę rodzinę, wpisała się w nią, zajęła miejsce, weszła w rytuały, stworzyła nowe światy. Rozumie się doskonale z bliźniakami, podziwia siłę i zdolności Matyldy – na pewno nie jest zwykłą dziewczynką, skoro potrafi widzieć niewidzialne i sama to niewidzialne przywołać z niewidzialności – i trojaczki już trochę ucywilizowała. Jest trochę tak, jakby rodzice swym powrotem zakłócili ład, wywiercili dziurę w nowym świecie i teraz wycieka z tego świata cała jego pewność i stabilność. Dzieci z niepokojem myślą o niezjadliwych posiłkach przygotowywanych zwykle przez mamę, a w głębi serca, choć za nic nie chcą się do tego przyznać, pewnie i o tych zamkniętych drzwiach, zza których płynie muzyka Boba Marleya, o roztargnieniu i o tym, że dzieci z Papui Nowej Gwinei trochę ukradły ich własnych rodziców. Niby wrócili, a wciąż są tam. Tutaj, na miejscu, są jakby nieobecni, stęsknieni tamtego świata i pewnie za chwilę, za kilka miesięcy znów spakują plecaki i pojadą do ludożerców. Oczywiście, że wszyscy się kochają. Oczywiście, że dzieci są dla nich najważniejsze na świecie. Tylko, że są najważniejsze jakoś na odległość i wciąż te drzwi zamknięte między nimi i stuk klawiszy...
Dlatego potrzebna jest Agata. I dlatego w tej części Agata jest miękka, przyjazna, ma ramiona długie i szerokie, które obejmują całą piątkę. Bliska rozstania odsłania trochę siebie, bliska rozstania od środka ocieplona, topi tę warstewkę lodu, tę formalną barierę między sobą a dziećmi. I mam wrażenie, że bliska rozstania zsyła im najpiękniejsze, najbardziej wymyślne przygody, żeby tylko szybko, szybciutko, dać im jeszcze coś, jeszcze więcej, jeszcze piękniejsze wspomnienia – jest wyprawa do krainy Muminków, wizyta kuzynów, którzy w żadnym wypadku nie są zwykli, są odwiedziny u Królowej Żab, jest Kobieta, Która Nie Śpi i spotkanie z kuzynem Manu, jest nawet pies, którego w poprzedniej części poznała Adelajda.
Trojaczki wpadają więc na pomysł, jak zatrzymać przy sobie nianię – muszą jej po prostu podarować najpiękniejszy prezent na świecie. A Adelajda wie, że najpiękniejszym prezentem są korale, które pewnego lata widzieli na wystawie sklepu z pamiątkami nad morzem. Albert i Antoni muszą więc wyruszyć z niebezpieczną misją i przywieźć niani te klejnoty.
Bo przecież Agata musi zostać!
Agato, zostań!




[Dziękujemy Marginesom za marginesy do notatek]

Komentarze