519. TYDZIEŃ Z DWOMA SIOSTRAMI: MINI/MAXI


Po co w ogóle są picturebooki? Takie to jakieś nie-wiadomo-co. Niby książki, a tekstu mało, niby jest co czytać, a kończy się w pięć minut, niby przeczytało się książkę, a nie ma satysfakcji.
To wciąż bardzo popularne podejście do picturebooków, które, na szczęście, powolutku, pomalutku, po cichutku się zmienia. Społeczeństwo uczy się, że nie wszystko trzeba powiedzieć, że czasami obraz robi połowę (trzy czwarte!) roboty, że ilustracja ma takie same znaczenie, jak literki i że bardzo ważne jest to, co w książkach dla dzieci jest narysowane (a nie tylko napisane).
A czasami jest narysowane i napisane pięknie, mądrze i o istotnych sprawach.
Na przykład o miłości. Albo o wolności.

TARO MIURA
„MALEŃKI KRÓL”
SERIA POLECONE Z ZAGRANICY
(TŁ. ANNA ZALEWSKA)
DWIE SIOSTRY, WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁ AUTOR

O miłości jest „Maleńki król”. Kim jest maleńki król? Właściwie nic nie trzeba dodawać – królem. I to maleńkim. Takim, że jak się przyłoży do niego dłoń dorosłego, to wystaje ponad nią tylko trochę. Takim maciupeńkim, że właściwie aż dziw bierze, że jest królem. I że ma takie ogromny zamek. Że rządzi ogromną armią żołnierzy. Że przygotowują dla niego tak ogromne posiłki. Że jego rumak jest tak ogromny. Że ma taką wielką fontannę w łazience (zamiast wanny) i że jego łóżko jest takie szerokie. Tak szerokie, że nocami w nim leży i się smuci. Bo nie może zasnąć. Może za wielkie, za ogromne ma myśli, jak na małą, maleńką głowę królewską? Czego potrzebuje król, który ma właściwie wszystko? I ma tego dużo, w największych możliwych ilościach? Ma ogrom, choć sam jest maleńki? Nie powiem wiele, bo nie chcę zdradzić tego, czego nie powinnam, ale powtórzę tylko jedno – ta książka jest o miłości! Jest wzruszająca! Na kilkunastu stronach, które przyleciały do nas zza granicy pocztą lotniczą (doskonała seria Dwóch Sióstr) jest o miłości dosłownie wszystko! O tym, że leczy, że bawi, że łagodzi obyczaje, że nie zna granic, że jest największą radością na świecie, że gdy nas wypełnia, to sprawia, iż każdego wieczora kładziemy się w łóżku i po prostu smacznie zasypiamy. I jest nam dobrze. A te ilustracje!!! Taro Miura, japoński autor książek obrazkowych, jest nie do podrobienia! Jeśli go nie znacie, to po lekturze „Maleńkiego króla” rozpoznacie każdą jego książkę bezbłędnie! Lubuje się w geometrii, soczystych kolorach, prostocie i jednocześnie w bogactwie szczegółów. Wyczytałam, że tworzy także ilustrację prasową i grafikę reklamową i gdzieś tam w środku tych jego prac to widać, to czuć. Przekazuje sedno, więc jest idealnym twórcą książek obrazkowych dla najmłodszych.








ISABEL MINHÓS MARTINS
PRZEJŚCIA NIE MA!”
(TŁ. TOMASZ PINDEL)
DWIE SIOSTRY, WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁ BERNARDO P. CARVALHO

A o wolności to jest książka „Przejścia nie ma”.
Ta książka zaskoczyła mnie zupełnie. Nie podoba mi się kreska Bernardo P. Carvalho, choć bardzo, bardzo ją doceniam. Doceniam jego zabawę rysowaniem, doceniam zmienność stylów, które są tu widoczne (jak inaczej wygląda Króliczek Luis, jak Isabel, a jak Rży-Petarda czy Grunf), doceniam przede wszystkim symbolikę jego ilustracji, która w picturebookach jest bardzo ważna (jeśli nie najważniejsza!). Jeśli tak jak do mnie nie przemawia do Was taka estetyka i nie chwycicie tej książki z półki księgarnianej/bibliotecznej, przejdziecie obok niej obojętnie i pójdziecie dalej, to ja namawiam – zawróćcie! Przejścia nie ma dopóki nie weźmiecie jej do ręki i nie przeczytacie/obejrzycie od deski do deski! Genialnie pokazuje problem totalitaryzmu, siły jednostki, egocentryzmu władzy, psychologii tłumu, ale też umiłowania wolności. Co się dzieje z człowiekiem, któremu się czegoś zabrania? Jak rodzi się bunt? Jak to się dzieje, że jeden człowiek jednym rozkazem obezwładnia masę ludzi? Jak to się dzieje, że czasem budzą się z tego zaklęcia i działają? Jak to się dzieje, gdy musisz opowiedzieć się po jednej ze stron i stoisz sam naprzeciwko rozszalałej gawiedzi? Co wtedy robisz? Jak się zachowasz? Czego będziesz bronić?
To jest książka doskonała! Doskonała pod względem projektowym. Doskonałą pod względem tańca obrazu i tekstu. Choć tu obraz zdecydowanie prowadzi. Tekst jest dopowiedzeniem, doprecyzowaniem, żeby nikt na pewno nie pomylił interpretacji (i żeby łatwiej było tłumaczyć dzieciom „co autor miał na myśli”. Rodzice czasem nie radzą sobie, gdy stają przed wyzwaniem: ilustracje kontra ja. Gdzie jest tekst?). To taka trochę ściąga dla osób, które obcują z książką w sposób konserwatywny. Pomoc, dzięki której łatwiej im się po ilustracji poruszać. Ale całą robotę w tej książce robi obraz! I choć mi się nie podoba, to uważam go za genialny (ot, taki paradoks!). Nie spotkałam się chyba dotąd z takimi tematami w dziecięcych książkach. Nie przypominam sobie, żebym dyskutowała z moją Córką o ograniczaniu praw jednostki, o jednym człowieku, który na siłę chce wpływać na życie innego człowieka, o fanatyzmie władzy totalitarnej. A teraz, gdy jej podsunę ten tytuł, będę musiała. Bardzo ważna książka! Więc ponownie namawiam, jeśli minęliście półkę, na której stoi, do powrotu i zmierzenia się z tematem. Ilustrator zrobił już za was jedną trzecią roboty!








 


To jeszcze raz - po co są tak właściwie te picturebooki? No a jak opowiadać małemu Dziecku o Naprawdę Ważnych Sprawach? Dla mnie te książki to takie maxi w mini. Są krótkie, ale mocne. Są pretekstem do ważnych rozmów i dzięki tak skąpym tekstom dają pole do produkowanie własnych słów, teorii, opowieści. Do dzieła!

Komentarze