54. „CÓRCIU, JESZCZE TYLKO JEDNĄ!”

TOON TELLEGEN
„NIE KAŻDY UMIAŁ SIĘ PRZEWRÓCIĆ”
(TŁ.JADWIGA JĘDRYAS)
DWIE SIOSTRY, WARSZAWA 2013
ILUSTROWAŁA EWA STIASNY

-proszę moją córkę, której kleją się oczy. „Wytrzymaj! Przecież spać można za pięć, dziesięć, piętnaście minut!”.
Bo to są takie cudne bajki. Takie, które wyłażą z książki, nie chcą się zamknąć pomiędzy dwoma okładkami, krzyczą i kuszą króciutkimi rozdzialikami, wabią takim poczuciem humoru, które lubię – absurdalnym, acz podszytym głęboką refleksją. To takie maleńkie perły, które chciałoby się przepisać na kolorowe kartki i nosić zawsze przy sobie. I w chwilach zwątpienia wyciągać tę zieloną, w kolorze nadziei, na którym jest bajka o Słoniu, który przyszedł do Wiewiórki w nieproszoną gościnę, zbił jej filiżankę, połamał meble, wylał herbatę, a ona powiedziała na to - „czas się przeprowadzić” - to, żeby pamiętać, że w każdej chwili możemy coś zmienić i że w każdym wydarzeniu trzeba szukać „bright side of life”. W chwilach, gdy przestaje się wierzyć w siebie, najlepiej sobie na żółtej kartce poczytać o Jeżu, który chciał zawisnąć na niebie, jak słońce – wszystko może się udać, jeśli tylko wystarczająco mocno tego pragnąć. A w chwilach melancholii, to najlepiej z błękitnej poczytać o Mrówce, która zamyka wspomnienia w pudełeczku.
Chociaż nie... Bo jeśli by przepisać te bajki, to ominie nas cała oprawa graficzna, o którą postarała się Ewa Stiasny, ta długonoga Mrówka, puszystokita Wiewiórka, ten Jeż kolczasto nastroszony, narysowane ot tak, jakby przypadkiem, gdzieś na serwetce albo kawałku chusteczki i przecież -phi!- wszyscy tak umieją, a jakoś taka trąba u Słonia nie wychodzi i jakoś Żółw nie ma takich wielkich oczu, a żądło u Osy tępe jakieś, nieuzbrojone...
Ta cała książeczka ma w sobie jaką ulotność, jakby „odniechceniowatość”, która jest tylko pozorna, bo w samym jej środku toczą się sprawy najważniejsze na świecie. Rozstrzyga się sens życia, ustala się tożsamość, sprawdzają się przyjaźnie i wypełnia się silna wola. Można by długo o tym, że w kostiumie Wiewiórki ukryła się trochę zakompleksiona młoda kobieta, a nogami Słonia tak naprawdę porusza młody mężczyzna, taki Piotruś Pan, który ma w sobie mnóstwo beztroski i tyleż samo uroku.
Tak, zdecydowanie Słoń został moim najulubieńszym ulubieńcem. Bo lata. Bo jednego razu się roztopił w słońcu, ale Wiewiórka zrobiła tamę i go zatrzymała, póki znów się nie zesłonił w ciało stałe. Bo zawsze sprawdza, czy skakanie z wierzby jest takie samo, jak skakanie z dębu. Bo akceptuje siebie w milionie procentów. Bo rozśmiesza mnie najbardziej. I przyjaźni się z Wiewiórką, która nigdy mu się nie znudzi.
Tellegen prowadzał do tego zwariowanego lasu swoje córki tuż przed zaśnięciem – snuł historie o listach, które między zwierzętami roznosi wiatr, o Mrówce i Wiewiórce, które dyskutują, czy się kiedyś skończą, o Nosorożcu, który upiekł na swoje urodziny tort-pomnik i o Koniku Polnym, który wybuchnął i teraz trzeba go poskładać – wszystko to mówił im prosto w ucho tuż przed tym, jak zasnęły i sennie snuły swoje własne bajki.

Ja mogę tylko czytać. Opowiadać Majce ten świat słowami Tellegena, zachwycać się i prosić - „Jeszcze tylko jedną, córeczko!”   




Komentarze

  1. Czy prawie siedmiolatkowi jeszcze się spodoba? Polegliśmy ostatnio na książkach "o zwierzętach", a ta książka mnie kusi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie jest taka "zwykła" książka o zwierzętach :-) Ja bym zaryzykowała - warto! Jeśli on się nie zainteresuje, zrobisz prezent samej sobie!

      Usuń
    2. A zatem zamówione. Dam znać, jak wrażenia. Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Nie mogę się doczekać wrażeń!

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...