677. BRUN TO PO NORWESKU BRĄZOWY
HÅKON
ØVREÅS
„BRUNE”
(TŁ.
MILENA SKOCZKO)
DWIE
SIOSTRY, WARSZAWA 2020
ILUSTROWAŁ
ØYVIND
TORSETER
Gdy
dziadek Runego umiera, chłopca nie ma przy nim. Opiekuje się nim
ciotka, a rodzice jeżdżą do szpitala i zajmują się różnymi
praktycznymi rzeczami. Owszem, tata pyta raz po raz „czy wszystko w
porządku?”. Ale co właściwie Rune ma powiedzieć? „Myślałem,
że jak się przeprowadzimy na wieś, to będę częściej widywał
dziadka, ale tego planu już raczej nie da się zrealizować?”.
Więc zawsze mówi, że w porządku. Przecież nawet się nie
zmartwił. Ale nie patrzy na mamę, która nie może jeść i wciąż
płacze.
Rune
bardziej przejmuje się domkiem, który buduje ze swoim przyjacielem
Atlem ze starych desek. A raczej tym, że trzej starsi chłopcy –
Anton, synalek pastora i Ruben z Drammen zniszczyli ich pracę. Tak
po prostu weszli do domku, połamali deski, pokopali świeżo
postawione ściany. A
Runego, który odważnie stanął w obronie swojej własności,
pogonili aż do domu Åse,
koleżanki z klasy. Musiał się u niej schować, mimo że do tej
pory nieczęsto ze sobą rozmawiali.
Tej
nocy Rune nie może zasnąć. Myśli o połamanych deskach domku, o
wieczornym seansie telewizyjnym, w którym Ray-X, superbohater,
musiał powstrzymać złoczyńcę przed zburzeniem wieżowca, o
odwadze. Wcale nie myśli o dziadku, ale zepsuty zegarek na
łańcuszku, który po nim odziedziczył, wkłada jednak pod
poduszkę. A potem wszystko dzieje się już samo… W szafie stoją
puszki z brązową farbą – miały posłużyć do pomalowania ich
domku. Tylko, że domku już nie ma. Ale jest Rune… I brązowa
farba. RUNE. BRUN (to po norwesku brązowy). BRUNE… To
jak wyglądasz nie ma znaczenia. No chyba, że jesteś
superbohaterem. Wtedy
zakładasz brązowe spodnie i czarną koszulkę w brązowe paski.
Wtedy w brązowym kocu wycinasz dziurę na głowę, z odciętego
materiału robisz przepaskę na oczy. Z brązowego paska mamy robisz
pas superbohatera. I jesteś gotowy. Na co? Żeby sprawiedliwości
stało się zadość! Żeby ukarać złoczyńców! Żeby
źli dostali dokładnie to, na co zasłużyli… W
przekonaniu, że robisz słusznie, utwierdza cię ciche tykanie
zegarka, który nagle zaczął chodzić. I to, że po udanej akcji,
gdy nocą wracasz już do domu, by położyć się spać, jak
grzeczny Rune, a nie jak superbohater, nagle na swoim ulubionym
głazie do wspinania spotykasz dziadka.
„-
To ty, dziadku?
- Oczywiście, że ja. Siedzę tu sobie i
rozkoszuję się tą cudowną letnią nocą.- Owszem – potwierdził dziadek.
- To jak możesz tu siedzieć?
- Spójrz na siebie – odparł dziadek. - Czy nie śpisz teraz w swoim łóżku?
- Yyy… no tak – przytaknął niepewnie Brune. - Ale to Rune śpi. Ja jestem Brune.
-
Ale… przecież ty nie żyjesz.
-
Rozumiem. W takim razie zmarł dziadek Runego, a ja jestem dziadkiem
Brunego.” [s.38]
To
nie jest zwyczajna książka o żałobie.
Choć która żałoba jest zwyczajna? Każdą przeżywa się inaczej.
I każdy ma prawo do takiego bólu, jaki go boli. Rune jeszcze nie
jest gotowy na rozstanie, więc po prostu nie pozwala odejść
swojemu dziadkowi.
To
nie jest oczywista książka,
ale zazwyczaj Dwie Siostry nie wydają książek oczywistych.
Chciałabym moralizować, mówić o tym, że „przemoc nie jest
odpowiedzią”, że „przemoc rodzi przemoc”, ale wiem, że to
truizmy, które czasem nie przystają do rzeczywistego świata.
Dorośli
w tej książce są bezsilni wobec zła. Albo
po prostu zbyt zajęci innymi sprawami, przekonani, że ich
zmartwienia są dużo większe od tych dziecięcych, przekonani, że
parę desek zbitych byle jak przez dwóch małych chłopców nie są
ważne tak bardzo jak testament czy kolor trumny. Więc dzieci radzą
sobie same tak, jak umieją. Większego,
silniejszego zawsze może pokonać spryt.
Albo superbohater. I odwaga. I niezgoda na niesprawiedliwość. A
już na pewno zło musi się poddać sile bezinteresownej i szczerej
przyjaźni.
A tak, jak Rune zaprzyjaźnia się z Atlem i Åsą,
tak Brune ma do pomocy Svartlego (svart to po norwesku czarny) i
Blåse (blå to po norwesku niebieski). Zło się nie przeciśnie.
Prędzej czy później zahaczy o jakiś pędzel umoczony w farbie…
Skrótem:
Po
śmierci dziadka Rune zostaje superbohaterem. Walczy ze starszymi
chłopakami, którzy zniszczyli domek postawiony przez Runego z
przyjacielem, Atlem. Walczy w bardzo oryginalny sposób – pędzlem
i brązową farbą. Mądra książka o tym, że żałobę każdy
przeżywa na swój sposób. I
o tym, że od dzieci powinniśmy uczyć się niezgody na
niesprawiedliwość i przemoc.
I że być odważnym, nie zawsze znaczy stawać do bójki. Wciągająca
historia, w której bardzo kibicujemy superbohaterom, mimo że
działają nie do końca legalnie… Bardzo doceniam pomysłowe
imiona superbohaterskie!
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...