669. PRAWDOPODOBNIE NAJLEPSZA KSIĄŻKA O CHRZĄSZCZACH
M.G. LEONARD
„PRZEWODNIK
MIŁOŚNIKÓW CHRZĄSZCZY”
(TŁ. MICHAŁ
BRODACKI)
WILGA, GRUPA
WYDAWNICZA FOKSAL, WARSZAWA 2019
ILUSTROWAŁ CARIM
NAHABOO
Żeby wszystko było
jasne. „W zbiorach na całym świecie znajduje się 360-400 tysięcy
opisanych gatunków chrząszczy.” A podobno jeszcze co najmniej
milion (milion!) czeka na odkrycie. Ptaków jest dziesięć tysięcy. Ssaków
zaledwie pięć. Świat należy do chrząszczy – zdecydowanie!
Czasem, gdy idziemy na spacer, spotykamy jakiegoś. Ale nie
zdawałyśmy sobie sprawy, że jest ich tak wiele! Teraz już wiemy
co nieco. Tak, biedronka jest chrząszczem. Tak, świetlik jest
chrząszczem. Tak, chrabąszcz majowy też. Tak, istnieje chrząszcz
o nazwie pokątnik złowieszczek (choć jego to akurat poznałyśmy
przy okazji gry w Memo Owady od Jacobsonów z serii Świat wokół
nas). I tak, pokątnik złowieszczek może ugryźć, więc nie warto
brać go na ręce (czego dopiero się dowiedziałyśmy).
Wszystkie nowe
informacje o chrząszczach (i ta najbardziej zadziwiająca o ich
przeogromnej ilości), pochodzą z książki „Przewodnik miłośników
chrząszczy”. To jedna z najlepszych książek przyrodniczych,
jakie znamy. Jest mała, zgrabna, w twardej oprawie – idealna,
żeby zabierać ją ze sobą na wyprawy. To na początek. A na
początku książki, zaraz na drugiej stronie okładki: „Ta
książka należy do...” – i miejsce na wpisanie imienia. Mam
zawsze do tego stosunek ambiwalentny. No bo co, jak już z książki
„wyrośniemy”? Jak już ją przeczytamy od deski do deski, ba!
już dom z tych desek możemy zbić, na pamięć znamy i w sumie to
już chcielibyśmy się z nią pożegnać – oddać, sprzedać,
zamienić… A tu imię. I skąd teraz wziąć akurat Majkę, która
chciałaby kupić nasz egzemplarz? Ale… tutaj ujął mnie dopisek:
„Jeżeli chcesz dowiedzieć się czegoś o chrząszczach, możesz
pożyczyć tę książkę, ALE MUSISZ MI JĄ PÓŹNIEJ ZWRÓCIĆ!
Pamiętaj!”. I jak tu nie wpisać swojego imienia? Tym bardziej, że
z tą książką rozstawać się na pewno nie będziemy!
Kompendium wiedzy o
chrząszczach poprzedził wstępem sam autor - dr Monty George
Leonard – znany koleopterolog (badacz chrząszczy). Ale to
postać fikcyjna, a tak naprawdę tę niezwykłą książkę
stworzyła powieściopisarka Maya Gabrielle. Dlaczego uważam
książkę powieściopisarki za jedną z najlepszych książek
przyrodniczych, jeśli nie stoi za nią autorytet w dziedzinie
chrząszczy? Bo stoi za nią miłośniczka chrząszczy, ich
admiratorka i pasjonatka. Osoba, która wciąż się w temacie
dokształca i która oczywiście oparła swoją wiedzę na
dziesiątkach przeczytanych książek i artykułów. Oraz na
konsultacjach z zawodowymi entomologami. Więc tylko
emerytowany koleopterolog i jego wyprawy w poszukiwaniu chrząszczy
są zmyślone. Cała reszta to prawda!
To, co tak mnie w
tej książce ujęło to wyjątkowe podejście do tematu. W
centrum wszechświata autorka stawia chrząszcze i ich obserwatorów.
