326.MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ

MONIKA I ADAM ŚWIERŻEWSCY
„MMMMM”
ENEDUERABE, GDAŃSK 2014

Dawno, dawno temu kupiłam sobie gruuubaśną książkę o pisaniu scenariuszy. Marzyłam, że będę robić filmy. Zapału starczyło mi na pobieżne przejrzenie publikacji – zapamiętałam jedynie, że tyle stron ile liczy sobie scenariusz, tyle minut będzie miał skończony film.
Okazało się jednak, że „robienie filmów” wcale nie jest takie niemożliwe, jak by się mogło wydawać…
Jakiś czas temu w moje ręce trafiła Bobomowa książka. Monika i Adam mają artystyczne wykształcenie i artystyczne zamiłowania. Z tej pasji powstała ich wspólna książka – Monika narysowała kontury, a Adam wypełnił je kolorami. Książka ta jest o tyle niezwykła, że nie ma w niej ani jednej literki. To znaczy owszem, jakieś na okładce informacje, cyferki, copyrihgty, ale w środku, tam, gdzie najważniejsze, jest tylko obraz. Obraz doprawdy cudny – uwielbiam Bobomowy styl, kreskę, barwne plamy! Brak druku sprawia, że to idealna książka dla maluchów – można im dać ją do ręki, a one będę chłonąć kolor. Te trochę starsze mogą zacząć opowiadać historyjkę. O misiu, któremu skończył się miodek. O misiu, który był z tego powodu bardzo nieszczęśliwy. O misiu, który wymyślił jak temu zaradzić. O misiu, który poszedł do ula po miód. O misiu, którego zaatakowały pszczoły. O misiu, który schował się za drzewem. O misiu, który najadł się miodku po same uszy. O misiu, który wraz z miodkiem zjadł pszczołę. O misiu, któremu pszczoła latała w buzi. O misiu, który wypluł pszczołę O misiu, który pszczołę przeprosił. To już – taka sobie historyjka, prosta, ale zabawna (i czy już wspominałam, jak pięknie jest namalowana?). Dzieci starsze jeszcze ciut ciut zaczną się może zastanawiać, dlaczego część ze stron jest o połowę mniejsza. I te zupełnie starsze dzieci zaczną im może wtedy opowiadać o animacji, o robieniu filmów, o scenariuszach i o czerwonym dywanie w Cannes. Bo ta książka to nie do końca jest książka. To jest po prostu animacja! Pamiętacie, gdy na nudnej lekcji matematyki w rogach zeszytu rysowało się ludzika? Był mały, najpierw jedną nogę miał z przodu, na następnym rysunku drugą, kolejny to jedna ręka w górze, jeszcze kolejny – druga… A potem szybko kartkowało się zeszyt i ludzik nagle zaczynał tańczyć, skakać i ratował od zaśnięcia z głową na twardej ławce.
Tym właśnie jest Bobmowe „Mmmmm” - taką animacją w rogu zeszytu.
No właśnie, tylko ja nie bardzo chciałam w to uwierzyć! Twarde strony są może trwalsze, może sprawiają, że książkę można wręczyć półrocznemu wielbicielowi miśków, ale nie pomagają animacji. Więc książka u nas obejrzana, pozachwycana i odłożona na półkę.
Do czasu…
W ramach Festiwalu Literatury Dla Dzieci Monika i Adam mieli warsztaty – właśnie z animacji poklatkowej. Przed każdym uczestnikiem położyli stronę A4 z namalowanym na połowie misiem. Wystarczyło zgiąć kartkę, obrysować kontury misia i w tych konturach coś zmienić – jeśli oczy miał duże, teraz mógł mieć małe, jeśli miał zamknięte, mógł mieć otwarte, jeśli wyciągał język, mógł go chować, a jeśli miał uszy oklapnięte, to mógł je podnieść. Monika z Adamami pięknie książki zszyli zszywaczami i okazało się, że wyszłyśmy z warsztatów z naszymi Bobomowymi animacjami. Ciągle jeszcze nie byłam przekonana do tego, że te miśki naprawdę się ruszają – nasze ręce były zbyt wolne. Ale od czego jest technika, bez której nie da się robić filmów? Scenariusz, reżyseria już za mną/za Majką – teraz tylko montaż… i już! Pierwszy film, bardzo krótkometrażowy, niezwykle niedoskonały, już w dorobku – jeden w moim („Misiek & wyobraźnia” i jedne w Majki „Miś wyjeżdża”).
Przed Państwem premiera filmu w wersji „warsztat”.

Od tego momentu zakochałam się w „Mmmmm” - jest cudna, jest konceptualna, jest doskonale przemyślana, jest niesamowita i daje wspaniałe możliwości! Można dla wprawy samemu zanimować w pełni Bobmowego Misia, można użyć jednej z plansz we własnym filmie, a można się na przykład pokusić o wprowadzenie własnych klatek w animacji o Bobomowym Misiu. Ale to już gdy zyskamy wprawę i gdy przeczytam od deski do deski gruuubaśną książkę o pisaniu scenariuszy. Z mistrzami nie można bowiem konkurować ot tak!




Komentarze