187.MUFKA, „NIECH MI BĘDZIE WOLNO” I TRZASKAJĄCY NA KOMINKU OGIEŃ
FRANCES HODGSON
BURNETT
„MAŁA
KSIĘŻNICZKA”
(TŁ.JÓZEF
BIRKENMAJER)
BIBLIOTEKA
AKUSTYCZNA, WARSZAWA 2014
CZYTA JOANNA
PACH-ŻBIKOWSKA
[Im
bardziej jesteś zajęty, tym więcej masz czasu na Bibliotekę
Akustyczną]
„Małą
księżniczkę” znają wszyscy. Każdy wie, że nazywa się Sara.
Że urodziła się w Indiach, ale jest córką angielskiego kapitana,
że jej mamusia zmarła tuż po jej narodzinach, więc dziewczynka
nigdy jej nie poznała. Że tatuś przywiózł ją z Indii do
Londynu, bo czas już był ku temu, żeby zaczęła pobierać naukę
– umieściła ją na stancji miss Minchin – cieszącej się dobrą
opinią, a nawet sławą w niektórych kręgach. Był bardzo bogaty,
więc otaczał Sarę zbytkiem – kupował jej piękne lalki, równie
wspaniałe ubrania, zadbał o to, by Sara miała własną służącą,
osobny pokój, powóz, a nawet kucyka. Wymieniali się listami,
wymieniali się myślami i tęsknili do siebie, bo byli sobie
najbliższymi istotami na ziemi. Sara w szkole była przez niektórych
kochana, przez innych poważana, w innych wywoływała zazdrość, a
w samej miss Minchin uczucia zgoła nieprzystojne – kobieta
pragnęła Sarę mieć na swojej pensji, zabiegała o jej względy,
chwaliła się nią przez gośćmi, ale w głębi duszy skrywała dla
niej nieprzyjemne uczucia – strach, zawiść, pogardę nawet. Ale
umiała się maskować, bo zbyt jej zależało na pieniądzach ojca
Sary. I nagle dnia jednego, który był akurat dniem przyjęcia
urodzinowego Sary – kończyła 11 lat i zaprosiła wszystkie
koleżanki na wystawne przyjęcie z girlandami, ciasteczkami i
uroczystym otwieraniem prezentów – na pensję przybywa gość.
Mężczyzna przynosi wieść straszną – kapitan Crew nie żyje, a
umarł w nędzy, straciwszy cały majątek, nie zostawiając Sarze
żadnego spadku – nie wyszedł mu wielki interes z kopalniami
diamentów, który miał uczynić jego i jego córkę bajecznie
bogatymi i zabezpieczonymi na resztę życia. Sara nie dba o
pieniądze – w jej sercu powstaje wyrwa, bo nie ma już tatusia,
który nazywał ją „jej mała jejmością”. Miss Minchin zaś
może w końcu wypuścić długo wstrzymywane powietrze, a wraz z nim
krzyk, drwiny i ubolewanie – Sara znalazła się na jej łasce.
Przyjmuje ją jako dziewczynę do pomocy – w nauce młodszym
dziewczynkom, w kuchni, jako goniec i jako sprzątaczka. Sara z
pięknego swojego pokoju przeprowadza się na poddasze, gdzie siennik
jest twardy, w ścianie mieszkają szczury, a za ścianą Becky –
współwięzień w Bastylii… Tylko wielka wyobraźnia pozwala
dziewczynce trwać i nie załamywać się. I jeszcze to, że kiedyś
nazywana księżniczką, wciąż chce podołać temu tytułowi..
Ze zdziwieniem
zdałam sobie sprawę, że choć doskonale znam losy Sary, to nigdy
nie dotąd czytałam książki. W głównej mierze moja z nią
znajomość opierała się na puszczanym w telewizji jakieś 20 lat
temu serialu produkcji japońskiej, w którym Sara miała wielkie
oczy, czarne włosy i nosiła śmieszne kapelusze. Teraz przeniosłam
się do jej świata za sprawą tekstu i tłumaczenia Józefa
Birkenmajera (swoją drogą ciekawa jestem, jak przyswoją tekst
mniejsi odbiorcy, dla których wszystkie „owszem”, „bynajmniej”,
„zgodził ją na służbę” i „jak mniemam” mogą być dość
problematyczne, choć dla mnie są pełne uroku, podobne starym
fotografiom, serwetkom z koronek i batystowym chusteczkom, które
widuje się teraz tak rzadko…).
To historia
nieprawdopodobna – i nie mam tu na myśli kopalni diamentów,
indyjskich małpek pukających w okno, powozików i mufek z
gronostaja czy losu Sary, który bujał się na wielkiej huśtawce
życia raz w górę, raz w dół, ale samą jej osobę. To
dziewczynka rozumna, o mądrych przepastnych oczach, nad wiek
rozwinięta intelektualnie, o wyobraźni, w której gąszczu można
się zagubić i niespotykanie szlachetna. Jedenastoletnia
dziewczynka, która przymiera głodem, a oddaje swoje ciastka
żebraczce; która wysławia się jak uczona, czyta o Bastylii i
podziwia hrabiego Monte Christo jest postacią zaiste
nieprawdopodobną! Jednak mocno chcę wierzyć, że takie dziewczynki
istnieją, że może nie fascynują się historią Francji i nie
dygają przed starszymi od siebie, nie mówią „niech mi będzie
wolno”, ale w sercu mają taką samą dobroć, a w głowie takie
same niesamowite światy!
I jeszcze słówko o
Joannie Pach-Żbikowskiej, lektorce – jest do czytania tej książki
stworzona! Jej głos zmienia się dla każdej postaci, nieco
głupiutka Ermengarda mówi nosowo, podstępna Lavinia syczy jak wąż,
a już mistrzostwem świata jest Becky, która mówi w jakimś
dialekcie, a do tego płacze tak rozdzierająco, że czapki z głów.
Więc czapki z głów,
rozpalmy w kominku, przygotujmy imbryk z herbatą, koniecznie
śnieżnobiałe serwetki i filiżanki i wejdźmy w Londyn małej Sary
Crew – małej księżniczki…
[Dziękujemy Bibliotece
Akustycznej,
za to, że popieściła nasze uszy]
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...