240b.MIKOŁAJ Z WILGĄ

[Już czuję zapach choinki, na języku obietnica czerwonego barszczu i jedynych w swoim rodzaju gołąbków z kaszą gryczaną, czytam książki oświetlona migoczącymi lampkami, ręce mam umączone po łokcie, a Majka zlizuje z palców miód. Czekamy na święta, a nasz Mikołaj ma już worek tak pełen prezentów, że nie wciśnie się już żaden, nawet najmniejszy. Czekamy spokojnie.
Jeśli jednak jest tu ktoś, kto ma w oczach panikę, kto jeszcze teraz, za chwilę, będzie pomagał Mikołajowi, to rzucam jedno hasło KSIĄŻKA NAJLEPSZYM PREZENTEM. Ale nie książka byle jaka. To taki krótki przegląd nowości świątecznych, książki warte każdego centymetra pod choinką.]

coś dla średnich

SILVIA GIANI
„PRZYGODY SUPERMIKOŁAJA”
(TŁ. TADEUSZ LIPIŃSKI)
WILGA, WARSZAWA 2014
GRUPA WYDAWNICZA FOKSAL
ILUSTROWAŁ GIUSEPPE FERRARIO

Gdybym spotkała tę książkę na półce w księgarni, na pewno ominęłabym ją wzrokiem. SuperMikołaj? Rubaszny humor? Ilustracje bez cienia artystycznego snobizmu? Straciłabym wiele, bo ta książka przypomina o co chodzi w dobrym Świąt przeżywaniu, w życia przeżywaniu.
Pewnego grudniowego dnia, Mikołaj słyszy głos syreny alarmowej. Okazuje się, że to syrena dzwoniąca na fajrant, koniec pracy. Elfy już wszystko przygotowały do magicznej nocy.
To obraz dzisiejszych Świąt – elektronicznych listów do Mikołaja, w których edytor podkreśla błędy ortograficzne, ulepszeń i usprawnień, zakupów przez internet i masowo produkowanego papieru świątecznego, bombek i karnecików do prezentów. Machina rusza na wiele, wiele dni przed magiczną nocą. Przepych, przeładowanie, świąteczne kredyty i konsumpcjonizm, który pożarł Święta. Elfy zamiast cały rok składać zabawki dla dzieci, pukając młotkami, konstruują taśmę montażową, żeby wszystko szło sprawniej i szybciej. A Mikołaj zamyśla się nad tym i dochodzi do wniosku, że przez to wszystko on się nudzi, że ktoś mu coś odebrał – odebrał mu możliwość realizacji swojej pasji. A on kocha dzieci, kocha im pomagać, robić dla nich prezenty, widzieć uśmiech na ich twarzach. To chciał robić, w tym jest dobry, w tym się spełnia. Nie w podnoszeniu normy i w przyspieszaniu, ale w niespiesznym celebrowaniu. Dlatego właśnie wpada na szalony pomysł. Skoro elfy na tyle dbają o magiczną noc, że właściwie jego nie potrzebują żadnej innej nocy, niż nocy wigilijnej, to znajdzie sobie zajęcie – zostanie superbohaterem i będzie pomagał dzieciom, które takiej pomocy od niego oczekują. Każe skonstruować dla siebie Fantasanie, uszyć bajerancki kostium superbohatera i wyrusza w świat. Najpierw jedzie do chłopca, któremu w szkole dokuczają starsi chłopcy – musi sprawić, by Jimmy nabrał odwagi i pewności siebie. Potem jest Anitka, która bardzo chciałaby mieć żywą małpkę, ale rodzice się nie zgadzają, by trzymała ją w domu.

Być może to nie jest humor, jaki cenię najbardziej, być może szata graficzna nie do końca odpowiada moim gustom, ale to naprawdę ważna książka. To książka o tym, że czasem się trzeba zatrzymać i złapać za ogon sens swojego życia. To książka nie tylko o Świętach, ale o odwadze robienia tego co się kocha – przez cały rok. Owszem najbardziej dało mi do myślenia, dlaczego tak bardzo chcemy spłycić te Święta, dlaczego tak wszystko ułatwić, żeby nie poczuć ani kropelki potu na skroniach, a przy tym tej satysfakcji, która towarzyszy dobrze wykonanemu zadaniu, dlaczego rozciągamy świąteczny czas jak gumę – do obrzydzenia, pozbawiając jej większej części magii... Ale to historia nie tylko o tym – to trzymająca w napięciu, przygodowa historia faceta, który postanawia zrobić coś ważnego dla innych, a dzięki temu odnaleźć siebie. I tylko przy okazji jest Mikołajem – to mógłby być każdy z nas.      





Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...