420. DO-GÓRY-BRZUSZENIE
URSZULA PALUSIŃSKA
„BRZUCHEM DO GÓRY”
DWIE SIOSTRY,
WARSZAWA 2017
Lato lubię
najbardziej za to, że można zamknąć oczy.
Nie chodzi tylko o
fizyczne nakrycie źrenic powiekami. Chodzi o spokój. O wewnętrzną
harmonię. Latem nagle przypominam sobie, jak się odpoczywa. Mniej
się spieszę. Wygrzewam twarz w słońcu, nie myśląc o obiedzie,
rachunkach do zapłacenia, o tym, że gdzieś muszę zdążyć, o
brudnych oknach, czy zakupach, które czekają wciąż jeszcze w
sklepie. Z powietrza łapię chwilę oddechu. Ciepłą, przesyconą
światłem. Zamykam oczy i przestaję się spieszyć. Po prostu
jestem, istnieję, chłonę chwilę…
Latem da się żyć
ze sobą w zgodzie. Latem można położyć się na trawie lub
pobujać się w hamaku. Latem przesuwają się granice. Można długo
w noc śpiewać nad ogniskiem i nikt nie zwraca uwagi, że dzieci
jeszcze nie śpią. Latem jest się wolnym, nawet, gdy wciąż są
obowiązki. Latem można patrzeć z zupełnie innych perspektyw na
świat. Stopą słońce głaskać, plecami masować trawę. Brzuch
wystawić do nieba – niech patrzy – brzuch na niebo, a niebo na
brzuch. Niech się sobą nacieszą, bo trzy czwarte roku się nie
widują. Ale teraz można. Lato jest, oczy zamknięte. Błogość.
Cisza. Spokój. Bzyczenie owadów. Sok ze świeżej trawy między
zębami. Konik polny skaczący po ręce. Źdźbło łaskoczące w
łydkę…
O tym jest ta
książka. O leżeniu. O zamkniętych oczach. O dzikiej potrzebie
wymknięcia się na chwilę z czasu, z ziemi obracania. O chwilce,
podebranej dniowi. O w-byciu-niebycie.
Fenomenalny pomysł
na książkę! Pokazać świat z perspektywy leniwego brzucha,
wystawionego do góry. Nie na wprost, jak zwykle, na co dzień, gdy
się biegnie załatwiać mnóstwo spraw. Ale wtedy, gdy brzuch leży,
wygodnie ułożony na plecach. Co widzi? Brzuch cioci, która na
leżaku czeka na to, aż ziemniaczki się ugotują, widzi korony
drzew. Wujek, który odpoczywa na kocu, przykryty gazetą, widzi
słońce przez drobny, smolisty druk. Słońce Emilii jest całe
podziurawione, bo dzieli ją od niej siateczkowy kapelusz. Sąsiad,
który leniwie buja się w wielkim dmuchanym kole na środku jeziora,
pokazuje swojemu brzuchowi samolot na niebie i ważkę, która z tej
perspektywy jest większa od samolotu. A stolarz ułożył się do
odpoczynku pod dziurawym dachem, który ma naprawić i łapie światło
poszatkowane deskami. A co się widzi, gdy leży się przy ognisku?
Co gdy żegluje się późnym wieczorem i położy na dnie łódki?
Co, gdy jest się kotem i podnosi łeb spomiędzy łanu zbóż?
To wszystko bada
dziewczynka, która przyjechała do wujka i cioci na wieś, na
wakacje. Dotyka słońca w swój własny sposób, musi nauczyć się
tej przedziwnej sztuki do-góry-patrzenia, do-góry-brzuszenia. Na
razie jest zbyt ciekawska, zbyt wiele ma spraw do załatwienia,
pojawia się to tu, to tam… Ale w końcu i ona kładzie się,
przykrywa cienkim kocem. I ona w końcu pokazuje swojemu brzuchowi
to, co wysoko. Odpoczywa. Jak na małą dziewczynkę przystało –
tylko nocą.
Zachwycam się tą
książką, kartkuję wciąż w jedną i drugą stronę, czuję już
pod palcami lato, tęsknię do brzuchem-do góry. Jest piękna, jest
pomysłowa, jest klimatyczna, nastrojowa, ślicznie narysowana. To od
niedawna jeden z moich absolutnie ukochanych picturebooków! Jak
przepustka do lata.. . Chwytam… Przenoszę się…
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...