293. LEWE I PRAWE SPOJRZENIE NA SZCZOTKĘ

PITTAU & GERVAIS
„ZĘBOSZCZOTKI”
(TŁ. MARTA TYCHMANOWICZ)
BABARYBA, WARSZAWA 2015

Oczywiście, że tak! To książka wysoce edukacyjna. To książka o tym, że trzeba szczotkować zęby, że każdy musi to robić – czy to rybak, czy to malarz, czy to pielęgniarz… Mało tego, zęby powinni szczotkować też dentyści – nie są od tego zwolnieni!
Oczywiście, że to książka o tym, że to bardzo ważne, że nawet szczerbaci (i bezzębni!) mają swoje szczoteczki. I o tym jeszcze, że szczoteczek raczej nie powinno się pożyczać, że każdy ma swoją – jedni mają łaciate, inni na kółkach. Jak wygodniej – ważne, że zęby czyściutkie!
Oczywiście, że to książka dla małych i dużych, bo zęby trzeba szczotkować od tego najpierwszego. Zaczyna się niewinnie. Od zwykłej zęboszczotki, takiej, jaką każdy ma w swojej szafce łazienkowej. Potem jest mała dla dziecka i duża dla dorosłego. I damska – z piersiami i męska – z przyrodzeniem. Leworęczni mają szczoteczki z główką z prawej strony, a praworęczni odwrotnie. Ale im dalej w szczotki, tym jest dziwniej – zakręcone szczotki i szczotki powyginane, szczotki z ogonami, z rogami, z piłą… Można zgadywać do kogo należą.
Można też odwrócić interpretację szczoteczkową na lewą stronę i sprawdzić, jak przedmioty nas opisują, jak nas charakteryzują. Większość z nas ma tak, że przywiązuje się do rzeczy i stara się nadać im cechy indywidualne, że gdy rzuci się okiem na kalendarz, kubek, długopis albo telefon, to od razu widać, że to nasz własny, że nie można pomylić go z żadnym innym. O tym też jest ta książka – po lewej stronie. O nieodzowności rzeczy i o zaprzyjaźnianiu się z nimi.

Siła „Zęboszczotek” tkwi w humorze – absurdalnym, nie-do-opowiedzenia, dziwacznym, pełnym wyobraźni. To książka-zabawa, przymrużenie oka, żarcik taki, choć istotnie, można ją dość sprytnie wykorzystać do swoich rodzicielsko-dydatkycznych celów. To książka abstrakcyjna, nieoczywista, a przez to doskonała dla Dzieci – one myślą właśnie tak – niestandardowo!  














Komentarze

  1. Dla mnie jej fenomen jest abstrakcyjny. Pewnie nie potrafię jej ugryźć dziecięcym okiem. A też nie widziałam większego zainteresowania u dziecka. Z kolei Klapu Klap Babaryby uwielbiamy. Mamy przy niej niezłą frajdę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...