30.KAŻDY JEST W ŚRODKU LENKĄ
KATALIN SZEGEDI
„LENKA”
(TŁ.SEBASTIAN
STACHOWSKI)
ILUSTROWAŁA
KATALIN SZEGEDI
[Namas to
nieduże wydawnictwo – dowód na to, że z małego rodzi się
największe.]
Każdy ma w
sobie ziarenko lęku. Jest maleńkie, ale w odpowiednich warunkach,
może kiełkować, a potem wyrosnąć na tak wielką roślinę, że
zachwaści cały nasz świat. Odpowiednie warunki to grube nogi. Albo
krzywe zęby. Albo ubrania trochę inne, niż rówieśników. Albo
wada wymowy. Albo tylko ułuda, że ma się te wszystkie „defekty”.
To wtedy, gdy patrzymy w lustro nie widząc. Albo, gdy duży nos,
staje się tak ogromny, że nie zauważamy pięknych oczu.
To ziarenko, to
lęk przed brakiem akceptacji.
Przed tym, że
ktoś nie dostrzeże, że mamy coś oprócz blizny na policzku. Że
może nie mamy ręki, ale drugą umiemy złożyć łabędzia z
kolorowego papieru. Że nawet, gdy jesteśmy niemi, potrafimy
rozmawiać.
Lenka jest
gruba. I przez to nie ma koleżanek. Nie ma kolegów. Nie ma z kim na
podwórku pograć w piłkę. Zamknięta w czterech ścianach, a
przede wszystkim zamknięta w sobie, rysuje. Tworzy piękno, bo od
środka jest piękna, a to wychodzi przed kredki, farby, mazaki na
wierzch, bo takiego piękna nie da się trzymać w środku.
Mama wysyła
Lenkę na dwór – na pewno możesz się pobawić z koleżankami! -
nie widzi, że dziewczynka jest samotna. Rodzice są w domu,
przygotowując obiad, czytając gazetę, robiąc pranie,
odpoczywając, więc nie widzą, że tam, na zewnątrz, Lenkę
wszyscy odtrącają, bo nie wierzą, że tak samo dobrze potrafi
kręcić hula-hop, jeśli tylko ktoś jej pokaże na czym to polega.
Przyjaciel...
Sama gra w
klasy, ale gdy się wygrywa z samą sobą, to nie daje satysfakcji. I
znów wchodzi w swój świat, malując na chodniku kredą swoje
marzenia.
I może ktoś w
końcu dostrzeże, że pod ciałem, Lenka ma duszę?
To nie jest nowy
problem. I nie jest nowy w literaturze. Nie jest też jakoś
specjalnie odkrywczo rozwiązany. Ale zapomina się o tym, gdy patrzy
się na wielkie, ciemne oczy Lenki.
Gdy śledzi się
przecudne ilustracje autorki. Gdy podziwia się jej pomysłowość (z
zachwytem odkryłam, że numeracja stron to na przykład oczka na
kostce do gry, albo liczba z gry w klasy, czy wstążka na głowie
dziewczynki).
Dzięki temu
wyłącza się myślenie i tylko się czuje. Współ-czuje. Od-czuwa.
Prze-czuwa.
Chciałoby się
otoczyć Lenkę ramionami i dać jej schronienie, bo jak wiadomo,
człowiek człowiekowi potrafi być najokrutniejszy.
Już, już
rozkładasz dłonie, gdy zdajesz sobie sprawę, że Lenka sobie
poradzi, a Ty tak naprawdę, chcesz ochronić siebie...
Jak pięknie ta
Lenka uczy akceptacji...
[Namas to w
sanskrycie „pełne szacunku pozdrowienie” - gorące, choć
zimowe, namas dla wydawnictwa, za paczuszkę z książeczkami]
Piękna recenzja i chociaż nie znamy książki ładnie zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Czas poznać, bo to książka jest piękna!!!!!
UsuńZastanowiam sie tylko jeszcze, do jakiej grupy wiekowej jest kierowana? Ktore z moich dzieci mogloby sie wciagnac? Nawet jesli dziecko moze nie miec w sobie lekow Lenki, to wlasnie o to wspol-odczuwanie chodzi. A nad tym musimy pracowac zawsze... Buziakow moc, Kochane moje
OdpowiedzUsuńPS. Jak juz pieknie siedze :-) Cudo!
Anna
Podparta dla asekuracji przez czujne ręce marpil, ale siedzi, tak!
UsuńA "Lenka" myślę, że 3-5, do 6 ewentualnie, a potem to już dla rodziców zakochanych w książkach dziecięcych ;-)
Ściskam moja droga Anno, dobry duszku....
lubię Lenkę, chyba najbardziej w wszystkich książek z Namas, choć pozostałe też cenię :) Lenka była pierwsza, którą Ewka polubiła - reszta na początku była dla niej za długa :))
OdpowiedzUsuńBo Lenka aż się prosi, żeby się z nią zaprzyjaźnić... :-)
OdpowiedzUsuń