56.MY TEŻ JESTEŚMY GŁODNE!
ANNA NOWACKA-DEVILLARD
„APTETYT NA MAROKO. TADŻIN”
WIDONOKRĄG, WARSZAWA 2011
ILUSTROWAŁA JUSTYNA STYSZYŃSKA
KATARZYNA WĘGIEREK
„APTETY NA MEKSYK. FAMILIA”
WIDNOKRĄK, WARSZAWA 2012
ILUSTROWAŁA MARIA GROMEK
[Można być innym, ale widzieć to
samo, wiedzą to w Widnokręgu i udowadniają dzielnie]
Chciałybyśmy zjadać świat po
kawałku. W Norwegii uszczknąć trochę ryb i trolli. W Czechach
spróbować knedliczków i Golema. A w Krakowie zjeść obwarzanka
czując za plecami ognisty oddech smoka. Chciałybyśmy wiedzieć,
gdzie na kolorowym globusie szukać Indii i że w Indiach je się
chlebek naan.
Dzięki serii „Apetyt na świat”
wędrujemy małymi kroczkami po Meksyku i po Maroku.
Pierwsze było Maroko – ze swoją
słynną potrawą, przygotowywaną w specjalnych garnkach – tadżin.
To wysokie, stożkowato zakończone naczynia cermaiczne, w których
na rozżarzonych węglach dusi się mięso. To cały rytuał. I każda
gospodyni ma kilka naczyń tadżin pod ręką – jest takie
zwyczajne, na co dzień, gdy cała rodzina zasiada do stołu i jest
to najpiękniejsze, którego strzeże się i które wychodzi
spacerowym krokiem na stół tylko wtedy, gdy wydarzy się coś
niezwykłego. Zupełnie jak nasze sztućce – te codzienne i te ze
srebra, które przekazała nam babka i których zimne korpusy
ogrzewały dłonie wielu ludzie z przeszłości. W rodzinie Abdullaha
i Sumiji właśnie zdarzyła się jakaś niespodzianka, coś
wielkiego i pięknego, bo mama stawia na stół tadżin w pięknym
niebieskim kolorze. To które opowiada historię poznania mamy i
taty. To, które mówi o tym, jak biedna dziewczyna przyszła do
garncarza i nie było jej stać na tadżin, a młody uczeń
zauroczony jej oczyma, zrobił dla niej błękitne tadżin,
ispirowane ich kolorem.
W Meksyku trafiamy zaś na Święto
Zmarłych. Ana wstaje rankiem tego dnia i przez okno dostrzega
dziadka, który gra na swojej gitarze. I w jej sercu, w miejsce
spodziewanego strachu, wstępuje radość. Dziadek Any i Antonia nie
żyje. Ale dziś jest dzień, gdy pójdą na targ, kupią latarenki,
kwiaty, kadzidełka, kandyzowane owoce, a przede wszystkim chleb
zmarłych. A potem ustawią wszystko w piękne, przemyślne ołtarzyki
dla swoich zmarłych i będą się cieszyć i mówić im o całym
roku, który wyrwany wraz z kartkami kalendarza, nie odszedł w
zapomnienie. O golu, który się strzeliło i o piniacie, którą się
rozbiło na Boże Narodzenie. I ustawi się tam także ulubione
potrawy tego, którego już nie ma. Bo to taki magiczny dzień, w
którym zmarły może znów zakosztować ziemskich smaków.
Maroko piękniejsze, bo mocniej gra w
sercu, bo chciałybyśmy też upiec kiedyś chleb zmarłych i ustawić
ołtarzyk dla mojej babci, której opowiem co się wydarzyło przez
ten cały rok.
Podoba mi się bardzo pomysł na tę
serię. Pomieszanie smaków, z obrazami, z tradycją, ze zwyczajami.
Historia, wycinek z życia, jakieś najważniejsze święto, doniosły
dzień, dają iskierkę od której zapala się nasze poznanie. I
wędrujemy z bohaterami w krótką, ale intensywną podróż po obcym
kraju. Oswajamy ostrą paprykę w tadżin, albo rozbijamy piniatę, z
której wysypują się cukierki. A potem możemy iść za rękę –
mama i córka – do kuchni i ugotować własną wersję churros –
ciastek smażonych na głębokim oleju. A gdy będziemy czekać aż
wystygną, możemy w książce poszukać różnic między dwoma
obrazkami, pokolorować kolby kukurydzy, albo ozdobić papierową
dłoń kredkową henną.
Podobają mi się odnośniki w tekście
– te słowa, które są najważniejsze – tadżin, dżellaba,
mariachi czy mole zaznaczone innym kolorem i wyjaśnione obok.
Podoba mi się – Nam! - wreszcie
format książki, który można rozłożyć na piknikowym kocu,
przejrzeć, rozkładając na kolanach w tramwaju, albo położyć na
stole, na którym rozrzuciło się wcześniej kredki w wielu
kolorach.
I jesteśmy głodne reszty świata,
jesteśmy niecierpliwe, zaglądamy co chwilę do pieca, w którym
wyrasta „Nem. Apetyt na Wietnam”.
[Dziękujemy trzem Mamom z ósemką
Dzieci, które patrzą na Widnokrąg, że przyjęły nas w
pewnym sensie do swojego grona i pozwoliły poczytać swoje książki]
Pięknie opisałaś. I też zgłodniałam:)
OdpowiedzUsuńAch, bo te książki tak działają!
UsuńLubię takie mądre książki, które przyjemnie pokazują dziecku świat. A znasz D.O.M.E.K.?
OdpowiedzUsuńNie, D.O.M.E.K. jeszcze nie widziany! Ale z opisu wynika, że to właśnie coś, co lubimy - niekonwencjonalność! :-) Zresztą Dwie Siostry można zawsze w ciemno brać!
UsuńJest jeszcze z tej samej serii D.E.S.I.G.N.
UsuńAle tej akurat nie miałam w dłoni.