517.TARAS U WUJKA


KELSEY OSEID
„CO WIDZIMY W GWIAZDACH. ILUSTROWANY PRZEWDONIK PO NOCNYM NIEBIE”
(TŁ. MAGDALENA KOROBKIEWICZ)
NASZA KSIĘGARANIA, WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁA AUTORKA

„Przyjdźcie pooglądać gwiazdy” - mówi Wujek Majki. Siedzimy na wielkim tarasie, trochę z dala od ulicznych latarni i wielkich świetlnych reklam, choć nadal w środku miasta i po prostu patrzymy. Tam w górze dzieje się cud. Nie znamy nazw konstelacji, choć potrafimy wskazać Wielki Wóz. Czujemy się, jakbyśmy brali udział w jakimś wielkim, olśniewającym spektaklu, choć nie kupiliśmy biletów. Po prostu unieśliśmy w górę głowy.
Od tego zaczyna się chęć poznania. Bo co to w ogóle są gwiazdy? Bo dlaczego Księżyc raz jest wielki a raz malutki? Czy Słońce świeci też w nocy tak, jak Księżyc za dnia? Czy na Drogę Mleczną naprawdę wylało się mleko?
Na te wszystkie pytania (a także na takie: „Jak wygląda nasz 'kosmiczny adres'?”, „Jaka jest najjaśniejsza gwiazda konstelacji 'Wilk'?”, „Skąd się biorą nazwy gwiazd?”, „Dlaczego mgławice są nazywane gwiezdnymi żłobkami?”, „Jaką średnicę ma Jowisz?”, „Co to są lunar maria?”) odpowiedzi są tu, w „Ilustrowanym przewodniku po nocnym niebie”.
Nigdy nie byłam wielką fanką astronomii, nie marzyłam (i nie marzę!) o locie w Kosmos, nie uczyłam się nazw gwiazd na pamięć, nie miałam nigdy teleskopu i nie byłam ciekawa, czy meteoryt mogę znaleźć tak po prostu, gdy będę szła po bułki do sklepu. Podziwiam oczywiście piękno nieba, bo nie sposób się nim nie zachwycać, ale nie chciałam nigdy badać nieba. Ale tę książkę przeczytałam (i obejrzałam!) z zapartym tchem. Autorka jest chyba w niebo nie tylko wpatrzona, ale zakochana w nim po uszy! Inaczej nie byłoby jej natchnieniem. A ja odnalazłam w tej książce czystą poezję! Oczywiście to wszystko są fakty, liczby, wyniki badań, ale Oseid mówi, że „wiadomości z gwiazd od dawna zajmują ważne miejsce w naszej kulturze”. I w tych gwiazdach te kulturę znajduje. Znajduje historię ludzkości, chociażby w nazewnictwie. Majka oglądając tę książkę pyta mnie - „Co?! Te dwie gwiazdy i kreska pomiędzy nimi mają być liskiem? To wcale nie przypomina liska!”. A ja wyobrażam sobie, że może ten, kto nazwał ten gwiazdozbiór dzień wcześniej po raz pierwszy w swoim życiu widział lisa. I zapisał to na niebie – tak po prostu, na pamiątkę. Może w jego głowie powstawała właśnie jakaś pierwotna wersja „Małego Księcia”? Duża część gwiazd została nazwana przez Ptolemeusza, starożytnego astronoma, a on, szukając odpowiednich nazw, sięgał po motywy z mitologii greckiej, która była dla niego bardzo ważna, tak samo, jak dla ludzi mu współczesnych (nazywał gwiazdy dla ludu, więc musiał posługiwać się językiem, motywami, które są im znane, drogie, ważne dla nich). Stąd na przykład Andromeda (jeden z najbardziej oddalonych od Ziemi obiektów widzianych gołym okiem), Okręt Agro (okręt, którym w greckim micie pływał Jazon wraz z Argonautami), Wielki Pies (utożsamiany z mitycznym Lelapsem, który potrafił dogonić każde zwierzę) czy Hydra (to największy gwiazdozbiór na naszym nocnym niebie). Bardzo ciekawe jest to, że na przestrzeni stuleci gwiazdozbiory były nazywane w różny sposób – każdy mógł stworzyć swoją mapę nieba. Dopiero w 1930 roku zapadła decyzja o ujednoliceniu nazewnictwa. Międzynarodowa Unia Astronomiczna opublikowała mapę nieba, która jest używana do dziś (a na tej mapie ponad połowa z gwiazdozbiorów została ustalona przez Ptolemeusza w II w.n.e.!)
Co jeszcze można znaleźć w tej książce? Drogę mleczną, Księżyc, Słońce, planety, komety, meteory, planetoidy, Program Voyager, mgławice… Całe niebo, które zachwyca w rzeczywistości i zachwyca w tej książce. Jestem urzeczona także fantastycznymi ilustracjami Oseid! Niewiele tu kolorów (zupełnie tak, jak nocnym niebie!), a wiele magii! I ta okładka, na którą nie mogę się napatrzyć! Polecam zabrać tę książkę ze sobą na łąkę za miastem, na plażę, na jakąś górkę w środku miasta lub na taras do wujka, taki taras, z którego doskonale widać gwiazdy. Najpierw, póki światło jeszcze na to pozwala, czytać, czytać, oglądać, czytać, poznawać, dowiadywać się, czytać. A potem, gdy stopniowo będzie zapadał mrok, wchodzić w ten inny wymiar, szukać na niebie gwiazdozbioru swojego znaku zodiaku, starać się wypatrzeć Drogę Mleczną i debatować nad tym, czy gdzieś tam, ktoś tak samo obserwuje nas…?
W książce Oseid nie do końca jest odpowiedź na pytanie: „Czy jest tam ktoś?”, ale tyle wiedzy ile wynosimy z tej książki wystarczy, by patrzeć na niebo i poczuć chęć, by sprawdzić to samemu. A, jak mówi Autorka, warto próbować.














Komentarze