To nie jest podręcznik, napisany suchym, naukowym językiem. To
książka-wezwanie: do obserwacji, do zachwytu nad światem, do
eksplorowania, do ubłocenia się, pobrudzenia spodni i rąk. Do
wyjścia z domu! I to nie samemu! Autorka namawia: gdy już
przeczytasz książkę „wtedy poproś – nie, zażądaj –
żebyście odwiedzili wspólnie najbliższą zieloną okolicę i
spróbowali odnaleźć intrygujących owadzich mieszkańców tych
terenów”. Ty, młody czytelniku i twój rodzic! Ramię w ramię,
kolano w kolano, jeden ubłocony but obok drugiego! Autorka radzi,
jak się na taką wyprawę przygotować, co warto zabrać (są nawet
wymienione kanapki!), notes, aparat (nie masz? Nie szkodzi, mogą być
kredki! Równie dobrze możesz chrząszcza po prostu narysować). No
i oczywiście ekshaustor, zestaw próbówek, czerpak entomologiczny,
taca entomologiczna i pułapka świetlna. Zaraz, zaraz… Entuzjazm
opada. Miało być pięknie, dla wszystkich, wszędzie, a tu jakieś
ekshaustory i tace… Ale Maya przewidziała, że nie jesteśmy
posiadaczami profesjonalnego sprzętu i mówi, jak to wszystko zrobić
samemu w domu (ekshaustor to nic innego, jak pojemnik z wieczkiem i
dwie rurki plus kawałek gazy!). Zasada DIY sprawdza się nawet w
przypadku, gdy chce się zostać koleopterologiem!
W posłowiu Autorka
tłumaczy się z miłości do chrząszczy. Z tego, że do pewnego
momentu swojego życia uciekała od nich z krzykiem (albo z
obrzydzeniem odwracała głowę). Potem zaczęła pisać powieść
dla dzieci, w której chrząszcze miały być czarnymi charakterami.
W miarę poznawania zwyczajów, gatunków i fascynujących możliwości
tych owadów, zaczęła patrzeć na nie z podziwem. I w końcu je
pokochała! Teraz chce wynagrodzić chrząszczom swój pierwotny
lęk i pisać o nich książki. „Chcę zaludnić naszą planetę
dziewczętami i chłopcami, którzy kochają przyrodę, a zwłaszcza
bezkręgowce.” Wzywa czytelników, by stali się strażnikami
dzikości, opiekunami przyrody. Czy wiedzieliście na przykład, że
świetlików jest na świecie coraz mniej? Że sztuczne światło
sprawia, iż nie mogą zobaczyć swoich sygnałów świetlnych, nie
mogą się odnaleźć i dlatego się nie rozmnażają? To
eko-spojrzenie, nienachalne, ale bardzo w tej książce ważne, ujęło
mnie.
I – last, but not
least – autorka mówi we wstępie (to znaczy doktor Leonard mówi!)
jedno zdanie, za które pokochałam ją (jego) od razu: „Chcę
podkreślić, że ta książka jest skierowana także do dziewczyn.”
Już dawno nikt tak otwarcie nie powiedział mi: dziewczyny też
mogą się taplać w błocie i łapać owady ekshaustorem!
Po przeczytaniu tej
książki mam ochotę po prostu iść. Badać, sprawdzać, oglądać,
eksplorować. Dziwić się światu. I odkrywać zależności.
„Gdy wyruszysz na
ekspedycję poszukiwawczą, koniecznie zabierz tę książkę ze
sobą. Jest pełna przydatnych wiadomości o entomologii (badaniu
owadów) i tym bardziej zyskuje na wartości, im więcej na jej
kartkach plam po błocie i trawie.” Tak jest, panie doktorze Monty
George'u Leonardzie! Już się robi!
Skrótem: probably the best book about beetles you will ever read.
Kompendium wiedzy o chrząszczach, połączone z głęboką myślą
ekologiczną i praktycznymi wskazówkami, dotyczącymi obserwacji
owadów. A wszystko napisane prostym, zrozumiałym językiem, bez
naukowego zadęcia. Książka do zabrania na każdą przyrodniczą
wyprawę!
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...