373.MATEMATYKA W DOMU I KURNIKU
ANNE CATH. VESTLY
„8+2 I PIERWSZE
ŚWIĘTA”
(TŁ. MILENA
SKOCZKO)
DWIE SIOSTRY,
WARSZAWA 2016
ILUSTROWAŁA
MARIANNA OKLEJAK
Gdyby policzyć nogi
w pewnym domku w lesie wyszłoby ich dwadzieścia sześć. Gdyby
dodać do tego nogi z kurnika, to liczba wzrosłaby o dziesięć. A
jeśli członkiem rodziny można nazwać ciężarówkę (a w tym
wypadku chyba nawet trzeba) i koła liczyć za nogi to wszystkiego
razem byłoby cztery dziesiątki. A co to, a gdzie to, a jak to? W
domku w lesie… Mieszka tam (od trzech już tomów) pewna niezwykła
rodzina. Babcia, tata, mama, ośmioro dzieci – a wszystkie mają
imiona na M - i pies Rurek. I pięć kur. No i ta ciężarówka.
Domek w lesie właściwie też można uznać za członka rodziny, ale
nie podejmuję się liczyć jego nóg, bo nie wiem, ile nóg
zazwyczaj mają domy. Ale ten na pewno miałby inną liczbę, bo jest
zupełnie wyjątkowy. Przede wszystkim to chyba najbardziej ukochany
dom w całej Norwegii! To miejsce idealne dla tak licznej rodziny, z
której połowę (licząc z kurami, psem i autem) stanowią dzieci.
Bo ten las, bo ta przestrzeń, bo brzoza przed wejściem, która
kiedyś tak urzekła tatę… A teraz w tym zupełnie niezwyczajnym
domu, ta zupełnie niezwyczajna rodzina będzie obchodzić Święta
Bożego Narodzenia. Pierwsze w tym miejscu, więc pierwsze takie.
Święta mają zaś być zupełnie tradycyjne – z prezentami, z
choinką, ze świąteczną kaszą, w której mama ukrywa jeden migdał
– migdał ma moc spełniania życzeń, kto go odnajdzie może
życzyć sobie tego, co tylko chce. „Ale lepiej nie proś o nic
drogiego – wtrącił tata – bo możesz tego nie dostać.”
Oczywiście, że osoba, która będzie szczęściarzem i znajdzie
migdał, nie będzie prosić o nic drogiego. Bo to już taka rodzina
– nie zależy im na rzeczach! A co się tam jeszcze będzie działo?
No zwyczajnie, tradycyjnie.. Na przykład tata wraz z ośmiorgiem
dzieci pojedzie po drewno dla „głodnych pieców”, a dzieci
wynegocjują z gospodarzem zakup drzew – każde wybierze sobie
jedno, oznaczy swoim szalikiem (tylko do czasu, aż zrobią specjalne
tabliczki z imionami) i zapłaci za nie ciężką pracą przy
sortowaniu ziemniaków. A jak się robi prezenty w domku w lesie?
Plecami do siebie! Bo najpierw każdy zaszywał się w swoim kąciku,
ale co to za radość – bycie samemu? Więc wszyscy siadają w
kręgu, każde tyłem i obiecują, że nie będą podglądać.
Prawda, że dużo przyjemniej? A co się dzieje w domku w lesie po
Świętach, po Nowym Roku, gdy śniegu po pas? Spełnia się
największe marzenie babci! Ot, taką bzdurę, która wprost nie daje
jej spokoju i wyobraża jej się na każdym kroku… jedzie się w
góry! I to góry nie byle jakie, a takie, w których babcia panienką
będąc, wykonywała zacny i przeuroczy zawód mleczarki. Ale jak
znaleźć tani nocleg dla jedenastu osób i psa (kury zostają w domu
i dom zostaje w domu)? Babci w tym głowa, choć najpierw wydawało
się, że taty. Nocleg dla jedenastu osób i psa można znaleźć w
dawnym gospodarstwie babci, w dawnej oborze – ot co! No bo skoro
rodzina niepowszednia, to nocleg też musi być zupełnie
niestandardowy! A w górach dzieją się różne dziwne, ciekawe,
ekscytujące rzeczy, jak choćby nieplanowany zjazd saneczkowy ze
szczytu albo zamieć śnieżna i zagubiona w tej zamieci babcia z
wnuczkiem… A potem z jaką radością wraca się do swojego domku w
lesie!
Za to kocham tę
rodzinę – za jej unikatowość, nietypowość, za przyjmowanie
losu takim, jakim jest, za „always look on the bright side of
life”, za pomysłowość, za szycie śpiworów, gdy się jedzie w
góry do obory, za to, że pies dostaje swój własny śpiwór, za
to, że wypowiadając migdałowe życzenie nikt z nich nie pomyślałby
o czymś materialnym, za tę uważność, którą mają jedno dla
drugiego, za wyrozumiałość, za miłość, za poszanowanie drugiego
człowieka, za samowystarczalność i zaradność. Za to, że
potrafią się cieszyć, jak nikt inny, za to, że lubią być ze
sobą, a dzięki temu ja lubię być z nimi. Za tę domową rodzinną
matematykę – wtedy, gdy wszyscy mogą na siebie liczyć. „Bo tu
jest nasze miejsce. Tu jest nasz dom. I bardziej domowo być już nie
może.” A domek w lesie skrzypi na potwierdzenie. Rozumie. Bo jest
tylko jeden taki na świecie. I nic dodać, nic ująć.
Też uwielbiam te książki, z niecierpliwością czekam na kolejne części. Takiego podejścia do życia i spokoju bardzo mi brakuje, choć nas jest tylko 4+2 ;)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń